piątek, 18 października 2013

ROZDZIAŁ 10


KINIA:

        Zaparkowała przed domem, w którym spędziła swoje dzieciństwo. W jej oczach był on więzieniem. Klatką, z której nie mogła się wydostać. Zawsze mówiono jej co ma robić. Narzucano oczekiwania i obce ambicje w każdym aspekcie jej życia. Dzisiaj jednak zamierzała to zmienić.
        Odetchnęła głęboko i zgasiła silnik. Wyciągnęła kluczyk ze stacyjki i szybko wysiadła, nie pozwalając sobie by w chwili słabości szybko stąd odjechała. Stawiała pewne kroki na podjeździe. Nie mogła pozwolić się dłużej więzić. To niszczyło jej życie. Jeśli chciała być kiedykolwiek szczęśliwa, musiała postawić dziś wszystko na jedną kartę. Stanęła przed drzwiami i serce zabiło jej mocniej. Musiała przekonywać samą siebie, że wcale się nie boi i da sobie radę.
       W chwili, gdy uniosła drżącą dłoń do dzwonka, drzwi się otworzyły. W progu stał Paweł i patrzył na nią ze zdziwieniem, ale też lekką kpiną w oczach. Minęła go bez słowa. Wiedziała, że on jej nie pomoże. Nigdy nie było między nimi więzi, która powinna być między rodzeństwem. Rodziców zastała w salonie. Siedzieli na kanapie i przeglądali jakieś dokumenty. W tle leciała po cichu z odtwarzacza muzyka klasyczna. Zebrała się na odwagę. Teraz albo nigdy.
- Koniec z tym - powiedziała twardo.
Unieśli głowy zaskoczeni jej głosem.
- Z czym? - spytała matka.
- Z waszą władzą nad moim życiem. Oddaję waszą kartę kredytową. Przelałam na to konto pieniądze za treningi, na które mnie posyłaliście. A to są kluczyki do samochodu - położyła je na stoliku i spojrzała na nich z mocą. - Nie jestem wam już nic winna. Zaczynam nowe życie z dala od was i waszej tyranii.
- Co ty mówisz dziecko? - matka wyglądała jakby się miała za chwilę rozpłakać. Na nią to jednak już nie podziałało.
- Nie jestem już dzieckiem - głos dziewczyny był nieustępliwy. - Potrafię już walczyć o swoje.
- Niewdzięczna gówniara! - wydarł się ojciec, podnosząc przy tym z kanapy. - Myślisz, że jak odwalisz to całe przedstawienie, to my ci tak po prostu damy spokój?! Żadna mała zdzira nie będzie dyktować mi warunków!
Nie zdążyła się uchylić nim jego pięść wylądowała na jej policzku. Poczuła przeszywający ból i upadła na podłogę. Z oczu pociekły jej łzy. Ogarnęły ją spazmy przerażenia.
- Ja rządzę w tym domu! - darł się dalej mężczyzna. - Od przyszłego sezonu wracasz do piłki ręcznej! Potraktuj to jako wyrozumiałość, że pozwalam dograć ci ten sezon do końca. Jednak w przyszłym roku siatkówka raz na zawsze zniknie z twojego życia! Osobiście tego dopilnuję.
Poczuła panikę. Rzuciła błagalne spojrzenie matce, lecz ta udawała, że tego nie zauważa. Ostry ból przeszył jej serce. Zrozumiała, że jest całkiem sama i nikt jej nie pomoże.
- Zwiążesz się z Przemkiem i to on zostanie w przyszłości twoim mężem. Nie ma co do tego żadnej dyskusji. Już dawno wybrałem go na swojego zięcia. A teraz przestań się mazgaić i zjeżdżaj stąd!
Podniosła się chwiejnie z podłogi. Nogi jej się straszliwie trzęsły. Była przerażona jak jeszcze nigdy dotąd. W końcu ojciec po raz pierwszy podniósł na nią rękę i otwarcie jej groził.
- Jutro się z nim umówisz na randkę, a ja to sprawdzę - jego głos mroził krew w jej żyłach. - Będzie lepiej dla ciebie, jeśli mnie posłuchasz.




BARTEK:

         Głośna muzyka pulsowała w jego głowie. Wokół niego poruszał się ożywiony tłum. Procenty, które wypił powoli dawały o sobie znać. Chwiał się lekko, ale mimo to nie przestawał tańczyć. Poczuł, że ktoś się o niego ociera. Zauważył niską, rudą dziewczynę. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat. Uśmiechała się do niego zalotnie, zmysłowo poruszając się w tańcu. Odpowiedział jej szerokim uśmiechem i oparł dłonie o jej biodra, którymi kusząco kołysała. Zbliżali się do siebie coraz bliżej. Po chwili ich ciała zderzały się o siebie, wywołując u nich elektryzujące wrażenie.
        Przetańczyli tak kilka piosenek, aż dziewczyna złapała go za rękę i wyprowadziła z tłumu. Skierowali się w kierunku toalety. Weszli do środka. Bartek nie miał pojęcia czy jest ona przeznaczona dla kobiet czy dla mężczyzn. Jedna z kabin była zajęta i dochodziły z niej jednoznaczne dźwięki. Ruda przyciągnęła go do siebie i zachłannie wpiła się w jego usta. Szybko wepchnął ją do wolnej kabiny. Usiadł na sedesie, a ona na nim okrakiem. Rozpiął rozporek i już po chwili był w niej. Czuł jak drży. Wbił palce w jej pośladki i posuwał ją szybko. Nie bawił się w żadne czułości. W końcu w takie miejsce przychodzi się tylko, żeby się wyzbyć nadmiaru podniecenia. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Nie przeszkadzało mu to, że każdy może ich usłyszeć. Było mu to wręcz obojętne. Dyszał ciężko, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Objęła go mocno jakby był jej ostatnią deską ratunku.
        Wstał, zrzucając ją z siebie, i wyszedł z łazienki, po drodze wychwytując pożądliwe spojrzenie kobiety odzianej w skąpą sukienkę. Uśmiechnął się do niej zachęcająco i ruszył w stronę parkingu. Wiedział, że pójdzie za nim. Wiedział też, że nie spędzi tej nocy samotnie, a o to właśnie chodzi.




ŁUKASZ:

        Samolot wystartował i każdy kilometr oddalał go od tego całego bałaganu, który zawitał w jego życiu nieproszony. Ostatni raz spojrzał na horyzont Warszawy. Nie chciał dłużej myśleć o swoim nieudanym małżeństwie, przez które omal nie zrobił czegoś głupiego, co mogło go kosztować życie. Nie dość, że upił się jak nigdy, to niemalże wyskoczył z balkonu! Na szczęście w porę pojawiła się jego siostra. To właśnie Sylwia doprowadzała go do porządku przez ostatnie dni. To dzięki niej zrozumiał, że nie ma sensu tracić nerwów z powodu kobiety, która nie potrafiła docenić jego najprawdziwszej miłości.
       Odwrócił głowę od okna i założył słuchawki. Po chwili jego myśli zalała muzyka. Przez następne miesiące postanowił się skupić jedynie na siatkówce. To był jego cel. Ważne było, żeby jakiś miał, więc go sobie znalazł. odetnie się od tego całego zamieszania i odda serce pasji, która nigdy go nie zawiodła. To siatkówka stanie się jego najbliższą przyjaciółką. Jego serce natomiast pozostanie szczelnie zamknięte i już nikt nigdy nie uzyska do niego dostępu.




ANDRZEJ:

       Wysiadł z samochodu i od razu ją ujrzał. Stała z koleżankami i żywo o czymś dyskutowała. Wyglądała ślicznie w fioletowej bluzie i dresach. Jej blond włosy opadały kaskadami na jej ramiona.
- Cześć, dziewczyny - przywitał się. Nie uszło jego uwadze, że kilka z nich sapnęło z wrażenia i zaczęło robić maślane oczy w jego stronę. Całkowicie to zignorował. - Możemy porozmawiać? - zwrócił się do Patki.
- Jasne - uśmiechnęła się i odeszła na bok.
Usiedli na drewnianej ławeczce. Lekki wiaterek łaskotał ich twarze. Spojrzał na nią i poczuł, że opuszcza go odwaga.
- O czym chciałeś porozmawiać? - odezwała się, gdy cisza się przedłużała.
- Ja... Umówisz się ze mną na randkę? - wypalił jednym tchem.
Dziewczyna długo wpatrywała się w przestrzeń nim mu odpowiedziałam. Właściwie tracił już nadzieję, że kiedykolwiek to zrobi.
- Niech będzie - uśmiechnęła się lekko. - Jutro wieczorem możesz mnie gdzieś zabrać.
Wyszczerzył się tak jakby dostał wymarzony prezent na urodziny.
- Przyjadę po ciebie o osiemnastej.
- Super, tylko jest jeden mały problem... Nie wiesz gdzie mieszkam - zaśmiała się.
- No tak. Zapisz mi adres - podał jej telefon.
Tak też zrobiła, dodając jeszcze swój numer komórki.
Cmoknął ją szybko w czoło i pobiegł w kierunku hali. Za pięć minut miał trening, więc musiał się spieszyć, żeby znowu nie biegać karnych kółek. Był przeszczęśliwy i chciało mu się skakać i krzyczeć z radości jednocześnie. Co prawda nie powiedział Patce o swoich uczuciach, ale zaprosił ją na randkę i nie odmówiła! To może być wspaniały początek!
          Nie mógł wiedzieć, że ktoś może go ubiec...




MICHAŁ:

         Ziemniaki się gotowały, więc zmniejszył pod nimi ogień. Wziął do ręki nóż i zabrał się za krojenie ogórka. Zerknął na zegarek. Miał jeszcze trzy godziny do wyjazdu do Częstochowy. Jutro grali mecz o Superpuchar Polski z Asseco Resovią Rzeszów.
- Mama! - usłyszał głos synka dobiegający z salonu.
Wyszedł z kuchni i zobaczył jak kobieta, którą kiedyś kochał przytula mocno do siebie Oliwiera. Wreszcie się od niego odsunęła i spojrzała na Michała.
- Cześć - przywitała się tylko ze względu na syna. Bawiła się w udawanie, że wszystko jest w porządku.
Kiwnął głową i poszedł dokończyć obiad. On nie potrafił tak grać. Nie potrafił oszukiwać samego siebie. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się Daga. Zauważył, że ma na sobie bluzkę mocno opijającą biust. W dodatku wydawało mu się, że zmieniła fryzurę, ale nie umiał do końca określić w jaki sposób.
- Co u twoich rodziców? - zapytał wyjmując śmietanę z lodówki.
- Dobrze - zdawało mu się czy była zaskoczona pytaniem?
- Skończyli już roboty w ogrodzie?
Kiedy cisza się przedłużała, spojrzał na nią.Miała niepewną minę. Zagryzła dolną wargę i usilnie się nad czymś zastanawiała. Nachylił się nad nią, żeby wyjąć z szafki miskę i wtedy to poczuł - zapach obcych perfum. Bardzo silny zapach męskich perfum. Co to miało do cholery być?!
- Dokończ za mnie. Muszę się spakować - wyszedł szybko z pomieszczenia i pobiegł do sypialni. rzucił się na łóżko i zawył bezgłośnie. Miał ochotę się rozpłakać jak małe dziecko. Dłonie mu drżały, a głos uwiązł w gardle. Czuł się jak skończony dureń. Okłamywała go i jeździła na spotkania z kochankiem. Najgorsza była myśl, że to będzie musiało wyjść na jaw i Oli będzie najbardziej pokrzywdzony. Zakuło go w sercu. W życiu by nie przypuszczał, że przyjdzie mu zmierzyć się z takim problemem. Ma udawać, że nic nie zauważył czy pobiec do niej i wykrzyczeć jej w twarz, że wie, że się z kimś na boku spotyka?
          Zrezygnowany podniósł się i chwycił w dłonie ich ślubne zdjęcie. Mimo iż nic już nie czuł do tej kobiety, to zdrada bolała. Nie potrafił jej tego wybaczyć, choć przecież nie miał prawa już jej przy sobie trzymać skoro z niej zrezygnował i jej nie kochał. Nie umieli już być ze sobą szczęśliwi, a Daga swoją zdradą dobitnie to udowodniła.




ZBYSZEK:

          Słyszał hałas panujący na hali. Radosne podekscytowanie dało się czuć wszędzie. Spojrzał na swoich kolegów z drużyny. Wszyscy się uśmiechali i byli wyluzowani. Za chwilę mieli rozegrać pierwszy mecz w tym roku. Wbiegł razem z innymi na boisko, a wrzawa na trybunach wzrosła. Po drugiej stronie siatki była drużyna Jastrzębskiego Węgla. Dziwnie się czuł, patrząc na nich. Przecież kilka miesięcy temu był jednym z nich. teraz jednak już nic nie było takie samo. Zdecydował się grać jako atakujący również w sezonie ligowym. Poza tym on i Misiek... Ta historia była już skończona.
- Patrzcie kto przyszedł nam kibicować - zaśmiał się Igła.
Podążył za jego spojrzeniem i zamarł. W sekcji dla rodzin i najbliższych siedziała Ona. Towarzyszyła jej Anka, która była zajęta teraz robieniem zdjęć. Największą ironią było jednak to, że po jej drugiej stronie siedziała Asia.
- Młode chcą się od nas czegoś nauczyć - wyszczerzył się libero i pomachał dziewczynom. Od razu odpowiedziały mu tym samym.
Potem ich spojrzenia się skrzyżowały. Zrobiło mu się nieznośnie gorąco. Pierwszy odwrócił wzrok. W końcu tuż koło niej była jego narzeczona i mogła coś zauważyć.
         Westchnął i poszedł do reszty chłopaków. Nie rozmawiał z Klaudią od ich spotkania we wtorek. Ciągle się mijali. Zresztą sam nie wiedział co miałby jej powiedzieć. Że jej pocałunek sprawił, choć to banalne, że poczuł się jak w niebie? Że nigdy nie był bardziej szczęśliwy? Że marzył o tym by zrobiła to jeszcze raz? Że śnił o niej każdej nocy? Że była jego największym grzechem i pokusą? Że nie wyobrażał sobie, że miałby w ogóle jej nie widywać? Że tęsknił na nią nocami? Że pragnął by była jego pierwszym widokiem o poranku? Zrezygnowany pokręcił głową. To nie miało sensu i prawa się wydarzyć. A jednak - stało się. Musiał teraz żyć z tego konsekwencjami.
          Rozległ się gwizdek rozpoczynający mecz. Musiał więc zrzucić z siebie to wszystko i całym sobą skupić się na grze.




KLAUDIA:

          Zakończył się właśnie pierwszy mecz Asseco Resovii w III Międzynarodowym Turnieju im. Jana Strzelczyka. Drużyna zwyciężyła 3:1 z Jastrzębskim Węglem. Było dużo emocji. Zwłaszcza, gdy w trzecim secie Rzeszowianie dali się wybić z rytmu, a w czwartym musieli grać na przewagi.
          Klaudia podniosła się z krzesła zmęczona, tak jakby sama przed chwilą stoczyła bój. Rozejrzała się i stwierdziła, że Anka rozpłynęła się w powietrzu. Jakie to dla niej typu. Raz jest, a po chwili już jej nie ma i możesz szukać igły w stogu siana.
- Wspaniałe spotkanie, prawda? - usłyszała kobiecy głos za sobą.
Obróciła się i od razu tego pożałowała. Zagadał ją nie kto inny jak Joanna Michalska - narzeczona Zbyszka.
- Tak, to prawda - odparła słabym głosem.
- Jestem taka dumna ze Zbyszka - kobieta uśmiechała się szeroko.
Klaudia zupełnie nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć. Na szczęście uratował ją sam zainteresowany.
- Podobało się? - zapytał wesołym głosem.
Od razu przed oczami stanął jej ich pocałunek. Miała ochotę walnąć się w głowę. Głupia!
- Oczywiście. Byłeś cudowny - Asia czule go pocałowała.
Dziewczynie na ten widok zachciało się płakać, ale w porę się opanowała, choć łzy już napłynęły do jej oczu.
- To ja już pójdę - powiedziała. - Do zobaczenia.
- Czekaj - zawołał Zbyszek. - Chciałem z tobą porozmawiać.
Westchnęła, obawiając się najgorszego.
- W porządku.
Podał jej dłoń i pomógł przejść przez barierki.
- Zobaczymy się później - rzucił w stronę narzeczonej i trzymając dłoń na Klaudii plecach pokierował ją w stronę wyjścia. Następnie wybrał korytarz, na którym nikogo nie było.
- Słuchaj... - zaczęli jednocześnie.
Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Ta sytuacja oczyściła i rozluźniła atmosferę między nimi.
- Chciałam cię przeprosić - odezwała się dziewczyna, patrząc gdzieś w dal. - Nie powinnam cię całować. Przecież masz wziąć ślub.
Usłyszała jak wzdycha, więc odważyła się nie niego spojrzeć. Wydawał się być zagubiony.
- Wszystko w porządku? - zapytała drżącym głosem.
Spojrzał jej prosto w twarz. W oczach miał łzy i wyglądał tak bezbronnie. W życiu by nie uwierzyła, że przyjdzie jej zobaczyć Zbyszka Bartmana na prawie że płaczącego. Niewiele myśląc przytuliła go. Zanurzył twarz w jej włosach. Nie była pewna, ale chyba szlochał. Objęła go mocniej, mając nadzieję, że to coś pomoże.
         Nie wiedziała jak długo tak stali, aż w końcu się od siebie oderwali. Zbyszek pochylał się nad nią z prośbą w oczach. Nie mogła mu odmówić. Zbliżyła swoje usta do jego warg i już po chwili zalała ją fala gorąca, gdy ją pocałował. Robił to bez opamiętania. Mimo jego gwałtowności czuła się bezpiecznie. Po jakimś czasie jego pocałunki stały się łagodne i czułe. Nogi zrobiły jej się jak z waty, a serce waliło jak młotem. Czuła się doceniana, szanowana i pożądana.
         W końcu jednak skończył tę iddylę, a na jej policzek skapła jego łza.
- Tak bardzo cię przepraszam - szepnął, pocałował ją w czoło i po raz ostatni spoglądając w jej oczy, odszedł bez pożegnania. 












_______________________________________________________

Jest 10! ;D
Pisane w środku nocy, ale mimo to mam nadzieję, że obyło się bez błędów. Teraz pozostało mi jeszcze ponadrabiać wszystko u was, bo przez ten tydzień trochę się uzbierało, a ta noc to moja jedyna okazja ku temu. Dlaczego nikt mnie nie ostrzegł, że będę miała w trzeciej klasie tyle roboty, ja się pytam? Eh... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że jakoś dam radę.

Pozdrawiam, K ;D

P.S.

Resovia zdobyła superpuchar hip hip hurrra! Oglądałam ten mecz cała w nerwach, co się  za chwilę wydarzy i na szczęście chłopcy mnie nie zawiedli, bo dla nich olałam lekcje xd 
A dzisiaj Jastrzębie wygrało z Częstochową 3:0 i to spotkanie oglądało mi się luzacko i bez stresu. W dodatku teksty panów komentatorów sprawnie poprawiły mi humor ;D

niedziela, 13 października 2013

ROZDZIAŁ 9


KLAUDIA:

        Przez całą noc nie mogła zmrużyć oka. Bez przerwy myślała o Zbyszku i ich pocałunku. Targały nią sprzeczne emocje. Z jednej strony była podekscytowana i zachwycona. To był jej pierwszy prawdziwy pocałunek. W dodatku dokładnie taki jaki sobie wymarzyła, a może nawet lepszy. Przez tę chwilę czuła się najszczęśliwsza na świecie i chciała aby to trwało i nigdy się nie skończyło. Chciała smakować jego ust, które tak czule ją dotykały. Chciała poczuć pod palcami jego szorstki zarost na policzku. Marzyła o tym z całego serca. Zbyszek bardzo jej imponował. Pragnęła by widział w niej kobietę zamiast małolaty.
        Z drugiej strony była przerażona. Przecież to ona wszystko zaczęła. Bała się, że ma jej to za złe. W końcu ma narzeczoną. Boże! Co ona narobiła? Przecież przysięgała sobie, że nigdy nie zainteresuje się zajętym chłopakiem. I co? Pocałowała mężczyznę, który miał się ożenić. Boże, jaka ona była głupia! Kompletnie jej odbiło! Czuła się podle. Wiedziała, że nie będzie miała odwagi spojrzeć Zbyszkowi w oczy po tym co zrobiła. Jednak musiała go przeprosić. Była mu to winna.
        Westchnęła głęboko. Gorzej już swojego pobytu w Rzeszowie zacząć nie mogła...




PATRYCJA:

         Po wyjątkowo męczącym treningu wyszła z hali i ruszyła w kierunku mieszkania.
- Patka, czekaj! - usłyszała za sobą wołanie i ujrzała zbliżającego się do niej Marka. - Pójdziemy razem? - zapytał.
Zgodziła się z ochotą i ruszyli. Rozmawiali o siatkówce, ale dziewczyna nie mogła się do końca skupić. Czuła bowiem na sobie bez przerwy spojrzenia chłopaka. ich dłonie parę razy się ze sobą zderzyły, a ją przechodził wtedy silny prąd. Nie poznawała samej siebie. Czyż nie obiecała sobie, że żaden chłopak się już do niej nie zbliży? Czy to nie dlatego trzymała Andrzeja na dystans?
- No to jesteśmy - stanęli przed drzwiami do klatki schodowej jej bloku.
- Wejdziesz? - zapytała ,sama się sobie dziwiąc.
- Dzięki, ale następnym razem - uśmiechnął się tak, że aż zmiękły jej kolana. - Jestem już spóźniony.
- W porządku. To do zobaczenia - pomachała mu jak jakaś idiotka i weszła do środka.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Co jej strzeliło do głowy?! Przecież obiecała sobie, że nigdy więcej!
      Nagle ktoś gwałtownie przyparł ją do ściany. Ogarnęła ją ta sama panika co trzy lata temu. Już chciała zacząć wrzeszczeć wniebogłosy, kiedy rozpoznała stojącą przed nią osobę. Marek!
Nim zdołała pomyśleć o czymkolwiek jeszcze, namiętnie wpił się w jej usta...




BARTEK:

        Leżał na kanapie, paląc papierosa i wpatrując się tępo w ścianę. Z łazienki dochodził go  odgłos wody lejącej się z prysznica. Zastanawiał się co się właściwie z nim stało. Nigdy taki nie był. Nie chciał taki być. Kobiety traktował z należytym szacunkiem. Teraz jednak te jego dobre cechy gdzieś się ulotniły. Bał się cierpienia i bólu, więc postanowił być chłodny i obojętny.
         Drzwi do łazienki się uchyliły i do salonu weszła seksowna blondynka z baru. Miała na sobie jego czarny szlafrok. Wyglądała w nim jak w worku. Kobieta położyła się koło niego i wyjęła papierosa z jego ust. Zaciągnęła się głęboko, wydając przy tym zmysłowe pomruki. Patrzył na nią, lecz poza pięknym ciałem nie dostrzegał nic więcej. Wstał i poszedł do barku. Mimo wczesnej godziny zrobił sobie drinka i sączył go powoli, opierając się o komodę. Blondynka wypaliła do końca papierosa i podeszła do niego, ściągając po drodze szlafrok. Patrzał na jej piersi i czuł, że ogarnia go coraz większe podniecenie. Wyjęła szklankę z jego dłoni i odstawiła na półkę. Przeciągnęła językiem po jego szyi, wywołując u niego przyjemne dreszcze. Złapał w dłonie jej pośladki. Uśmiechnęła się dziko i zsunęła z niego bokserki. Już po chwili przed nim klęczała, doprowadzając go na skraj szaleństwa. Krzyczał i charczał, wbijając palce w jej włosy. Kobieta bez skrępowania wstała, dłońmi gładząc go po pośladkach. Czuł, że już dłużej nie wytrzyma. Przyssał się do jej piersi, dłońmi wędrując po jej kobiecości. Jęczała przy tym rozkosznie. Z zadowoleniem stwierdził,że mu się poddaje. Rzucił ją na podłogę i wbił się w nią, nie zwracając przy tym uwagi czy nie robi jej krzywdy. Poruszał się gwałtownie, brutalnie wbijając palce w jej ramiona. Blondynka obejmowała go mocno, wykrzykując coś po rosyjsku. W końcu doszedł i opadł bez si na ziemię. Spojrzał na swoją towarzyszkę. Była mokra od potu, a na jej policzkach jeszcze nie wyschły łzy. Cała się trzęsła niczym w gorączce. Zauważył w jej oczach ból i zdał sobie sprawę, że potraktował ją jak zwierzę. Gdzieś w głębi siebie wstydził się za swoje zachowanie, jednak teraz miał wrażenie, że ta dzikość i władczość jest mu potrzebna. Postanowił, że od teraz jego życiu będzie towarzyszyło ryzyko zniszczenia wszystkiego co wypracował sobie przez lata ciężkiej pracy. 
          Seks, używki i zabawa...




ŁUKASZ:

         Ciemne niebo było całkowicie zachmurzone. Nie dało się dostrzec żadnych gwiazd. Cisza jaka panowała nie dawała mu spokoju. W jego głowie huczało. Miał już tego dość. Chciał choć na chwilę to wszystko wyłączyć. Marzył by zapomnieć. Ale jak można zapomnieć o tylu latach razem spędzonych? Jedenaście lat to szmat czasu! Jak ma zapomnieć o każdej wspólnej chwili,jej dotyku, głosie? Jak ma zapomnieć ile dla niego znaczyła i nadal znaczy? Jak ma zapomnieć o ich wspólnych marzeniach, celach?
         Nalał sobie kolejny kieliszek wódki i od razu go opróżnił. Zapiekło go w gardle, ale miał to gdzieś. Potrafił jedynie skupić się na bólu w swoim sercu, który rozrywał go od środka. Wypił kolejny kieliszek, a po nim następny i następny. tracił powoli poczucie czasu. Momentami zapominał nawet gdzie się znajduje. Jedno jednak nie potrafiło wyjść z jego głowy nawet na chwilę.Zdradzała go! Oszukiwała! Kłamała! Każdy jej pocałunek, każdy jej dotyk, każde słowo to była tylko gra. Udawała przez tak długi czas! Jak mogła?! Po jego policzkach pociekły łzy. Starł je szybko, jakby się ich wstydząc. Był już zmęczony. Cała ta sytuacja odebrała mu energię i chęć do życia.
         Wstał i chwiejnym krokiem udał się w stronę balkonowej barierki. Wychylił się. Cóż, było bardzo wysoko. Długo by leciał. Ciekawe jakie to uczucie tak spadać. Jest się w stanie wtedy o czymkolwiek myśleć? Przed oczami stanęła mu jej twarz, jej zaokrąglony brzuch i ten jej kochanek. Boże! Tak bardzo chciał wymazać ten widok z pamięci, nie móc go już nigdy więcej zobaczyć. Może gdy będzie spadał to wyfrunie on z jego głowy? Gdyby uderzył w ten chodnik na dole z pewnością rozbiłby sobie głowę. Wtedy już nigdy nie nawiedziłby go ten obraz, nie czułby już tego bólu...
- Łukasz, co ty wyprawiasz?! - Sylwia z siłą jakiej się po niej nie spodziewał odciągnęła go od barierki, przez którą przełożył już jedną nogę.
- Chciałem zabrać to z mojej głowy - wyjaśnił potulnie, opierając się o siostrę całym swoim ciałem.
- Boże! Chciałeś się zabić? - jej głos się załamał. Zauważył, że w oczach miała łzy, a jej policzki były mokre.
- Nie - pokręcił gwałtownie głową. Zbyt gwałtownie, gdyż zrobiło mu się niedobrze. - Tylko polecieć.
- Jesteś kompletnie zalany- westchnęła i jakimś cudem doholowała go do sypialni, gdzie od razu rzucił się na łóżko.
Ściągnęła jego buty, w których był odkąd wrócił ze spotkania z Agnieszką, i przykryła go kołdrą.
- Zostaniesz ze mną? - wyglądał teraz jak malutki chłopiec i patrzył na nią w taki sam sposób jak robił to, kiedy byli jeszcze dziećmi. Nigdy nie potrafiła mu wtedy odmówić. Teraz też nie stało się inaczej.
- Dobrze. Niech ci będzie - ostrożnie położyła się obok Łukasza. - Przynajmniej cię przypilnuję, jeśli znowu wpadniesz na jakiś idiotyczny pomysł.
Mężczyzna w odpowiedzi jedynie wymruczał coś pod nosem, a po chwili spał już głębokim snem.




______________________________________________________________________________

Bardzo przepraszam za moją nieobowiązkowość. Muszę się wreszcie nauczyć wyrabiać ze wszystkim, bo inaczej w życiu nie poradzę sobie na studiach. Dlatego też obiecuję poprawę i od teraz będę dodawać rozdziały regularnie co tydzień.

Wiem, że ten na górze jest strasznie krótki i za to też przepraszam. Następny będzie lepszy i ciekawszy.

Pozdrawiam was serdecznie, K ;)