piątek, 18 października 2013

ROZDZIAŁ 10


KINIA:

        Zaparkowała przed domem, w którym spędziła swoje dzieciństwo. W jej oczach był on więzieniem. Klatką, z której nie mogła się wydostać. Zawsze mówiono jej co ma robić. Narzucano oczekiwania i obce ambicje w każdym aspekcie jej życia. Dzisiaj jednak zamierzała to zmienić.
        Odetchnęła głęboko i zgasiła silnik. Wyciągnęła kluczyk ze stacyjki i szybko wysiadła, nie pozwalając sobie by w chwili słabości szybko stąd odjechała. Stawiała pewne kroki na podjeździe. Nie mogła pozwolić się dłużej więzić. To niszczyło jej życie. Jeśli chciała być kiedykolwiek szczęśliwa, musiała postawić dziś wszystko na jedną kartę. Stanęła przed drzwiami i serce zabiło jej mocniej. Musiała przekonywać samą siebie, że wcale się nie boi i da sobie radę.
       W chwili, gdy uniosła drżącą dłoń do dzwonka, drzwi się otworzyły. W progu stał Paweł i patrzył na nią ze zdziwieniem, ale też lekką kpiną w oczach. Minęła go bez słowa. Wiedziała, że on jej nie pomoże. Nigdy nie było między nimi więzi, która powinna być między rodzeństwem. Rodziców zastała w salonie. Siedzieli na kanapie i przeglądali jakieś dokumenty. W tle leciała po cichu z odtwarzacza muzyka klasyczna. Zebrała się na odwagę. Teraz albo nigdy.
- Koniec z tym - powiedziała twardo.
Unieśli głowy zaskoczeni jej głosem.
- Z czym? - spytała matka.
- Z waszą władzą nad moim życiem. Oddaję waszą kartę kredytową. Przelałam na to konto pieniądze za treningi, na które mnie posyłaliście. A to są kluczyki do samochodu - położyła je na stoliku i spojrzała na nich z mocą. - Nie jestem wam już nic winna. Zaczynam nowe życie z dala od was i waszej tyranii.
- Co ty mówisz dziecko? - matka wyglądała jakby się miała za chwilę rozpłakać. Na nią to jednak już nie podziałało.
- Nie jestem już dzieckiem - głos dziewczyny był nieustępliwy. - Potrafię już walczyć o swoje.
- Niewdzięczna gówniara! - wydarł się ojciec, podnosząc przy tym z kanapy. - Myślisz, że jak odwalisz to całe przedstawienie, to my ci tak po prostu damy spokój?! Żadna mała zdzira nie będzie dyktować mi warunków!
Nie zdążyła się uchylić nim jego pięść wylądowała na jej policzku. Poczuła przeszywający ból i upadła na podłogę. Z oczu pociekły jej łzy. Ogarnęły ją spazmy przerażenia.
- Ja rządzę w tym domu! - darł się dalej mężczyzna. - Od przyszłego sezonu wracasz do piłki ręcznej! Potraktuj to jako wyrozumiałość, że pozwalam dograć ci ten sezon do końca. Jednak w przyszłym roku siatkówka raz na zawsze zniknie z twojego życia! Osobiście tego dopilnuję.
Poczuła panikę. Rzuciła błagalne spojrzenie matce, lecz ta udawała, że tego nie zauważa. Ostry ból przeszył jej serce. Zrozumiała, że jest całkiem sama i nikt jej nie pomoże.
- Zwiążesz się z Przemkiem i to on zostanie w przyszłości twoim mężem. Nie ma co do tego żadnej dyskusji. Już dawno wybrałem go na swojego zięcia. A teraz przestań się mazgaić i zjeżdżaj stąd!
Podniosła się chwiejnie z podłogi. Nogi jej się straszliwie trzęsły. Była przerażona jak jeszcze nigdy dotąd. W końcu ojciec po raz pierwszy podniósł na nią rękę i otwarcie jej groził.
- Jutro się z nim umówisz na randkę, a ja to sprawdzę - jego głos mroził krew w jej żyłach. - Będzie lepiej dla ciebie, jeśli mnie posłuchasz.




BARTEK:

         Głośna muzyka pulsowała w jego głowie. Wokół niego poruszał się ożywiony tłum. Procenty, które wypił powoli dawały o sobie znać. Chwiał się lekko, ale mimo to nie przestawał tańczyć. Poczuł, że ktoś się o niego ociera. Zauważył niską, rudą dziewczynę. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat. Uśmiechała się do niego zalotnie, zmysłowo poruszając się w tańcu. Odpowiedział jej szerokim uśmiechem i oparł dłonie o jej biodra, którymi kusząco kołysała. Zbliżali się do siebie coraz bliżej. Po chwili ich ciała zderzały się o siebie, wywołując u nich elektryzujące wrażenie.
        Przetańczyli tak kilka piosenek, aż dziewczyna złapała go za rękę i wyprowadziła z tłumu. Skierowali się w kierunku toalety. Weszli do środka. Bartek nie miał pojęcia czy jest ona przeznaczona dla kobiet czy dla mężczyzn. Jedna z kabin była zajęta i dochodziły z niej jednoznaczne dźwięki. Ruda przyciągnęła go do siebie i zachłannie wpiła się w jego usta. Szybko wepchnął ją do wolnej kabiny. Usiadł na sedesie, a ona na nim okrakiem. Rozpiął rozporek i już po chwili był w niej. Czuł jak drży. Wbił palce w jej pośladki i posuwał ją szybko. Nie bawił się w żadne czułości. W końcu w takie miejsce przychodzi się tylko, żeby się wyzbyć nadmiaru podniecenia. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Nie przeszkadzało mu to, że każdy może ich usłyszeć. Było mu to wręcz obojętne. Dyszał ciężko, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Objęła go mocno jakby był jej ostatnią deską ratunku.
        Wstał, zrzucając ją z siebie, i wyszedł z łazienki, po drodze wychwytując pożądliwe spojrzenie kobiety odzianej w skąpą sukienkę. Uśmiechnął się do niej zachęcająco i ruszył w stronę parkingu. Wiedział, że pójdzie za nim. Wiedział też, że nie spędzi tej nocy samotnie, a o to właśnie chodzi.




ŁUKASZ:

        Samolot wystartował i każdy kilometr oddalał go od tego całego bałaganu, który zawitał w jego życiu nieproszony. Ostatni raz spojrzał na horyzont Warszawy. Nie chciał dłużej myśleć o swoim nieudanym małżeństwie, przez które omal nie zrobił czegoś głupiego, co mogło go kosztować życie. Nie dość, że upił się jak nigdy, to niemalże wyskoczył z balkonu! Na szczęście w porę pojawiła się jego siostra. To właśnie Sylwia doprowadzała go do porządku przez ostatnie dni. To dzięki niej zrozumiał, że nie ma sensu tracić nerwów z powodu kobiety, która nie potrafiła docenić jego najprawdziwszej miłości.
       Odwrócił głowę od okna i założył słuchawki. Po chwili jego myśli zalała muzyka. Przez następne miesiące postanowił się skupić jedynie na siatkówce. To był jego cel. Ważne było, żeby jakiś miał, więc go sobie znalazł. odetnie się od tego całego zamieszania i odda serce pasji, która nigdy go nie zawiodła. To siatkówka stanie się jego najbliższą przyjaciółką. Jego serce natomiast pozostanie szczelnie zamknięte i już nikt nigdy nie uzyska do niego dostępu.




ANDRZEJ:

       Wysiadł z samochodu i od razu ją ujrzał. Stała z koleżankami i żywo o czymś dyskutowała. Wyglądała ślicznie w fioletowej bluzie i dresach. Jej blond włosy opadały kaskadami na jej ramiona.
- Cześć, dziewczyny - przywitał się. Nie uszło jego uwadze, że kilka z nich sapnęło z wrażenia i zaczęło robić maślane oczy w jego stronę. Całkowicie to zignorował. - Możemy porozmawiać? - zwrócił się do Patki.
- Jasne - uśmiechnęła się i odeszła na bok.
Usiedli na drewnianej ławeczce. Lekki wiaterek łaskotał ich twarze. Spojrzał na nią i poczuł, że opuszcza go odwaga.
- O czym chciałeś porozmawiać? - odezwała się, gdy cisza się przedłużała.
- Ja... Umówisz się ze mną na randkę? - wypalił jednym tchem.
Dziewczyna długo wpatrywała się w przestrzeń nim mu odpowiedziałam. Właściwie tracił już nadzieję, że kiedykolwiek to zrobi.
- Niech będzie - uśmiechnęła się lekko. - Jutro wieczorem możesz mnie gdzieś zabrać.
Wyszczerzył się tak jakby dostał wymarzony prezent na urodziny.
- Przyjadę po ciebie o osiemnastej.
- Super, tylko jest jeden mały problem... Nie wiesz gdzie mieszkam - zaśmiała się.
- No tak. Zapisz mi adres - podał jej telefon.
Tak też zrobiła, dodając jeszcze swój numer komórki.
Cmoknął ją szybko w czoło i pobiegł w kierunku hali. Za pięć minut miał trening, więc musiał się spieszyć, żeby znowu nie biegać karnych kółek. Był przeszczęśliwy i chciało mu się skakać i krzyczeć z radości jednocześnie. Co prawda nie powiedział Patce o swoich uczuciach, ale zaprosił ją na randkę i nie odmówiła! To może być wspaniały początek!
          Nie mógł wiedzieć, że ktoś może go ubiec...




MICHAŁ:

         Ziemniaki się gotowały, więc zmniejszył pod nimi ogień. Wziął do ręki nóż i zabrał się za krojenie ogórka. Zerknął na zegarek. Miał jeszcze trzy godziny do wyjazdu do Częstochowy. Jutro grali mecz o Superpuchar Polski z Asseco Resovią Rzeszów.
- Mama! - usłyszał głos synka dobiegający z salonu.
Wyszedł z kuchni i zobaczył jak kobieta, którą kiedyś kochał przytula mocno do siebie Oliwiera. Wreszcie się od niego odsunęła i spojrzała na Michała.
- Cześć - przywitała się tylko ze względu na syna. Bawiła się w udawanie, że wszystko jest w porządku.
Kiwnął głową i poszedł dokończyć obiad. On nie potrafił tak grać. Nie potrafił oszukiwać samego siebie. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się Daga. Zauważył, że ma na sobie bluzkę mocno opijającą biust. W dodatku wydawało mu się, że zmieniła fryzurę, ale nie umiał do końca określić w jaki sposób.
- Co u twoich rodziców? - zapytał wyjmując śmietanę z lodówki.
- Dobrze - zdawało mu się czy była zaskoczona pytaniem?
- Skończyli już roboty w ogrodzie?
Kiedy cisza się przedłużała, spojrzał na nią.Miała niepewną minę. Zagryzła dolną wargę i usilnie się nad czymś zastanawiała. Nachylił się nad nią, żeby wyjąć z szafki miskę i wtedy to poczuł - zapach obcych perfum. Bardzo silny zapach męskich perfum. Co to miało do cholery być?!
- Dokończ za mnie. Muszę się spakować - wyszedł szybko z pomieszczenia i pobiegł do sypialni. rzucił się na łóżko i zawył bezgłośnie. Miał ochotę się rozpłakać jak małe dziecko. Dłonie mu drżały, a głos uwiązł w gardle. Czuł się jak skończony dureń. Okłamywała go i jeździła na spotkania z kochankiem. Najgorsza była myśl, że to będzie musiało wyjść na jaw i Oli będzie najbardziej pokrzywdzony. Zakuło go w sercu. W życiu by nie przypuszczał, że przyjdzie mu zmierzyć się z takim problemem. Ma udawać, że nic nie zauważył czy pobiec do niej i wykrzyczeć jej w twarz, że wie, że się z kimś na boku spotyka?
          Zrezygnowany podniósł się i chwycił w dłonie ich ślubne zdjęcie. Mimo iż nic już nie czuł do tej kobiety, to zdrada bolała. Nie potrafił jej tego wybaczyć, choć przecież nie miał prawa już jej przy sobie trzymać skoro z niej zrezygnował i jej nie kochał. Nie umieli już być ze sobą szczęśliwi, a Daga swoją zdradą dobitnie to udowodniła.




ZBYSZEK:

          Słyszał hałas panujący na hali. Radosne podekscytowanie dało się czuć wszędzie. Spojrzał na swoich kolegów z drużyny. Wszyscy się uśmiechali i byli wyluzowani. Za chwilę mieli rozegrać pierwszy mecz w tym roku. Wbiegł razem z innymi na boisko, a wrzawa na trybunach wzrosła. Po drugiej stronie siatki była drużyna Jastrzębskiego Węgla. Dziwnie się czuł, patrząc na nich. Przecież kilka miesięcy temu był jednym z nich. teraz jednak już nic nie było takie samo. Zdecydował się grać jako atakujący również w sezonie ligowym. Poza tym on i Misiek... Ta historia była już skończona.
- Patrzcie kto przyszedł nam kibicować - zaśmiał się Igła.
Podążył za jego spojrzeniem i zamarł. W sekcji dla rodzin i najbliższych siedziała Ona. Towarzyszyła jej Anka, która była zajęta teraz robieniem zdjęć. Największą ironią było jednak to, że po jej drugiej stronie siedziała Asia.
- Młode chcą się od nas czegoś nauczyć - wyszczerzył się libero i pomachał dziewczynom. Od razu odpowiedziały mu tym samym.
Potem ich spojrzenia się skrzyżowały. Zrobiło mu się nieznośnie gorąco. Pierwszy odwrócił wzrok. W końcu tuż koło niej była jego narzeczona i mogła coś zauważyć.
         Westchnął i poszedł do reszty chłopaków. Nie rozmawiał z Klaudią od ich spotkania we wtorek. Ciągle się mijali. Zresztą sam nie wiedział co miałby jej powiedzieć. Że jej pocałunek sprawił, choć to banalne, że poczuł się jak w niebie? Że nigdy nie był bardziej szczęśliwy? Że marzył o tym by zrobiła to jeszcze raz? Że śnił o niej każdej nocy? Że była jego największym grzechem i pokusą? Że nie wyobrażał sobie, że miałby w ogóle jej nie widywać? Że tęsknił na nią nocami? Że pragnął by była jego pierwszym widokiem o poranku? Zrezygnowany pokręcił głową. To nie miało sensu i prawa się wydarzyć. A jednak - stało się. Musiał teraz żyć z tego konsekwencjami.
          Rozległ się gwizdek rozpoczynający mecz. Musiał więc zrzucić z siebie to wszystko i całym sobą skupić się na grze.




KLAUDIA:

          Zakończył się właśnie pierwszy mecz Asseco Resovii w III Międzynarodowym Turnieju im. Jana Strzelczyka. Drużyna zwyciężyła 3:1 z Jastrzębskim Węglem. Było dużo emocji. Zwłaszcza, gdy w trzecim secie Rzeszowianie dali się wybić z rytmu, a w czwartym musieli grać na przewagi.
          Klaudia podniosła się z krzesła zmęczona, tak jakby sama przed chwilą stoczyła bój. Rozejrzała się i stwierdziła, że Anka rozpłynęła się w powietrzu. Jakie to dla niej typu. Raz jest, a po chwili już jej nie ma i możesz szukać igły w stogu siana.
- Wspaniałe spotkanie, prawda? - usłyszała kobiecy głos za sobą.
Obróciła się i od razu tego pożałowała. Zagadał ją nie kto inny jak Joanna Michalska - narzeczona Zbyszka.
- Tak, to prawda - odparła słabym głosem.
- Jestem taka dumna ze Zbyszka - kobieta uśmiechała się szeroko.
Klaudia zupełnie nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć. Na szczęście uratował ją sam zainteresowany.
- Podobało się? - zapytał wesołym głosem.
Od razu przed oczami stanął jej ich pocałunek. Miała ochotę walnąć się w głowę. Głupia!
- Oczywiście. Byłeś cudowny - Asia czule go pocałowała.
Dziewczynie na ten widok zachciało się płakać, ale w porę się opanowała, choć łzy już napłynęły do jej oczu.
- To ja już pójdę - powiedziała. - Do zobaczenia.
- Czekaj - zawołał Zbyszek. - Chciałem z tobą porozmawiać.
Westchnęła, obawiając się najgorszego.
- W porządku.
Podał jej dłoń i pomógł przejść przez barierki.
- Zobaczymy się później - rzucił w stronę narzeczonej i trzymając dłoń na Klaudii plecach pokierował ją w stronę wyjścia. Następnie wybrał korytarz, na którym nikogo nie było.
- Słuchaj... - zaczęli jednocześnie.
Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Ta sytuacja oczyściła i rozluźniła atmosferę między nimi.
- Chciałam cię przeprosić - odezwała się dziewczyna, patrząc gdzieś w dal. - Nie powinnam cię całować. Przecież masz wziąć ślub.
Usłyszała jak wzdycha, więc odważyła się nie niego spojrzeć. Wydawał się być zagubiony.
- Wszystko w porządku? - zapytała drżącym głosem.
Spojrzał jej prosto w twarz. W oczach miał łzy i wyglądał tak bezbronnie. W życiu by nie uwierzyła, że przyjdzie jej zobaczyć Zbyszka Bartmana na prawie że płaczącego. Niewiele myśląc przytuliła go. Zanurzył twarz w jej włosach. Nie była pewna, ale chyba szlochał. Objęła go mocniej, mając nadzieję, że to coś pomoże.
         Nie wiedziała jak długo tak stali, aż w końcu się od siebie oderwali. Zbyszek pochylał się nad nią z prośbą w oczach. Nie mogła mu odmówić. Zbliżyła swoje usta do jego warg i już po chwili zalała ją fala gorąca, gdy ją pocałował. Robił to bez opamiętania. Mimo jego gwałtowności czuła się bezpiecznie. Po jakimś czasie jego pocałunki stały się łagodne i czułe. Nogi zrobiły jej się jak z waty, a serce waliło jak młotem. Czuła się doceniana, szanowana i pożądana.
         W końcu jednak skończył tę iddylę, a na jej policzek skapła jego łza.
- Tak bardzo cię przepraszam - szepnął, pocałował ją w czoło i po raz ostatni spoglądając w jej oczy, odszedł bez pożegnania. 












_______________________________________________________

Jest 10! ;D
Pisane w środku nocy, ale mimo to mam nadzieję, że obyło się bez błędów. Teraz pozostało mi jeszcze ponadrabiać wszystko u was, bo przez ten tydzień trochę się uzbierało, a ta noc to moja jedyna okazja ku temu. Dlaczego nikt mnie nie ostrzegł, że będę miała w trzeciej klasie tyle roboty, ja się pytam? Eh... Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że jakoś dam radę.

Pozdrawiam, K ;D

P.S.

Resovia zdobyła superpuchar hip hip hurrra! Oglądałam ten mecz cała w nerwach, co się  za chwilę wydarzy i na szczęście chłopcy mnie nie zawiedli, bo dla nich olałam lekcje xd 
A dzisiaj Jastrzębie wygrało z Częstochową 3:0 i to spotkanie oglądało mi się luzacko i bez stresu. W dodatku teksty panów komentatorów sprawnie poprawiły mi humor ;D

niedziela, 13 października 2013

ROZDZIAŁ 9


KLAUDIA:

        Przez całą noc nie mogła zmrużyć oka. Bez przerwy myślała o Zbyszku i ich pocałunku. Targały nią sprzeczne emocje. Z jednej strony była podekscytowana i zachwycona. To był jej pierwszy prawdziwy pocałunek. W dodatku dokładnie taki jaki sobie wymarzyła, a może nawet lepszy. Przez tę chwilę czuła się najszczęśliwsza na świecie i chciała aby to trwało i nigdy się nie skończyło. Chciała smakować jego ust, które tak czule ją dotykały. Chciała poczuć pod palcami jego szorstki zarost na policzku. Marzyła o tym z całego serca. Zbyszek bardzo jej imponował. Pragnęła by widział w niej kobietę zamiast małolaty.
        Z drugiej strony była przerażona. Przecież to ona wszystko zaczęła. Bała się, że ma jej to za złe. W końcu ma narzeczoną. Boże! Co ona narobiła? Przecież przysięgała sobie, że nigdy nie zainteresuje się zajętym chłopakiem. I co? Pocałowała mężczyznę, który miał się ożenić. Boże, jaka ona była głupia! Kompletnie jej odbiło! Czuła się podle. Wiedziała, że nie będzie miała odwagi spojrzeć Zbyszkowi w oczy po tym co zrobiła. Jednak musiała go przeprosić. Była mu to winna.
        Westchnęła głęboko. Gorzej już swojego pobytu w Rzeszowie zacząć nie mogła...




PATRYCJA:

         Po wyjątkowo męczącym treningu wyszła z hali i ruszyła w kierunku mieszkania.
- Patka, czekaj! - usłyszała za sobą wołanie i ujrzała zbliżającego się do niej Marka. - Pójdziemy razem? - zapytał.
Zgodziła się z ochotą i ruszyli. Rozmawiali o siatkówce, ale dziewczyna nie mogła się do końca skupić. Czuła bowiem na sobie bez przerwy spojrzenia chłopaka. ich dłonie parę razy się ze sobą zderzyły, a ją przechodził wtedy silny prąd. Nie poznawała samej siebie. Czyż nie obiecała sobie, że żaden chłopak się już do niej nie zbliży? Czy to nie dlatego trzymała Andrzeja na dystans?
- No to jesteśmy - stanęli przed drzwiami do klatki schodowej jej bloku.
- Wejdziesz? - zapytała ,sama się sobie dziwiąc.
- Dzięki, ale następnym razem - uśmiechnął się tak, że aż zmiękły jej kolana. - Jestem już spóźniony.
- W porządku. To do zobaczenia - pomachała mu jak jakaś idiotka i weszła do środka.
Pokręciła głową z niedowierzaniem. Co jej strzeliło do głowy?! Przecież obiecała sobie, że nigdy więcej!
      Nagle ktoś gwałtownie przyparł ją do ściany. Ogarnęła ją ta sama panika co trzy lata temu. Już chciała zacząć wrzeszczeć wniebogłosy, kiedy rozpoznała stojącą przed nią osobę. Marek!
Nim zdołała pomyśleć o czymkolwiek jeszcze, namiętnie wpił się w jej usta...




BARTEK:

        Leżał na kanapie, paląc papierosa i wpatrując się tępo w ścianę. Z łazienki dochodził go  odgłos wody lejącej się z prysznica. Zastanawiał się co się właściwie z nim stało. Nigdy taki nie był. Nie chciał taki być. Kobiety traktował z należytym szacunkiem. Teraz jednak te jego dobre cechy gdzieś się ulotniły. Bał się cierpienia i bólu, więc postanowił być chłodny i obojętny.
         Drzwi do łazienki się uchyliły i do salonu weszła seksowna blondynka z baru. Miała na sobie jego czarny szlafrok. Wyglądała w nim jak w worku. Kobieta położyła się koło niego i wyjęła papierosa z jego ust. Zaciągnęła się głęboko, wydając przy tym zmysłowe pomruki. Patrzył na nią, lecz poza pięknym ciałem nie dostrzegał nic więcej. Wstał i poszedł do barku. Mimo wczesnej godziny zrobił sobie drinka i sączył go powoli, opierając się o komodę. Blondynka wypaliła do końca papierosa i podeszła do niego, ściągając po drodze szlafrok. Patrzał na jej piersi i czuł, że ogarnia go coraz większe podniecenie. Wyjęła szklankę z jego dłoni i odstawiła na półkę. Przeciągnęła językiem po jego szyi, wywołując u niego przyjemne dreszcze. Złapał w dłonie jej pośladki. Uśmiechnęła się dziko i zsunęła z niego bokserki. Już po chwili przed nim klęczała, doprowadzając go na skraj szaleństwa. Krzyczał i charczał, wbijając palce w jej włosy. Kobieta bez skrępowania wstała, dłońmi gładząc go po pośladkach. Czuł, że już dłużej nie wytrzyma. Przyssał się do jej piersi, dłońmi wędrując po jej kobiecości. Jęczała przy tym rozkosznie. Z zadowoleniem stwierdził,że mu się poddaje. Rzucił ją na podłogę i wbił się w nią, nie zwracając przy tym uwagi czy nie robi jej krzywdy. Poruszał się gwałtownie, brutalnie wbijając palce w jej ramiona. Blondynka obejmowała go mocno, wykrzykując coś po rosyjsku. W końcu doszedł i opadł bez si na ziemię. Spojrzał na swoją towarzyszkę. Była mokra od potu, a na jej policzkach jeszcze nie wyschły łzy. Cała się trzęsła niczym w gorączce. Zauważył w jej oczach ból i zdał sobie sprawę, że potraktował ją jak zwierzę. Gdzieś w głębi siebie wstydził się za swoje zachowanie, jednak teraz miał wrażenie, że ta dzikość i władczość jest mu potrzebna. Postanowił, że od teraz jego życiu będzie towarzyszyło ryzyko zniszczenia wszystkiego co wypracował sobie przez lata ciężkiej pracy. 
          Seks, używki i zabawa...




ŁUKASZ:

         Ciemne niebo było całkowicie zachmurzone. Nie dało się dostrzec żadnych gwiazd. Cisza jaka panowała nie dawała mu spokoju. W jego głowie huczało. Miał już tego dość. Chciał choć na chwilę to wszystko wyłączyć. Marzył by zapomnieć. Ale jak można zapomnieć o tylu latach razem spędzonych? Jedenaście lat to szmat czasu! Jak ma zapomnieć o każdej wspólnej chwili,jej dotyku, głosie? Jak ma zapomnieć ile dla niego znaczyła i nadal znaczy? Jak ma zapomnieć o ich wspólnych marzeniach, celach?
         Nalał sobie kolejny kieliszek wódki i od razu go opróżnił. Zapiekło go w gardle, ale miał to gdzieś. Potrafił jedynie skupić się na bólu w swoim sercu, który rozrywał go od środka. Wypił kolejny kieliszek, a po nim następny i następny. tracił powoli poczucie czasu. Momentami zapominał nawet gdzie się znajduje. Jedno jednak nie potrafiło wyjść z jego głowy nawet na chwilę.Zdradzała go! Oszukiwała! Kłamała! Każdy jej pocałunek, każdy jej dotyk, każde słowo to była tylko gra. Udawała przez tak długi czas! Jak mogła?! Po jego policzkach pociekły łzy. Starł je szybko, jakby się ich wstydząc. Był już zmęczony. Cała ta sytuacja odebrała mu energię i chęć do życia.
         Wstał i chwiejnym krokiem udał się w stronę balkonowej barierki. Wychylił się. Cóż, było bardzo wysoko. Długo by leciał. Ciekawe jakie to uczucie tak spadać. Jest się w stanie wtedy o czymkolwiek myśleć? Przed oczami stanęła mu jej twarz, jej zaokrąglony brzuch i ten jej kochanek. Boże! Tak bardzo chciał wymazać ten widok z pamięci, nie móc go już nigdy więcej zobaczyć. Może gdy będzie spadał to wyfrunie on z jego głowy? Gdyby uderzył w ten chodnik na dole z pewnością rozbiłby sobie głowę. Wtedy już nigdy nie nawiedziłby go ten obraz, nie czułby już tego bólu...
- Łukasz, co ty wyprawiasz?! - Sylwia z siłą jakiej się po niej nie spodziewał odciągnęła go od barierki, przez którą przełożył już jedną nogę.
- Chciałem zabrać to z mojej głowy - wyjaśnił potulnie, opierając się o siostrę całym swoim ciałem.
- Boże! Chciałeś się zabić? - jej głos się załamał. Zauważył, że w oczach miała łzy, a jej policzki były mokre.
- Nie - pokręcił gwałtownie głową. Zbyt gwałtownie, gdyż zrobiło mu się niedobrze. - Tylko polecieć.
- Jesteś kompletnie zalany- westchnęła i jakimś cudem doholowała go do sypialni, gdzie od razu rzucił się na łóżko.
Ściągnęła jego buty, w których był odkąd wrócił ze spotkania z Agnieszką, i przykryła go kołdrą.
- Zostaniesz ze mną? - wyglądał teraz jak malutki chłopiec i patrzył na nią w taki sam sposób jak robił to, kiedy byli jeszcze dziećmi. Nigdy nie potrafiła mu wtedy odmówić. Teraz też nie stało się inaczej.
- Dobrze. Niech ci będzie - ostrożnie położyła się obok Łukasza. - Przynajmniej cię przypilnuję, jeśli znowu wpadniesz na jakiś idiotyczny pomysł.
Mężczyzna w odpowiedzi jedynie wymruczał coś pod nosem, a po chwili spał już głębokim snem.




______________________________________________________________________________

Bardzo przepraszam za moją nieobowiązkowość. Muszę się wreszcie nauczyć wyrabiać ze wszystkim, bo inaczej w życiu nie poradzę sobie na studiach. Dlatego też obiecuję poprawę i od teraz będę dodawać rozdziały regularnie co tydzień.

Wiem, że ten na górze jest strasznie krótki i za to też przepraszam. Następny będzie lepszy i ciekawszy.

Pozdrawiam was serdecznie, K ;)

niedziela, 29 września 2013

ROZDZIAŁ 8


KLAUDIA:

           Ciemne chmury spowiły niebo, ale jej to nie przeszkadzało. Siedziała na ławce w parku i wsłuchiwała się w muzykę płynącą ze słuchawek. Potrzebowała chwili samotności. W mieszkaniu bez przerwy coś się działo, a to było dla niej momentami męczące. Lubiła ciszę i spokój.
Poczuła pierwszą kroplę, która spadła na jej policzek. Jej chłód wywołał u niej dreszcze. Zerwała się z miejsca i wcisnęła słuchawki do kieszeni, żeby nie zmokły. Usłyszała grzmot i po chwili na niebie rozbłysła błyskawica, a na ziemię spadła ulewa. Momentalnie zrobiło się wokół szaro i widoczność stała się bardzo ograniczona. Zaczęła biec co sił. Bała się być poza domem w czasie burzy, zwłaszcza gdy wokół nie było żadnej żywej duszy. Woda ściekała jej z włosów i ubrań. W trampkach miała już kałuże. Deszcz padał tak mocno, że nie rozróżniała niczego dokoła. Przestraszyła się już nie na żarty. Zdała sobie bowiem sprawę, że błądzi po omacku, podczas gdy z nieba uderzają coraz mocniejsze błyskawice.
           Po nieskończenie długim czasie dostrzegła małą altankę ukrytą w drzewach. To był prawdziwy cud, że ją zobaczyła przy tak słabej widoczności. Ruszyła w jej kierunku zdeterminowana by się pod nią schronić. Grzmiało coraz głośniej, a na niebie co chwila błyskało. Wbiegła szybko pod dach altanki i poczuła, że uderza w coś twardego. Uniosła głowę i zamarła. Stał nad nią bowiem nie kto inny jak Zbyszek! Szybko pomógł jej się podnieść. Patrzyli na siebie niepewnie. Panowała między nimi niezręczna cisza. To Klaudia pierwsza odwróciła wzrok, by spojrzeć na niebo, które przecięła błyskawica. Podskoczyła, gdy rozległ się kolejny ogłuszający grzmot. Siatkarz bez słowa ją do siebie przytulił i zaczął rozcierać jej ramiona. Był tak samo przemoczony jak ona. Jakim cudem się tu znalazł?  Gdzie był wczoraj? Chciała zadać mu pytania, ale żadne nie przeszło jej przez gardło. Po chwili wahania wtuliła twarz w jego tors. Oparł głowę o zagłębienie jej szyi. Czuła ciepło jego oddechu na swojej nagiej skórze. Raz za razem przechodziły ją dreszcze - tym razem były jednak przyjemne i zmysłowe. Drżała w jego ramionach i wcale nie była już pewna czy to tylko z zimna. Kolejny huk. Jeszcze głośniejszy niż poprzedni. Cała przylgnęła do Zbyszka. Przytulił ją opiekuńczo.
- Jesteś bezpieczna - wyszeptał jej do ucha. - Nie pozwolę, aby cokolwiek ci się stało.
Stali tak, zapominając o całym świecie. Słyszeli tylko szum wody spływającej z nieba i jej stukanie o dach altanki. Co jakiś czas gdzieś uderzała błyskawica. Oni jednak byli świadomi tylko swej bliskości. Ich oddechów i bicia serc.
            W końcu deszcz ustał, a niebo nieco pojaśniało. Zbyszek odsunął się od dziewczyny i wyjrzał poza altankę.
- Możemy już iść - odezwał się.
Chwyciła jego wyciągniętą dłoń - tak dużą w porównaniu z jej - i pozwoliła się prowadzić. Była zmęczona, głodna i zmarznięta. Wiedziała, że to się może skończyć chorobą. Marzyła o ciepłym prysznicu, dużej pizzy i swoim łóżku. Zbyszek odprowadził ją pod blok. Kiedy się zatrzymali spojrzał jej w oczy, a ona zadrżała. Wyglądał tak cholernie seksownie i męsko z tymi mokrymi włosami i w przemoczonym ubraniu. Na twarzy miał lekki zarost, który tylko potęgował to wrażenie. Pozwalając by pokierował nią impuls wspięła się na palce i pocałowała go w usta. Scałowała z nich krople deszczu. Poczuła jak rozchyla wargi i wdziera się językiem w jej wnętrze. Rozpalił ją ogień. Pogłaskała go po policzku, a on wtedy jakby oprzytomniał i odsunął się gwałtownie. Patrzył na nią przez chwilę, a potem odwrócił się odszedł bez słowa.




 KINIA:

           Obudził ją jakiś ruch koło niej. Otworzyła oczy i zobaczyła Emila przecierającego twarz. Co on robi u niej w sypialni? Zaraz... To nie była jej sypialnia! Leżeli nago na jakimś dywanie. Nago?!  Podniosła się szybko i zakryła rękami. Spojrzał na nią ze zdziwieniem. pogłaskał ją delikatnie po udzie i pocałował w szyję.
- Co ja tutaj robię? - zapytała drżącym głosem.
- Siedzisz - zaśmiał się i pocałował ją tym razem w usta.
Wydało jej się, że ma przebłysk jakiegoś wspomnienia. Ich pocałunki, które rozpalały ją do czerwoności. Ich nagie ciała ciasno ze sobą splecione...
- Czy my... - spojrzała na niego niepewnie. - No wiesz?
Kiwnął głową i uśmiechnął się. Jego dłoń z uda powędrowała wyżej.
- Nie pamiętasz? - wpatrywał się w nią intensywnie.
- Coś niecoś pamiętam - przyznała, opadając na plecy pod naporem jego ciała.
- Boli cię głowa? - głaskał ją po pośladku.
- Na razie jakoś nie - jej oddech stał się urywany.
- Więc nic nie stoi na przeszkodzie abym przypomniał ci co zaszło w nocy - wyszczerzył się i wpił w jej usta.
Jego dotyk i ciało wydawało się być znajome, ale coś jej się nie zgadzało. Odpowiadała na jego pocałunki, ale myślami była daleko. Dłonią gładził jej piersi, a drugą kreślił kręgi na podbrzuszu. Cicho westchnęła. Jego język drażnił się z jej językiem. Jej oddech stał się teraz chrapliwy. Niespodziewanie w nią wszedł i wtedy sobie przypomniała.
             Cieleśnie spędziła tę noc z Emilem, ale myślami była z Przemkiem i to Jego widziała, gdy całowała chłopaka. To Jego dłonie czuła na swoim ciele. To z Nim osiągnęła szczyt rozkoszy. Po tylu próbach zapomnienia okazało się, że nic się wcale nie zmieniło. Wciąż Go pragnęła i w chwili upojenia alkoholowego wyobraziła sobie, że jest przy niej, nawet nie rejestrując, że tak na prawdę spędza czas z Emilem. Przerażona tym odkryciem chciała jak najszybciej ubrać się i wyjść, lecz nie pozwalał jej na to fakt, iż Emil wciąż w niej był i składał pocałunki na jej dekoldzie. poruszał się coraz szybciej, a ona tylko odruchowo podążała za nim. Kiedy doszedł krzyknął głośno i zsunął się z niej. Chciała wstać, ale przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło.
- Chyba się w tobie zakochałem, Kinia - te słowa sprawiły, że poczuła się jak najgorsza dziwka na świecie. Brzydziła się sobą i swoimi erotycznymi marzeniami, w których główną rolę grał Przemek. Przez nie jej spokojny świat miał się całkiem zawalić.




ANDRZEJ:

            Kolejka w supermarkecie ciągnęła się w nieskończoność. Co mu strzeliło do głowy, żeby robić dzisiaj zakupy?! Koło niego znerwicowana kobieta kazała uspokoić się swoim dzieciom, które zniecierpliwione stawały się coraz bardziej marudne. Andrzej potarł skronie ze znużeniem. Chciałby być już w domu. Chciałby móc odpocząć i wziąć długą kąpiel. Jednak najbardziej chciał się znów spotkać z Patką. Wciąż rozpamiętywał ich ostatnie spotkanie, od którego minęły dwa dni. Nadal nie wiedział czy jej nie uraził próbą pocałunku. Strasznie się tym zamartwiał. Od małego wpajano mu zasady traktowania kobiet. Zawsze starał się do nich wzorowo stosować. W dodatku ta dziewczyna zaczynała dla niego coraz więcej znaczyć. Miał nadzieję, że coś z tego będzie. Już od dawna nie był nikim zainteresowany. Ostatnia dziewczyna z jaką się spotykał była o niego chorobliwie zazdrosna i to zniszczyło ich związek,a jego zniechęciło do ponownego zaangażowania się. Od tamtego czasu trzymał się z dala od płci pięknej i spędzał wieczory samotnie. Dopiero Patka sprawiła, że zapragnął zmienić ten stan rzeczy. Postanowił, że złapie ją jutro po treningu, żeby wyjaśnić tę sytuację.




ŁUKASZ:

              Patrzył na nią i nie mógł wydobyć z siebie głosu.
- Cieszę się, że przyszedłeś - odezwała się pierwsza. Mężczyzna, który otworzył mu drzwi stanął koło niej.
- Więc dlatego chcesz rozwodu - Łukasz zdołał wreszcie coś z siebie wykrztusić,
Spojrzała na niego niepewnie, jakby badała jego reakcję.
- Martin i ja chcemy razem zamieszkać - złapała mężczyznę za rękę. - Poza tym chciałabym zostać jego żoną, więc sam rozumiesz...
- Żoną?! - wykrzyknął siatkarz. - Przecież jesteś moją żoną do cholery!
Martin spojrzał na niego groźnie, ale nie dbał o to.
- Od jak dawna to trwa? - zapytał, zaciskając dłonie w pięści.
- Znamy się od czterech lat, ale jesteśmy razem od dwóch lat - odpowiedziała.
- Jesteście razem?! Nazwijmy to po imieniu! Macie romans! Temu twojemu kochasiowi nie przeszkadzało, że jesteś mężatką?! Dwa lata! Zdradzasz mnie od dwóch lat! Jak możesz patrzeć każdego dnia w lustro?!
- Łukasz...
- A w wakacje?! Mówiłaś, że mnie kochasz! Że jesteś szczęśliwa! Łgałaś mi prosto w oczy! Czy ten twój Martin wie, że zaledwie trzy miesiące temu się ze mną pieprzyłaś?! Musiałaś już być wtedy z nim w ciąży!
Po twarzy Agnieszki spływały łzy. Skuliła się jakby ktoś miał ją za chwilę uderzyć. Martin stał czujnie wpatrując się w Łukasza i każdy jego ruch.
- Możesz być spokojna - warknął. - Po tym co zobaczyłem nie mam zamiaru upierać się, aby nie doszło do rozwodu. Brzydzę się tobą!
Odwrócił się zamaszyście i ruszył w kierunku wyjścia. Dogoniła go w drzwiach i włożyła mu do ręki obrączkę. Tę samą, którą wsunął jej na palec dziesięć lat temu. Był wtedy młody i najwyraźniej naiwny, wierząc, że to już na zawsze.
- Przepraszam - wyszeptała z oczami pełnymi łez.
Poczuł, że jego serce pęka na miliony maleńkich kawałeczków. Mimo tego, że był na nią taki wściekły, to miał ochotę porwać ją w ramiona i powiedzieć, że wszystko jej wybaczy byleby z nim została.
               Na to było jednak za późno. Nosiła w swoim łonie dziecko obcego mężczyzny. Należała już do kogoś innego.




BARTEK:

              Wyszedł z hali i zatrzymał się. Zdał sobie sprawę, że z przyzwyczajenia śpieszy się do mieszkania, żeby zobaczyć się z Natalą, żeby nie czuła się już dłużej samotna. Zacisnął mocno szczęki i udał się do samochodu. Sam nie wiedział jak, ale nagle znalazł się przed barem. Po chwili wahania wszedł do środka. Bez rozglądania się usiadł przy barze i zamówił wódkę. Wiedział, że jeżeli ktoś go przyłapie będzie miał ogromne kłopoty, ale nie dbał o to teraz.
               W jego przełyku zniknęła zawartość piątego kieliszka (a może siódmego?), kiedy zorientował się, że niedaleko niego siedzi seksowna blondynka. Miała mocny makijaż i bardzo krótką, czerwoną sukienkę. Szpilki uwydatniały zgrabność jej nóg. Rzuciła mu zalotne spojrzenie. Odpowiedział jej zdawkowym uśmiechem. Po chwili stała obok niego i głaskała go po ramieniu. Mówiła coś po rosyjsku, ale nic nie rozumiał. Zaczęła składać pocałunki na jego szyi. Nie wiedział co ma zrobić. W końcu nie zakończyli z Natalią definitywnie ich związku. Czuł jednak, ze na to się zanosi. Dlaczego więc miałby odmówić sobie przyjemności?
                Złapał kobietę za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Milczeli przez całą drogę do mieszkania. Na miejscu przyparł ją do ściany i zaczął całować bez opamiętania. Ich oddechu stały się urywane. Blondynka rozpięła jego spodnie i wsadziła rękę w jego bokserki. Jęknął i zdarł z niej sukienkę. Ze zdumieniem zaobserwował, że nic pod nią nie miała. Uniósł ją tak, że oplotła nogami jego biodra. Językiem kreśliła kółka na jego szyi, doprowadzając go tym do szaleństwa. Wbił się w nią szybko i gwałtownie. Krzyknęła i wbiła paznokcie w jego ramiona. Wykonywał agresywne ruchy, a przy każdym z nich kobieta uderzała plecami o ścianę. Nie dbał o to. Miał gdzieś czy ją to boli czy nie. W końcu poczuł rozkosz oblewającą jego ciało i zsunął się na podłogę szczęśliwy, że choć przez chwilę było mu dobrze. Blondynka oparła głowę o jego ramię i szepnęła mu coś do ucha, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi.
                 Dla niego ta kobieta była nikim.







__________________________________________________________________
No to jestem z 8 ;)

Trochę mi z tym zeszło. Jednak tydzień temu były mecze i nie miałam czasu na nic innego. W końcu klasa maturalna to nie przelewki i trudno wygospodarować czas na więcej spraw. W dodatku w tym tygodniu złapało mnie jakieś choróbsko. Nienawidzę tego :/ Jeszcze mnie w piątek lekarz w przychodni olał, bo stwierdził, że ma za dużo pacjentów, a skoro nie miałam gorączki to przeżyję. Tak właśnie się o nas troszczą w tym kraju.

Staram się nadrabiać wasze opowiadania w miarę możliwości, ale jeszcze troszkę zaległości mi zostało. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu będę na bieżąco ;)

Pozdrawiam, K ;*

poniedziałek, 16 września 2013

WAŻNE



Dziś jest ósma rocznica śmierci wspaniałego siatkarza Arka Gołasia. Wielka szkoda, że zmarł nim zdążył osiągnąć naprawdę wielkie rzeczy. Możemy jedynie liczyć, że spełnia się w drużynie Boga. Mimo iż przecież nie znałam go osobiście i byłam mała kiedy zginął w tragicznym wypadku, to wciąż mnie to rusza. Ryczę jak głupia oglądając filmiki o nim i zastanawiając się co by było gdyby...

Dzisiejszy dzień jest z pewnością również trudny dla naszego ukochanego libero - Krzysztofa Ignaczaka, który przyjaźnił się z Gołasiem. Oby serce zbyt mocno go dziś nie bolało.



piątek, 13 września 2013

ROZDZIAŁ 7



Michał:
       Patrzył przez okno jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Jedzie do rodziców. Tak mu powiedziała. Może by jej uwierzył, gdyby nie fakt, że wczoraj niechcący podsłuchał jej rozmowę telefoniczną. "Też za tobą tęsknię. Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę".  Te słowa wciąż dźwięczały mu w głowie, lecz przyjmował je z dziwną obojętnością. Zupełnie jakby nic go to nie obchodziło, że żona go zdradza. I może rzeczywiście tak było. Może jego serce stało się już tak lodowate, że nie było w stanie odczuwać żadnego żalu, ani nie mógł go rozpalić żar goryczy.
       Podniósł ramkę leżącą na komodzie. Ich zdjęcie ślubne. Stoją uśmiechnięci, szczęśliwi i zakochani.Tego już nie ma. Odeszło, a on już dawno się z tym pogodził. Od paru lat coś między nimi wyglądało inaczej, mimo iż najgorsze nadeszło tego roku. Ich namiętność była przez ostatnie lata spokojna, łagodna. Nie spalały ich płomienie pożądania. Rozmowy też wyglądały inaczej. Nie było w nich żadnej głębi. Zwykłe, proste, codzienne tematy. Nie potrzebował jednak teraz żadnej z tych rzeczy. Znalazł nowy sposób na życie i to mu na razie wystarczało.
      Tylko co jeśli kiedyś to przestanie mu starczać? Co jeśli zapragnie czegoś więcej?




Klaudia:
       Było już w pół do dziesiątej, a jego wciąż nie było. Znudzona oparła się plecami o bandę reklamową. Czy to możliwe, że zapomniał? Żałowała, że nie ma jego numeru. Mogłaby zadzwonić i zapytać co się stało. Po kolejnych trzydziestu minutach spędzonych na zagrywce, stwierdziła, że już nie przyjdzie. Poszła do szatni i przebrała się w coś wygodnego. Rozpuściła włosy i nałożyła delikatny makijaż.
        Wyszła z hali nadal czując rozczarowanie. "Może mu coś wypadło", starała się przekonać samą siebie. Zaufała mu przecież, a przynajmniej w pewnym stopniu. Zabolało ją, że się nie pojawił. Liczyła na niego. Wyglądało jednak na to, że nie miał ochoty dłużej tracić czasu z gówniarą na treningach w swoim wolnym czasie. Mogła to właściwie przewidzieć. Przecież ktoś taki jak Zbigniew Bartman nie zaznajamia się z takim szaraczkiem jak ona.
         Przechodziła przez park, kiedy poczuła silne uderzenie w plecy. Wyłożyłaby się jak długa, gdyby ktoś jej w porę nie złapał.
- Przepraszam bardzo - usłyszała męski głos. - Nic się pani nie stało?
Stał przed nią niezwykle przystojny mężczyzna. Wpatrywał się w nią z nieskrywaną troską.
- Nie, chyba nie - zdała sobie sprawę, że nieznajomy wciąż obejmował ją w pasie. On też to chyba zauważył, bo szybko zabrał ręce.
- Na pewno? - zapytał.
Kiwnęła głową, czując się lekko oszołomiona. Nie było to jednak spowodowane uderzeniem, tylko wrażeniem jakie wywarł na niej mężczyzna.
- Spieszę się do pracy, ale jeśli źle się czujesz to zabiorę cię do lekarza - zaoferował.
Z uśmiechem pokręciła głową.
- Nic mi nie jest. Gdzie pracujesz?
Był elegancko ubrany, ale w jego stroju był pewien luz.
- Jestem nauczycielem - wydawało jej się, że uważniej jej się przyjrzał, jakby coś oceniając.
- Że też w mojej szkole nie ma takich nauczycieli - wypaliła nim zdążyła się ugryźć w język.
Roześmiał się serdecznie i spojrzał na nią przyjaźnie.
- A do jakiej szkoły chodzisz?
- Do liceum w Żarach - wyjaśniła.
Zobaczyła zmieszanie na jego twarzy.
- Nie jesteś stąd? - zapytał.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Przyjechałam tu grać w siatkówkę, ale dalej się uczę w starej szkole - spojrzała na niego zadziornie i dodała - Zaczynam żałować jednak, że nie zdecydowałam się na tutejszą palcówkę.
Nie poznawała samej siebie. Skąd u niej taka bezpośredniość?
- Grasz w jakimś klubie? - nie skomentował końcówki jej wypowiedzi.
- W Asseco Resovii, w mieszanej drużynie - po raz pierwszy poczuła się onieśmielona.
Powoli taksował ją spojrzeniem.
- Musisz być naprawdę dobra skoro grasz u Mistrza Polski - patrzył na nią z uznaniem.
- To się okaże - uśmiechnęła się niepewnie.
- Trzymaj - podał jej karteczkę, którą wyciągnął z portfela. Był na niej rząd cyfr. - Zadzwoń gdybyś potrzebowała pomocy z nauką.
- Dzięki - pomachał jej i odszedł, a ona stała jeszcze przez kilka minut z szerokim uśmiechem na twarzy.




Zbyszek:
        Stał  na parkingu w cieniu rosnącego pochyle buku. Widział jak zmierza ku drzwiom. Ciemne włosy opadały jej na plecy. Miała na sobie koszulę i spodnie, a do tego trampki. Przez ramię miała przewieszoną beżową torbę. Klaudia nie lubiła nosić dużych treningowych toreb, dlatego zawsze upychała wszystko do zwykłych toreb. Zdążył to już zauważyć. Uśmiechała się lekko, śpiewając piosenkę lecącą ze słuchawek, które miała w uszach. Po chwili zniknęła we wnętrzu Podpromia.
        Oparł się o murek, czując jak targają nim coraz silniejsze emocje. Żałował, że nie przyszedł do niej wczoraj. Prawda była taka, że po prostu stchórzył. Bał się swojej reakcji na jej widok. Przez cały ranek siedział w kuchni niezdecydowany, popijając kawę, aż w końcu było za późno, żeby zdążył. Do końca dnia nie miał humoru. Bez przerwy myślał o tym jak się musiała poczuć, gdy wreszcie zrozumiała, że wystawił ją do wiatru. Poczuł wibracje w kieszeni, lecz zupełnie to zignorował. Nie obchodziło go kto ani dlaczego dzwoni. Teraz potrafił myśleć jedynie o Niej - swoim niespełnionym marzeniu. Wiedział, że nie będzie mógł jej wiecznie unikać. W końcu będzie musiał zmierzyć się z rzeczywistością. Nie ucieknie przed samym sobą.
         Ktoś bezustannie dobijał się na jego numer, więc wyjął telefon z kieszeni. Asia. Odrzucił połączenie i wysłał jej sms-a, że nie może teraz rozmawiać. Stał tak, aż nie skończyła treningu. Wyszła z hali w towarzystwie znanej mu już trójki. Blondynka szła pod ramię z Kamilem. Śmiali się z czegoś. Brunet rozmawiał z kimś przez telefon, a Ona szukała czegoś w torbie. Na twarz opadały jej pasma włosów. Miał ochotę je odgarnąć i czule ją pocałować. Podniosła gwałtownie głowę i przestraszył się, że usłyszała jego myśli. A może nawet wypowiedział je na głos? Dziewczyna jednak pomachała tylko komuś po drugiej stronie ulicy i szybko dołączyła do oddalających się przyjaciół.
         Zbyszek potrafił tylko stać i patrzyć jak powoli staje się zupełnie dla niego niewidoczna.




Kinia:
        Zatopiła usta w przyjemnie chłodnej cieczy. Głośna muzyka katowała jej uszy, ale jej to wcale nie przeszkadzało. Tłum na parkiecie bezustannie się poruszał. Patrzyła na to z uśmiechem. Po spotkaniu z rodziną i z Nim musiała jakoś odreagować, a pierwszym co jej do głowy przyszło był  klub nieopodal jej mieszkania.
        Poczuła obejmujące ją znajome ramiona. Obróciła się by go pocałować. Patrzył na nią z zadziornym uśmieszkiem. Ich usta złączyły się w namiętnym tańcu. Zrobiło jej się gorąco. Pociągnął ją na parkiet. Tańczyła, wsłuchując się w muzykę. Ich ciała były bardzo blisko siebie. Oparł dłonie o jej łopatki. Obdarzyła go szerokim uśmiechem i zakołysała biodrami. Czuła się zadziwiająco dobrze i kobieco. Wiedziała, że jego obecność jej pomoże. Po kilkunastu przetańczonych piosenkach usiedli przy barze i zamówili drinki. Obejmował ją w pasie i co jakiś czas całował w płatek ucha, czym powodował u niej przyjemne dreszcze. Jednym długim łykiem wypiła swoje Cranberry Tini, na co wybuchnął zaraźliwym śmiechem, więc po chwili też zaczęła chichotać. Wypił z nią na spółkę swoje Black Cat i zaczął namiętnie ją całować, nie zwracając uwagi na to, że wokół nich są ludzie.
- Wychodzimy? - zapytał, gdy się od niej oderwał.
Kiwnęła głową i zeszła ze stołka. Od razu zaszumiało jej w głowie. Stanowczo za dużo wypiła tego wieczoru.
         Wyszli, trzymając się za ręce. Zamówił taksówkę. Gdy na nią czekali, przyciągnął ją do siebie, by nie zmarzła. Miała na sobie bowiem kusą,czarną sukienkę i szpilki w tym samym kolorze. Oparła głowę o jego ramię, a on gładził jej kark. Mruczała z zadowoleniem. Kiedy podjechała taksówka, wsiedli do niej szybko, żeby dłużej nie marznąć. Podał swój adres, na co nie zareagowała, tylko wtuliła się w jego ramię.
         Nagle zorientowała się, że wisi w powietrzu. Uświadomiła sobie, że niesie ją na rękach. Musiał jej się na chwilę urwać film, bo nie pamiętała momentu wychodzenia z taksówki. Otworzył drzwi do mieszkania i postawił ją na ziemi. Rozejrzała się po wnętrzu z ciekawością. Czuła na sobie jego wzrok. W pewnym momencie mocno ją objął i zaczął całować po dekoldzie. Westchnęła z rozkoszy. Zsunął z niej sukienkę, która bezszelestnie upadła na podłogę. Wyjęła stopy z niewygodnych butów, przez co zrobiła się dużo od niego niższa. Wziął ją więc na ręce. Ich usta się złączyły. Gorące oddechy mieszały się ze sobą. Rozpięła jego koszulę i przejechała dłońmi po jego klatce piersiowej. Zadrżał. Czuła, że pożera ją wzrokiem. Stała przed nim jedynie w czerwonej, koronkowej bieliźnie.  Przypomniało jej się powiedzenie: "Co czerwone to zboczone" i cichutko zachichotała, ale szybko stłumił ten dźwięk, ponownie ja całując. Zdjęła z niego koszulę i rozpięła pasek u spodni, by po chwili one również znalazły się na podłodze. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. Objęła go mocno. Ich języki ściśle ze sobą współpracowały. Odpiął jej stanik i szybko odrzucił w bliżej nieokreślonym kierunku. Przez chwilę pochłaniał spojrzeniem jej piersi., a następnie zaczął je pieścić. Piszczała i skomlała, błagając o więcej. Zerwała z niego bokserki i przejechała dłonią po jego męskości. Zastygł w bezruchu, by po chwili jednym ruchem zdjąć z niej dolną część bielizny. Opadli na dywan. Leżała pod nim i składała pocałunki na jego torsie. Gładził dłonią jej kobiecość. Wiła się pod nim w ekstazie. Nie mogła zebrać myśli. W jej wnętrzu płonął ogromny płomień, którego nic już nie mogło ujarzmić. Przylgnęła ustami do jego warg. W tym samym momencie wszedł w nią głęboko. Jęknęła. Poruszali się w identycznym rytmie. Ich ciała idealnie ze sobą współgrały. Gdy osiągnęli szczyt rozkoszy, wbiła paznokcie w jego plecy. Cali spoceni i przyjemnie wykończeni leżeli na podłodze, mając splecione ze sobą dłonie. Uśmiechnęli się do siebie. Pogładził ją po policzku i delikatnie pocałował. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i przymknęła oczy.
Teraz mogła spokojnie zasnąć...




_______________________________________________________________
No więc jest i 7.

Szczerze mówiąc nie wiedziałam czy w ogóle cokolwiek dodawać po kompletnie znikomym odzewie po ostatnim poście. Jednak obiecałam sobie przecież, że skończę to co zaczęłam.

Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż kilka osób, które będą to stale czytały.

Pozdrawiam, K

piątek, 6 września 2013

ROZDZIAŁ 6




Klaudia:
       Ludzie mijali ją na chodniku, nie zwracając na nią uwagi. Co jakiś czas ktoś ją potrącał albo się z nią zderzał. Nikt jednak nie poświęcił jej więcej czasu niż parę sekund przepraszającego bądź oburzonego spojrzenia. Czuła się taka samotna. Otaczali ją ludzie, ale to były tylko pozory. Za dnia przywdziewała maskę zadowolonej z życia dziewczyny. Uśmiechała się, śmiała, żartowała. Zdawała się otaczać ją otoczka optymizmu. Jednak nocą, gdy nikt nie mógł jej zobaczyć ani usłyszeć, płakała i pozwalała swoim cierpieniom i bólom wypłynąć na wierzch. Zwijała się wtedy w kłębek i cała drżąc poddawała się, nie walczyła już. Zachowywanie pozorów za dnia ją wykańczało.
       Nikogo nie wpuszczała do swojego małego świata. Nie ufała ludziom, choć czasem można było odnieść inne wrażenie. To były tylko pozory. Musiała polegać na samej sobie. Tak jak zawsze. Wiedziała, że paradoksalnie tylko ona jest osobą, na której nigdy się nie zawiedzie. Tu, w Rzeszowie, stała się niezależna i bardziej odpowiedzialna. Robiła się też coraz bardziej dojrzała, dorosła. Jakkolwiek jej wnętrze pozostało takie samo. Delikatne i kruche jak porcelana. Tak łatwo było je stłuc, zniszczyć. Najbardziej na świecie pragnęła czyjejś bliskości. Chciała być przez kogoś bezgranicznie kochana. Chciała by ktoś ją zaakceptował taką jaka jest i nie pragnął jej zmieniać.
       Miłość stała się jej największym pragnieniem a zarazem przekleństwem.




Kinia:
     - Obiad! - wołanie mamy rozniosło się po całym domu. Wstała z łóżka i udała się do kuchni. Ojciec i Paweł już siedzieli przy stole. Wciąż nie wiedziała jak dała się wrobić w ten "rodzinny" obiad.
- Proszę. Gołąbki, twoje ulubione danie - rodzicielka postawiła przed nią talerz i zajęła swoje miejsce.
Podziękowała i zabrała się za jedzenie. Mężczyźni zaczęli rozmawiać, a ich tematem była oczywiście piłka ręczna.
Przygotowała jej ulubione danie? Co tu się działo? Dlaczego byli tacy mili? Nawet ojciec zachowywał się stosunkowo przyjaźnie. Czy powinna coś podejrzewać?
     Po posiłku przeszli do ogrodu. Był on niezwykle imponujący, jednak fakt, że zajmował się nim wynajęty ogrodnik umniejszał jego wartość w oczach Kingi.
- Jak ci się wiedzie w Bełchatowie? - zapytał Paweł rozkładając się na leżaku.
- Świetnie. Naprawdę dobrze się tam czuję - uśmiechnęła się na myśl o Emilu. Dzisiaj rano nie mógł się od niej oderwać, gdy przyjechał się z nią zobaczyć przed jej wyjazdem.
- To dobrze - skwitowała matka i nagle jej twarz rozjaśnił szczery uśmiech. Nie patrzyła jednak na córkę, tylko na coś ponad nią.
Odwróciła się powoli i zamarła. Zbliżała się do niej powoli z uśmiechem na ustach. Wciąż był zabójczo przystojny. Jego ciemnobrązowe włosy były rozwiane przez wiatr. Górny guzik koszuli był rozpięty, więc mogła zobaczyć część jego torsu, który jak pamiętała był pięknie wyrzeźbiony. Ze wstydem zauważyła, że jej serce zabiło mocniej, gdy stanął tuż przed nią i spojrzał jej prosto w oczy. Już po chwili tonęła w jego objęciach. Nie chciała się przyznać do tego sama przed sobą, ale chciała już tak pozostać, chroniona przed całym światem przez jego ramiona.
- Przemek! Tak się cieszę, że przyjechałeś! - Aneta szybko go wycałowała i spojrzała na córkę znacząco.
A więc o to chodziło! Dlatego tak im zależało, żeby przyjechała. Znowu to samo!
- Dobrze cię widzieć, chłopcze - ojciec wymienił z nim uścisk dłoni.
- Pana również - uśmiechnął się szczerze - Cześć, słabeuszu - przywitał się z Pawłem, który wymierzył mu cios w ramię.
- Sądziłam, że jesteś w Rosji - odezwała się Kinia. - Nie grasz przypadkiem w Czechowskije Miedwiedi?
- Owszem - obdarzył ją ciepłym spojrzeniem. - Jednak sezon się skończył, a ja postanowiłem odwiedzić stare śmieci.
- Rozumiem - usiadła na bujanej ławeczce. - Jakieś sukcesy?
- Mistrzostwo i Puchar Rosji - bez skrępowania dosiadł się do niej i zrobiło jej się strasznie ciasno.
- Zawsze coś - uśmiechnęła się niemrawo.
- Słyszałem, że postawiłaś na siatkówkę - czuła, że rodzina bacznie przysłuchuje się ich rozmowie. - W zasadzie to się tego spodziewałem.
No tak, był jedną z niewielu osób, które wiedziały o jej potajemnych treningach. Do dziś zachodziła w głowę dlaczego nie wydał jej przed jej ojcem.
- Trafiłaś do świetnego klubu - kontynuował. - Możecie osiągnąć naprawdę wiele.
- Wiem. Mamy świetną drużynę - odważyła się i podniosła na niego wzrok. - Na długo zostajesz w Polsce?
- Mam nadzieję. Podpisałem kontrakt z Vive Targi Kielce - mówiąc to hipnotyzował ją spojrzeniem i miała wrażenie, że to przed czym uciekała wreszcie ją dopadło.




Zbyszek:
       Odsunął od siebie wspomnienie swojego snu. Wydawał się być taki realny. Otarł dłonią pot z czoła. Serce wciąż nie chciało się uspokoić. Zdawało mu się, że czuje jeszcze Jej usta na swoich. Ciepło Jej ciała wciąż było w jego pamięci. Naga, delikatna skóra. Ona taka ufna i zapatrzona w niego. Oddająca mu się cała.
       Przewrócił się na bok. Asia leżała tyłem do niego. Widział jej nagie plecy. Przed oczami miał obraz jak się kochają. Nie, to nie Asia pod nim leżała. Ona miała ciemne włosy. Była taka drobna. Bał się, że wyrządzi jej krzywdę, a Ona przyciągała go do siebie i łączyła ich usta w namiętnym tańcu pożądania. Czuł jej ciało pod swoim. Tak idealnie do siebie pasowały! Wiła się pod nim, cicho jęcząc.
      Przerażony zerwał się z łóżka. Tracił poczucie rzeczywistości. Ten sen... W głębi duszy marzył, aby się spełnił. Spojrzał na Asię i poczuł wyrzuty sumienia. Była pogrążona w głębokim śnie i nie miała pojęcia, że jej chłopak, narzeczony przed chwilą z radością śnił o tym, że ją zdradza i żałował, że się obudził. Najgorsze było to,że mając przed oczami Jej twarz czuł, że coś ściska go za serce. Chciał ją mocno przytulić. Chciał ją gorąco pocałować. Chciał by naga zasnęła w jego ramionach.
      Poszedł do kuchni i wlał sobie do kubka zimną już kawę. Miał nadzieję, że jej gorzki smak odegna resztki sennych wspomnień. Upił łyk i się skrzywił. Wciąż drżał na całym ciele. Spojrzał w dół i zdał sobie sprawę, że siedzi zupełnie nagi. Westchnął głęboko i wrócił do sypialni. Położył się obok narzeczonej, która, jakby wyczuwając, że jest blisko, uśmiechnęła się lekko. Wyrzuty sumienia ponownie zatruły jego duszę. Ciszę przerywał jedynie odgłos jej miarowego oddechu. Patrzył tępo w sufit, starając się zapomnieć o Jej dotyku i pocałunkach. Przecież to tylko sen! Nic z tego nie zdarzyło się naprawdę.
      Jednak gdzieś bardzo głęboko w sobie starał się zachować Jej bliskość, by wracać do niej w chwilach samotności.




Andrzej:
      Stał przed halą i rozglądał się na boki. Bardzo denerwował się tym spotkaniem. Patka bardzo mu się podobała.
- Cześć  - nawet nie zauważył jak się zbliżyła, tak był przejęty.
- Witaj - uśmiechnął się szeroko. Miała na sobie bladoróżowy top i białą koronkową spódniczkę. Jej włosy były rozpuszczone i ładnie się falowały. Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy w szatni.
- Dokąd idziemy? - zapytała.
- Do mojej ulubionej kawiarni - podał jej ramię i z zadowoleniem zauważył, że je przyjmuje.
Szli powoli, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Bardzo dobrze czuł się w jej towarzystwie. Tak beztrosko i szczęśliwie. Nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy. Wyglądała niczym anioł.
- To tutaj - oznajmił, wskazując na małą kawiarenkę.
     Weszli do środka i od razu przywitał ich przyjemny zapach kawy i ciasta. Pomieszczenie było swojskie i przytulne. Zamówili ciasto czekoladowe i cappuccino.
- Gdzie grałaś do tej pory? - zapytał.
- We Włoszech, ale w mało znanych klubach - odpowiedziała. - Dlatego zdecydowałam się wrócić.
- Granie w mieszanej drużynie jest trudniejsze?
Zanim odpowiedziała, chwilę się zastanawiała.
- Właściwie tak, ale to dobrze. Grając z chłopakami mogę być jeszcze lepsza. Zarówno pod względem siły jak i techniki.
- Dogadujecie się? - jego spojrzenie było magnetyczne.
- Tak, myślę, że tak - uśmiechnęła się. - Nie ma żadnych grupek. Na razie wszyscy żyją ze sobą w zgodzie.
- Oby tak zostało - odebrał od kelnerki zamówienie. Zjedli, śmiejąc się i żartując.
- Muszę się już zbierać - Patrycja wstała z miejsca. - Niedługo mam trening, a muszę się jeszcze przebrać.
- W porządku. Miło spędziłem czas - spojrzał jej głęboko w oczy.
- Ja też - odparła, nie odwracając od niego wzroku.
Pochylił się powoli. Ich usta dzieliły milimetry. Zupełnie zapomniał, gdzie się znajdują. Zamknął oczy i wykonał ostateczny ruch.
Ku jego zaskoczeniu zamiast warg napotkał skórę policzka Patki.
- To do zobaczenia - powiedziała cicho i wybiegła z kawiarni.




Bartek:
      Wyszedł spod prysznica i w samym ręczniku wszedł do sypialni. Łóżko było zaścielone, a na nim leżała kartka. Pełen złych przeczuć podniósł ją i przeczytał.

Wracam do Polski. Muszę przemyśleć parę spraw. Nie dzwoń do mnie. Sama się odezwę.
Przepraszam

Zgniótł papier w dłoni. Rzucił się do szafy, ale wiedział już co w niej zastanie. Puste półki i brak jednej walizki.
      Krzyknął z bezsilności i opadł na kolana. Dlaczego? Jedno pytanie, które obijało mu się po głowie i nie dawało spokoju. Zaczął drżeć. Sam nie wiedział czy z zimna, czy z powstrzymywanego szlochu. Trzęsąc się, podniósł się z podłogi i włożył bokserki i koszulkę. Wyszedł na balkon. Zimny wiatr owiał jego twarz. Patrzył w dal, myśląc o tym, gdzie popełnił błąd. Czy poświęcał jej za mało czasu i uwagi? Za mało z nią rozmawiał?
Jego spojrzenie padło na paczkę papierosów leżących na balustradzie. Musiała o nich zapomnieć. Wyciągnął jednego i zapalił leżącą obok zapalniczką. Nigdy nie pozwalał palić jej w domu. Potem wszystko tylko śmierdziało. Zaciągnął się i zakrztusił. Zignorował to i zaciągnął się jeszcze raz. Tym razem głębiej. Po chwili wypuścił dym z ust.
      Nic już nie miało dla niego znaczenia. Kolejny raz się zawiódł. Więcej już nie zniesie.




Łukasz:
      Samolot wylądował szczęśliwie, a on czekał teraz na swój bagaż. Przyleciał do Polski, żeby spotkać się ze swoim prawnikiem. Poza tym miał zobaczyć się również z Agnieszką.
- Łukasz! - przed lotniskiem czekała na niego Sylwia - jego starsza siostra. - Jak dobrze cię widzieć - mocno go wyściskała.
Po otrzymaniu papierów rozwodowych nie mógł już dłużej ukrywać swoich kłopotów małżeńskich i zadzwonił do siostry.
- Ciebie też - odparł. - Chodźmy już.
Udali się do hotelu, ponieważ w Warszawie żadne z nich nie miało mieszkania. Wynajęli pokoje i odświeżyli się. Gdy zjedli obiad w hotelowej restauracji, Łukasz zaczął się zbierać.
- Na pewno nie chcesz, żebym z tobą poszła? - spytała Sylwia.
- Nie, poradzę sobie - mówiąc to starał się przekonać nie tylko ją, ale również siebie.
     W biurze Grzegorza Stanisławicza był punktualnie o szesnastej. Przywitali się uściśnięciem dłoni i usiedli.
- Cieszę się, że przyjechał pan tak szybko - zaczął prawnik. - Przedstawiciel pańskiej żony bardzo nalegał, aby wszystko stało się jak najszybciej.
- Dlaczego? - zapytał siatkarz, marszcząc brwi.
- Tego nie wiem. Pańska żona ma to panu wyjaśnić. A ja muszę wiedzieć... Chce pan tego rozwodu? Zgadza się pan na niego?
To pytanie nie dawało mu spokoju od kilku dni. Nie mógł przez nie spać, ani skupić się na treningach. Prawda była taka, że chciał zatrzymać przy sobie ukochaną za wszelką cenę. Tylko czy jest sens trzymać kogoś w małżeństwie na siłę?
- Szczerze mówiąc - zaczął. - Wolałbym, aby do niego nie doszło.
- Rozumiem - przytaknął Stanisławicz.
Omawiali szczegóły sprawy rozwodowej jeszcze przez półtorej godziny. Następnie Łukasz udał się do mieszkania Agnieszki, które kupiła ze względu na swoje częste wizyty w stolicy.
        Kiedy stanął przed drzwiami, serce zaczęło walić mu jak młotem. Jego palce drżały, gdy sięgał do dzwonka. Po chwili otworzył mu jakiś mężczyzna. Musieli być mniej więcej w tym samym wieku. Gestem zaprosił go do środka. Siatkarz ruszył za nim w głąb mieszkania. Weszli do salonu, który tak dobrze znał. Agnieszka stała tyłem do niego i wyglądała przez okno. Nagle się odwróciła. Jej twarz była wciąż tak samo piękna, a jej spojrzenie elektryzujące. Jej policzki wydawały się być jednak pełniejsze. Ogarnął wzrokiem całą jej sylwetkę i zamarł.
        Boże, ona jest w ciąży!









_____________________________________________________________

No i jestem ;)
Przyznam, że powrót do najłatwiejszych nie należał.

Obóz był niesamowity i rzeczywiście nie chciałam wracać do Polski, tak bardzo mi się podobało ;D Poznałam masę świetnych ludzi i zobaczyłam tyle rzeczy, że wciąż nie mogę w to uwierzyć :)
Potem były moje 18 urodziny i byłam nimi tak zaaferowana, że nie miałam czasu, żeby spojrzeć na bloga. Czasami tylko czytałam wasze opowiadania, żeby nadrobić zaległości. Zaczęła się też szkoła, więc mam też masę roboty już od samego początku. Trzeba jednak zacisnąć zęby i iść do przodu ;)

Mam nadzieję, że rozdział jest wystarczająco długi i się Wam spodoba :) Nie znam się dobrze na piłce ręcznej, więc wybaczcie jeśli coś wyszło źle.

Pozdrawiam Was serdecznie, K ;*

piątek, 16 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 5



Michał:
      Słońce mocno świeciło na niebie, na którym nie było ani jednej chmurki. Wokoło rozbrzmiewał śpiew ptaków. Słychać było szczekanie psów, śmiech i rozmowy przechadzających się ludzi. Siedział na ławce i patrzył jak jego syn bawi się z innymi dziećmi. Miał taką roześmianą buzię. Był taki beztroski i szczęśliwy. Dla Michała był to najpiękniejszy widok na świecie.
      Wczoraj pokłócił się z Dagmarą, która miała wyjechać służbowo na weekend i chciała zabrać ze sobą Oliwiera. Siatkarz nie chciał na to przystać. Miał bowiem przeczucie, że jego żona wcale nie wyjeżdża do pracy. Co prawda nigdy nie dostrzegał żadnych oznak, że ma kochanka, ale coś mu się tutaj nie zgadzało. Na samą myśl, że Daga mogłaby zabrać Oliego do innego mężczyzny ogarniała go ślepa wściekłość, która rozsadzała go od środka. Nigdy na to nie pozwoli. To jego syn i tak już będzie zawsze. Nic ani nikt tego nie zmieni. Zawsze będzie go chronił i się nim opiekować. Oli jest jego oczkiem w głowie. Oddałby za niego życie. Był gotów walczyć o niego ze wszystkich sił tak długo jak będzie trzeba.


Kinia:
    Pogoda była idealna na wypad nad jezioro. Nic więc dziwnego, że Emil ją tam zabrał od razu po porannym treningu. Leżała na kocu w bikini i czuła ciepło promieni słonecznych na ciele. Czuła się tak błogo i beztrosko, co zdarzało jej się niezwykle rzadko. Nikogo to jednak nie dziwiło, gdy już poznał jej rodzinę.
   Jej ojciec - Tomasz jest trenerem piłki ręcznej, a wcześniej sam grał. W środowisku jest znany jako bardzo wymagający i stanowczy coach. jedni go cenią a inni nie znoszą. Całe swoje życie podporządkował piłce ręcznej. Nawet rodzina nie była dla niego ważniejsza. Ożenił się dopiero pod koniec swojej kariery sportowej ze swoją wieloletnią przyjaciółką Anetą. Tworzyli zgrane małżeństwo, jednak Kinga podejrzewała, że tak naprawdę w ogóle się nie kochali i byli ze sobą, bo tak było dla nich wygodniej.
   Jej najstarszy brat - Łukasz gra w Atletico Madryt. Ma żonę Małgosię i dwuletnią córeczkę Oliwię. Bardzo rzadko przyjeżdża do Polski. Jak podejrzewała miał dość ojca, który chciał kierować jego życiem i karierą. Jego małżeństwo z Małgosią nie było do końca akceptowane przez rodziców. Po pierwsze dlatego, że Łukasz ma dopiero dwadzieścia pięć lat i jest w pełni swej kariery, a żona może go rozpraszać. A po drugie dlatego, że pochodziła z małej wioski i nie miała pojęcia o życiu na salonach. Jej brat mimo wszystko pozostał nieugięty i poślubił ukochaną. Sam o sobie decyduje i jest szczęśliwy.
    Drugi brat - Paweł chciał zostać żużlowcem, ale ojciec mu zabronił i kazał trenować piłkę ręczną. Paweł nie miał w sobie dość siły, żeby się sprzeciwić. Obecnie gra w SKA Mińsk i romansuje z kim popadnie. Wciąż pozwala ojcu sobą kierować i robi wszystko co ten mu nakaże.
    Wielkim rozczarowaniem okazała się być ona sama. Od małego trenowała w najlepszych klubach, i choć dzięki Łukaszowi darzyła piłkę ręczną miłością, to nie z nią chciała wiązać swoją przyszłość. W tajemnicy przed ojcem od kilku lat trenowała siatkówkę. Następnie bez jego wiedzy podpisała kontrakt z PGE Skrą Bełchatów, czym doprowadziła go do szewskiej pasji. Nie odzywał się do niej od tego czasu. Tylko matka dzwoniła, by zapytać co u niej, a raczej po to by ją sprawdzać. Jej wielkim wsparciem był Łukasz, który gorąco popierał jej wybór.
      - Hej, słoneczko - głos Emila wyrwał ją z rozmyślań. - Uważaj, bo się spieczesz.
Spojrzała na niego i po raz kolejny pomyślała jaką jest szczęściarą. jego blond włosy były rozwiane przez wiatr. Na opalonej twarzy jaśniał uśmiech, a oczy mu niesamowicie błyszczały. Spontanicznie go pocałowała. Miał ciepłe usta. Na początku był zaskoczony, ale szybko odpowiedział na jej pocałunek. Całował ją zdecydowanie, ale czule. Dłonią głaskał ją po policzku. Miała na plecach gęsią skórkę. W pewnym momencie jego dłoń spoczęła na jej płaskim brzuchu. Jeden z opuszków jego palców zahaczył o jej pępek. W jej głowie pojawiło się wspomnienie tego wieczoru spędzonego u Niego, kiedy uciekła z domu po kłótni z rodzicami. Nie wiedziała wtedy jeszcze, że ich zna. Przyszła do Niego ufna i pełna nadziei. On ją dotykał i robił to jak nikt inny.
        Oderwała się od Emila, gdy przed oczami stanęła jej Jego twarz. Oddech miała urywany i nie mogła złapać tchu.
- Wszystko w porządku? - zapytał chłopak z troską w głosie.
Kiwnęła tylko głową i przytuliła się do niego.
Nie chciała myśleć o swoich wspomnieniach. W tej chwili pragnęła być po prostu bezpieczna.



Zbyszek:
     Włożył ostatni talerz do zmywarki i wszedł do salonu. Asia leżała na kanapie i oglądała jakiś serial komediowy. Co jakiś czas wybuchała śmiechem przyjemnym dla ucha. Kremowa sukienka podwinęła jej się do połowy uda. Kiedyś na ten widok od razu zacząłby ją uwodzić. Dzisiaj po prostu usiadł koło niej, a ona oparła głowę o jego ramię. Siedzieli w ciszy. Z przyzwyczajenia głaskał ją po włosach. Kobieta oparła dłoń niebezpiecznie blisko jego przyrodzenia. W pewnym momencie spojrzała na niego z przebiegłym uśmieszkiem.
- Co ty na to, aby spędzić resztę dnia w łóżku? - zapytała, drażniąc językiem jego wargi.
- Nie mogę - odsunął się delikatnie.
Patrzyła na niego zaskoczona i kompletnie zbita z tropu. No tak, w końcu nie często się zdarzało, żeby Zbyszek Bartman odmawiał seksu.
- Dlaczego? - wydawała się być całkowicie zagubiona.
- Obiecałem Klaudii, że z nią potrenuję - wyjaśnił spokojnie.
- Zaraz... Co to za Klaudia? - kobieta ledwo nad sobą panowała.
- Koleżanka z Resovii. Gra w mieszanej drużynie - podniósł się z kanapy.- Wybacz, ale muszę już iść. Nie chcę się spóźnić - pocałował ją w policzek i poszedł po swoją torbę treningową. Wychodząc nie odezwał się ani słowem. Zresztą Asia była zbyt pogrążona w myślach, żeby w ogóle zauważyć, że już go nie ma w mieszkaniu.



Klaudia:
      Stała na środku boiska i wsłuchiwała się w swój oddech. Musiała zebrać myśli i uspokoić nerwy. Strasznie się stresowała dzisiejszym treningiem. Ledwo tknęła obiad. Przyjaciele żartowali sobie z niej, że z ćwiczeń nic nie wyjdzie, bo padnie na zawał. Mieli w tym trochę racji.
- Cieszę się, że już jesteś - Zbyszek wbiegł na boisko w swoim stroju treningowym z Mikasą w ręce.
- Co będziemy dzisiaj robić? - była zadowolona, że głos jej nie zadrżał.
- Potrenujemy ataki w linie boczne, tak żebyś nabrała w tym precyzji i piłka nie wychodziła ci na aut. Musisz stać się pewna siebie w tym co robisz.
     Przez następne dwie godziny ciężko trenowali bez chwili wytchnienia. W końcu padli wycieńczeni na boisko.
- Dobrze, że jutro mam trening dopiero po południu - zaśmiał się Zbyszek.
- A ja wieczorem - zawtórowała mu dziewczyna.
- Świetnie się dzisiaj spisałaś - posłał ciepły uśmiech w jej stronę.
- Serio? Czy mówisz tak tylko po to, żeby podnieść mnie na duchu?
- Mówię poważnie - patrzył jej prosto w oczy. - Zawsze mówię to co myślę. Jeśli byłabyś beznadziejna bez wahania bym ci o tym powiedział. Sądzę, że w takim tempie szybko nadrobisz zaległości.
Szczęśliwa pobiegła wziąć prysznic. Kiedy wyszła z szatni, zauważyła stojącego nieopodal Zbyszka.
- Odprowadzę cię do domu - oznajmił.
Przez całą drogę żartowali i się przekomarzali. Klaudia całkiem zapomniała o swoim stresie. Kiedy stanęli pod jej klatką, spojrzała na mężczyznę ze szczerym uśmiechem.
- Dziękuję za dzisiaj - powiedziała.
- Cała przyjemność po mojej stronie - ukłonił się komicznie, na co się roześmiała.
- Lubię cię taką - jego spojrzenie się zmieniło. Nie potrafiła określić co w nim było, ale sprawiało, że pociły jej się dłonie, a serce waliło jak młotem.
- Jaką? - wydukała.
- Taką uśmiechniętą, szczęśliwą - dotknął dłonią jej policzka. Zadrżała. Starała się unikać jego wzroku, by nie zobaczył jakie wywarł na niej wrażenie.
- W ten weekend jestem zajęty, ale co powiesz na poranny trening w poniedziałek o dziewiątej? - patrzył na nią wyczekująco.
- Pewnie - przytaknęła z entuzjazmem. - Z wielką chęcią.
- To dobranoc - powoli zbliżał do niej swoją twarz. Zaczęła szybciej oddychać. Bała się, że nie ustanie na nogach i za chwilę upadnie. Nagle poczuła jego usta w kąciku swoich warg. Jego pocałunek był delikatny niczym muśnięcie motyla, ale i tak dreszcz przeszył jej ciało.
      Ostatni raz obdarzył ją uśmiechem i odszedł w ciemność.








______________________________________________________________

Trochę krótki ten rozdział mi wyszedł, ale nie mam za bardzo czasu na rozwijanie się. Muszę się spakować i ogarnąć jakoś pokój do mojego powrotu, a to nie będzie łatwe.

Mam małego stresa, bo jadę na obóz językowy do Anglii. Nie znam nikogo z ludzi, którzy też tam będą i boję się, że będę miała najmniejszy zasób słów. Przepraszam, że piszę o tym tutaj, ale gdzieś musiałam wylać swoje "żale".

Jutro jest wątpliwe, żebym miała czas coś dodać, także następna odsłona dopiero we wrześniu. Najprawdopodobniej pierwszego. Liczę, że nie zapomnicie o mnie przez ten długi czas i kiedy wrócę znowu będziecie czytać moje bazgrołki ;)

Cheers, K ;*

czwartek, 15 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 4




Zbyszek:
      Pewnym krokiem wszedł na Podpromie i skierował się do szatni. Starał się skupić myśli na tym co powinien dopracowywać na dzisiejszym treningu, lecz jego myśli wciąż krążyły wokół poranka.
       Asia leżała tak blisko, że czuł zapach jej skóry. Tak znajomo brzoskwiniowy. Zatopił palce w jej gładkich włosach. Zawsze wydawało mu się, że jeżeli już pojawi się kobieta, która ujarzmi jego zapędy do podrywania każdej kobiety jaka mu się nawinie, to nie będzie miał żadnych wątpliwości i będzie ona tą jedyną. no bo kto jak nie ta, która czyni go lepszym każdego dnia? Westchnął głęboko i pogłaskał ją po policzku. Kobieta otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego uroczo. Pierwszy raz od dawna jego serce nie zabiło na ten widok szybciej. Czegoś mu w tym uśmiechu brakowało. Kiedy poczuł jej usta na swoich odpowiedział pocałunkiem, ale nie czuł podniecenia. Był zupełnie obojętny.
     - Co tam, Zbyszku? - niespodziewanie koło niego znalazł się Igła, przerywając jego rozmyślania.
- W porządku - odparł i wszedł do szatni. Szybko się przebrał, nie biorąc udziału w wygłupach kolegów i popisach karaoke Lotmana, i jako jeden z pierwszych udał się na salę. Nie miał na stroju na rozmowy i żarty.
Był już przed wejściem na halę, kiedy dostrzegł siedzącą pod ścianą Klaudię. Wydawała się być smutna. Przez chwilę się wahał. Przecież tak naprawdę to w ogóle się nie znają. W końcu jednak ostrożnie się do niej przysiadł.
- Coś się stało? - zapytał łagodnie.
Spojrzała na niego, a on po raz kolejny utonął w głębi jej oczu.
- Nic takiego - odpowiedziała cicho, odwracając wzrok i prawie niedosłyszalnie pociągając nosem.
- Odnoszę wrażenie, że coś cię gnębi - przyglądał się jej uważnie. Była taka drobna. Przy jego wzroście i budowie ciała zdawała się być wręcz małą dziewczyneczką.
- Po prostu się boję - jej broda zaczęła leciutko drżeć. Dziewczyna uparcie wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
- Czego? - dotknął delikatnie jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi. Sam nie wiedział skąd u niego takie odruchy współczucia.
- Że nie dam rady - znów na niego spojrzała, a w jej oczach szkliły się łzy. - Że tego nie udźwignę. A co jak okażę się być beznadziejną siatkarką? Przecież ja nigdy tak naprawdę nie trenowałam. Nie mam pojęcia jak to jest być prawdziwym sportowcem - jej głos się załamał.
- Hej, dasz radę - mówiąc to patrzył jej prosto w oczy i ciaśniej splótł ich dłonie. - Gdybyś nie była naprawdę dobra to by cię nie wybrali. Zobaczysz, że jeszcze wszystkim pokażesz jak znakomita jesteś i będą ci zazdrościli.
- Ale ja mam niedopracowaną podstawową technikę, a czasu jest tak mało...
- Pomogę ci - zaoferował, a w jej spojrzeniu pojawiła się nadzieja. - Będę z tobą dodatkowo trenował i niedługo wszystko nadrobisz.
- Naprawdę chcesz mi pomóc? - Klaudia nie odwracała od niego wzroku.
- Pewnie. W końcu gramy na tej samej pozycji, a ja muszę kształcić kolejne pokolenia - wyszczerzył się.
- Dziękuję - delikatnie pocałowała go w policzek.
Uśmiechnął się, czując przyjemne ciepło w okolicach serca. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Jego serce zaczęło bić z niesamowitą prędkością i miał wrażenie, że za chwilę wyskoczy mu z piersi.
- Zbyszek, idziesz już? - rozległ się głos Wojtka Grzyba.
Mężczyzna natychmiast powrócił do rzeczywistości. Wstał szybko i pociągnął za sobą dziewczynę.
- To widzimy się o 19 tutaj w hali - uśmiechnął się i poszedł na trening, starając się pojąć co się przed chwilą u licha stało.





Patrycja:
      Przyjemne strużki ciepłej wody spływały po jej ciele i rozluźniały mięśnie. Dziewczyna odczuwała miłe zmęczenie po wymagającym treningu. Dziś zapoznała się z resztą drużyny. Wszyscy byli w mniej więcej tym samym wieku. Do tej pory grali w pobocznych klubach, a teraz mieli szansę zabłysnąć w świecie siatkówki. Każdy był zdeterminowany, aby osiągnąć swój cel. Wszyscy wkładali w trening całe swoje serce, nie zważając na jakiekolwiek zmęczenie.
      Patrycja zakręciła wodę i okryła się ręcznikiem. Grupę tworzyło czternaście osób. Dziesięciu chłopaków i cztery dziewczyny. Z dwoma z nich miała styczność we wczesnych latach grania. Były to Marta i Pola. Nastka, czyli Anastazja, była dla niej kompletną zagadką. Poza przedstawieniem się i powiedzeniem paru słów o sobie cały czas była milcząca. Grała na pozycji libero, więc całą swoją uwagę skupiała na odbiorze piłek. Chłopcy, a właściwie młodzi mężczyźni, sypali żartami jak z rękawa i tworzyli przyjemną atmosferę w drużynie. Kilku z nich było nawet przystojnych. Szczególnie Marek. Miał dwadzieścia cztery lata i dotąd grał w podrzędnych, nic nie znaczących klubach, a jego największym sukcesem było dostanie się do składu AZS-u Częstochowy. To właśnie tam został "wyłapany" przez łowcę talentów siatkarskich i powołany do drużyny Delecty. Jego głos przyprawiał o dreszcze, a uśmiech sprawiał, że serce zaczynało jej szybciej bić. Miał kruczoczarne włosy i przeszywające błękitne oczy.
     Dziewczyna włożyła na siebie dres i ruszyła w stronę wyjścia. Coraz mocniej czuła, że dobrze zrobiła, wracając do Polski i była z tego zadowolona.
- Witam, koleżankę - od razu rozpoznała ten głos.
- Cześć, Andrzej - od czasu felernego spotkania w szatni już się nie widzieli.
- Słyszałem, że dzisiaj mieliście pierwszy trening - uśmiechnął się, a jej zrobiło się cieplej na sercu. Miał takie przyjemne usposobienie, że nie sposób było go nie lubić.
- Tak, było całkiem fajnie - spojrzała w jego wesołe oczy  i miała wrażenie, że może dosięgnąć jego duszy.
- Może wstydu nam nie przyniesiecie - zaśmiał się za co zarobił od niej sójkę w bok.
- Niedługo to my was przyćmimy naszą grą - powiedziała z dumą.
 - Ale masz marzenia - zrobił zabawną minę, czym zupełnie ją rozśmieszył.
- Powinieneś już iść - odezwała się, gdy wreszcie się uspokoiła. - Inaczej znowu się spóźnisz.
- Pójdę, ale pod jednym warunkiem - spojrzenie Andrzeja stało się przeszywające i miała wrażenie, że widzi on teraz jej myśli.
- Jakim? - wydukała.
- Dasz się zaprosić na kawę - jego twarz rozjaśniła się od uśmiechu, który nadawał mu wygląd słodkiego dzieciaka-urwisa.
- W porządku - odwzajemniła ten gest.
- W takim razie widzimy się o jutro o pierwszej pod halą - obdarzył ją przeciągłym spojrzeniem i udał się w kierunku szatni, nie chcąc znowu biegać karnych kółek.





Bartek:
      Wrócił do mieszkania po treningu, na którym dostał niezły wycisk. Rzucił torbę na kanapę i udał się do kuchni, skąd dochodziły go smakowite zapachy. Natalia właśnie smażyła coś na patelni. Podszedł i przytulił ją od tyłu, opierając brodę o jej ramię. Lubił jej ciepło, które przynosiło mu ukojenie.
- Jak było na treningu? - zapytała z uśmiechem.
- Ciężko - westchnął, całując ją w policzek. - Cieszę się, że już jestem  z powrotem.
- Ja też - obróciła się tak, że stała teraz przodem do niego. Sięgała mu ledwo do ramienia, więc musiała mocno zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy. Stanęła na palcach i oplotła jego szyję ramionami. Od razu zrozumiał i pochylił się, żeby złożyć na jej ustach pocałunek. Spalał go wewnętrzny płomień. Uwielbiał to uczucie, gdy drażniła się z jego pożądaniem i stawiała go na krańcu wytrzymałości. Całkiem stracili poczucie rzeczywistości, aż doszedł ich smród spalenizny.
- O Boże! - Natala szybko zgasiła ogień pod zniszczoną już patelnią. - To miał być nasz obiad - jej głos stał się płaczliwy.
- Nic się nie stało - przytulił ją i pocałował w skroń.
- A właśnie, że tak! - wykrzyknęła i odepchnęła go od siebie. - Jestem do niczego!
- Kochanie, co ty opowiadasz? - Bartek starał się ją znowu przytulić, ale wyminęła go i pobiegła do sypialni, trzaskając drzwiami.
    Został sam, kompletnie nie rozumiejąc co się przed chwilą wydarzyło. W jednej chwili się całowali, a w drugiej Natala była na niego wściekła. Przecież nic takiego się nie stało. To tylko głupia patelnia z obiadem. Mogą zawsze sobie coś zamówić, a naczynie kupić w każdej chwili. Siatkarz ze znużeniem opadł na kanapę i zamknął oczy. Liczył, że sen złagodzi jego skołatane nerwy.





Michał:
     Nałożyła na jego talerz ziemniaki, kotlety i surówkę, nawet na niego nie patrząc. Skinął głową i zabrał się za jedzenie. Dagmara zaczęła zmywać naczynia. Dopiero wczoraj zauważył, że zmywarka się zepsuła, a to dlatego, że o niczym mu nie powiedziała. Postanowił, że dopóki go nie poprosi to nic z tym nie zrobi. Wiedział, że zachowuje się jak szczeniak, ale nie mógł nic na to poradzić. To było silniejsze od niego.
     Gdy skończył bez słowa położył talerz i sztućce koło innych brudnych naczyń i poszedł do salonu. Miał jeszcze trochę czasu do treningu. Włączył telewizor. Akurat leciał jakiś smętny film o nieszczęśliwym małżeństwie. "Co za ironia losu", pomyślał. Ostatnio zastanawiał się dlaczego jego związek się sypie, a Mariusza wręcz kwitnie. Co takiego miał w sobie jego przyjaciel, że wszystko mu wychodziło? Nie ukrywał, że zawsze chciał być taki jak on. Silny, zdecydowany, potrafiący przyznać się do błędu i całkowicie oddany rodzinie. Wspaniały mąż i ojciec. Michałowi dużo s niego brakowało i to chyba bolało go najbardziej. Ta wiedza, że nigdy nie będzie tak idealny jak tego chciał.




__________________________________________________________________

No i udało mi się dodać czwóreczkę ;)
Wiem, że jeszcze się wam pewnie wszystko miesza, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak temu zaradzić i liczę, że po prostu z czasem samo się wam wszystko poukłada w głowach kto kim jest i co ma z kim wspólnego.
Następny rozdział już jutro i być może również w sobotę jak zdążę. Dodaję je tak masowo,bo w sobotę wyjeżdżam do końca wakacji i nie będę miała jak tego robić, dopóki nie wrócę.

I taka rada ode mnie. Sprawdzajcie co macie za łóżkami ;) Dzisiaj z mamą znalazłam za łóżkiem brata talerz z ciastem sprzed dwóch tygodni. Widok był co najmniej obrzydliwy i jeszcze trzeba było ścianę czyścić.

Pozdrawiam Was z tym jakże optymistycznych akcentem ;D K.