piątek, 16 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 5



Michał:
      Słońce mocno świeciło na niebie, na którym nie było ani jednej chmurki. Wokoło rozbrzmiewał śpiew ptaków. Słychać było szczekanie psów, śmiech i rozmowy przechadzających się ludzi. Siedział na ławce i patrzył jak jego syn bawi się z innymi dziećmi. Miał taką roześmianą buzię. Był taki beztroski i szczęśliwy. Dla Michała był to najpiękniejszy widok na świecie.
      Wczoraj pokłócił się z Dagmarą, która miała wyjechać służbowo na weekend i chciała zabrać ze sobą Oliwiera. Siatkarz nie chciał na to przystać. Miał bowiem przeczucie, że jego żona wcale nie wyjeżdża do pracy. Co prawda nigdy nie dostrzegał żadnych oznak, że ma kochanka, ale coś mu się tutaj nie zgadzało. Na samą myśl, że Daga mogłaby zabrać Oliego do innego mężczyzny ogarniała go ślepa wściekłość, która rozsadzała go od środka. Nigdy na to nie pozwoli. To jego syn i tak już będzie zawsze. Nic ani nikt tego nie zmieni. Zawsze będzie go chronił i się nim opiekować. Oli jest jego oczkiem w głowie. Oddałby za niego życie. Był gotów walczyć o niego ze wszystkich sił tak długo jak będzie trzeba.


Kinia:
    Pogoda była idealna na wypad nad jezioro. Nic więc dziwnego, że Emil ją tam zabrał od razu po porannym treningu. Leżała na kocu w bikini i czuła ciepło promieni słonecznych na ciele. Czuła się tak błogo i beztrosko, co zdarzało jej się niezwykle rzadko. Nikogo to jednak nie dziwiło, gdy już poznał jej rodzinę.
   Jej ojciec - Tomasz jest trenerem piłki ręcznej, a wcześniej sam grał. W środowisku jest znany jako bardzo wymagający i stanowczy coach. jedni go cenią a inni nie znoszą. Całe swoje życie podporządkował piłce ręcznej. Nawet rodzina nie była dla niego ważniejsza. Ożenił się dopiero pod koniec swojej kariery sportowej ze swoją wieloletnią przyjaciółką Anetą. Tworzyli zgrane małżeństwo, jednak Kinga podejrzewała, że tak naprawdę w ogóle się nie kochali i byli ze sobą, bo tak było dla nich wygodniej.
   Jej najstarszy brat - Łukasz gra w Atletico Madryt. Ma żonę Małgosię i dwuletnią córeczkę Oliwię. Bardzo rzadko przyjeżdża do Polski. Jak podejrzewała miał dość ojca, który chciał kierować jego życiem i karierą. Jego małżeństwo z Małgosią nie było do końca akceptowane przez rodziców. Po pierwsze dlatego, że Łukasz ma dopiero dwadzieścia pięć lat i jest w pełni swej kariery, a żona może go rozpraszać. A po drugie dlatego, że pochodziła z małej wioski i nie miała pojęcia o życiu na salonach. Jej brat mimo wszystko pozostał nieugięty i poślubił ukochaną. Sam o sobie decyduje i jest szczęśliwy.
    Drugi brat - Paweł chciał zostać żużlowcem, ale ojciec mu zabronił i kazał trenować piłkę ręczną. Paweł nie miał w sobie dość siły, żeby się sprzeciwić. Obecnie gra w SKA Mińsk i romansuje z kim popadnie. Wciąż pozwala ojcu sobą kierować i robi wszystko co ten mu nakaże.
    Wielkim rozczarowaniem okazała się być ona sama. Od małego trenowała w najlepszych klubach, i choć dzięki Łukaszowi darzyła piłkę ręczną miłością, to nie z nią chciała wiązać swoją przyszłość. W tajemnicy przed ojcem od kilku lat trenowała siatkówkę. Następnie bez jego wiedzy podpisała kontrakt z PGE Skrą Bełchatów, czym doprowadziła go do szewskiej pasji. Nie odzywał się do niej od tego czasu. Tylko matka dzwoniła, by zapytać co u niej, a raczej po to by ją sprawdzać. Jej wielkim wsparciem był Łukasz, który gorąco popierał jej wybór.
      - Hej, słoneczko - głos Emila wyrwał ją z rozmyślań. - Uważaj, bo się spieczesz.
Spojrzała na niego i po raz kolejny pomyślała jaką jest szczęściarą. jego blond włosy były rozwiane przez wiatr. Na opalonej twarzy jaśniał uśmiech, a oczy mu niesamowicie błyszczały. Spontanicznie go pocałowała. Miał ciepłe usta. Na początku był zaskoczony, ale szybko odpowiedział na jej pocałunek. Całował ją zdecydowanie, ale czule. Dłonią głaskał ją po policzku. Miała na plecach gęsią skórkę. W pewnym momencie jego dłoń spoczęła na jej płaskim brzuchu. Jeden z opuszków jego palców zahaczył o jej pępek. W jej głowie pojawiło się wspomnienie tego wieczoru spędzonego u Niego, kiedy uciekła z domu po kłótni z rodzicami. Nie wiedziała wtedy jeszcze, że ich zna. Przyszła do Niego ufna i pełna nadziei. On ją dotykał i robił to jak nikt inny.
        Oderwała się od Emila, gdy przed oczami stanęła jej Jego twarz. Oddech miała urywany i nie mogła złapać tchu.
- Wszystko w porządku? - zapytał chłopak z troską w głosie.
Kiwnęła tylko głową i przytuliła się do niego.
Nie chciała myśleć o swoich wspomnieniach. W tej chwili pragnęła być po prostu bezpieczna.



Zbyszek:
     Włożył ostatni talerz do zmywarki i wszedł do salonu. Asia leżała na kanapie i oglądała jakiś serial komediowy. Co jakiś czas wybuchała śmiechem przyjemnym dla ucha. Kremowa sukienka podwinęła jej się do połowy uda. Kiedyś na ten widok od razu zacząłby ją uwodzić. Dzisiaj po prostu usiadł koło niej, a ona oparła głowę o jego ramię. Siedzieli w ciszy. Z przyzwyczajenia głaskał ją po włosach. Kobieta oparła dłoń niebezpiecznie blisko jego przyrodzenia. W pewnym momencie spojrzała na niego z przebiegłym uśmieszkiem.
- Co ty na to, aby spędzić resztę dnia w łóżku? - zapytała, drażniąc językiem jego wargi.
- Nie mogę - odsunął się delikatnie.
Patrzyła na niego zaskoczona i kompletnie zbita z tropu. No tak, w końcu nie często się zdarzało, żeby Zbyszek Bartman odmawiał seksu.
- Dlaczego? - wydawała się być całkowicie zagubiona.
- Obiecałem Klaudii, że z nią potrenuję - wyjaśnił spokojnie.
- Zaraz... Co to za Klaudia? - kobieta ledwo nad sobą panowała.
- Koleżanka z Resovii. Gra w mieszanej drużynie - podniósł się z kanapy.- Wybacz, ale muszę już iść. Nie chcę się spóźnić - pocałował ją w policzek i poszedł po swoją torbę treningową. Wychodząc nie odezwał się ani słowem. Zresztą Asia była zbyt pogrążona w myślach, żeby w ogóle zauważyć, że już go nie ma w mieszkaniu.



Klaudia:
      Stała na środku boiska i wsłuchiwała się w swój oddech. Musiała zebrać myśli i uspokoić nerwy. Strasznie się stresowała dzisiejszym treningiem. Ledwo tknęła obiad. Przyjaciele żartowali sobie z niej, że z ćwiczeń nic nie wyjdzie, bo padnie na zawał. Mieli w tym trochę racji.
- Cieszę się, że już jesteś - Zbyszek wbiegł na boisko w swoim stroju treningowym z Mikasą w ręce.
- Co będziemy dzisiaj robić? - była zadowolona, że głos jej nie zadrżał.
- Potrenujemy ataki w linie boczne, tak żebyś nabrała w tym precyzji i piłka nie wychodziła ci na aut. Musisz stać się pewna siebie w tym co robisz.
     Przez następne dwie godziny ciężko trenowali bez chwili wytchnienia. W końcu padli wycieńczeni na boisko.
- Dobrze, że jutro mam trening dopiero po południu - zaśmiał się Zbyszek.
- A ja wieczorem - zawtórowała mu dziewczyna.
- Świetnie się dzisiaj spisałaś - posłał ciepły uśmiech w jej stronę.
- Serio? Czy mówisz tak tylko po to, żeby podnieść mnie na duchu?
- Mówię poważnie - patrzył jej prosto w oczy. - Zawsze mówię to co myślę. Jeśli byłabyś beznadziejna bez wahania bym ci o tym powiedział. Sądzę, że w takim tempie szybko nadrobisz zaległości.
Szczęśliwa pobiegła wziąć prysznic. Kiedy wyszła z szatni, zauważyła stojącego nieopodal Zbyszka.
- Odprowadzę cię do domu - oznajmił.
Przez całą drogę żartowali i się przekomarzali. Klaudia całkiem zapomniała o swoim stresie. Kiedy stanęli pod jej klatką, spojrzała na mężczyznę ze szczerym uśmiechem.
- Dziękuję za dzisiaj - powiedziała.
- Cała przyjemność po mojej stronie - ukłonił się komicznie, na co się roześmiała.
- Lubię cię taką - jego spojrzenie się zmieniło. Nie potrafiła określić co w nim było, ale sprawiało, że pociły jej się dłonie, a serce waliło jak młotem.
- Jaką? - wydukała.
- Taką uśmiechniętą, szczęśliwą - dotknął dłonią jej policzka. Zadrżała. Starała się unikać jego wzroku, by nie zobaczył jakie wywarł na niej wrażenie.
- W ten weekend jestem zajęty, ale co powiesz na poranny trening w poniedziałek o dziewiątej? - patrzył na nią wyczekująco.
- Pewnie - przytaknęła z entuzjazmem. - Z wielką chęcią.
- To dobranoc - powoli zbliżał do niej swoją twarz. Zaczęła szybciej oddychać. Bała się, że nie ustanie na nogach i za chwilę upadnie. Nagle poczuła jego usta w kąciku swoich warg. Jego pocałunek był delikatny niczym muśnięcie motyla, ale i tak dreszcz przeszył jej ciało.
      Ostatni raz obdarzył ją uśmiechem i odszedł w ciemność.








______________________________________________________________

Trochę krótki ten rozdział mi wyszedł, ale nie mam za bardzo czasu na rozwijanie się. Muszę się spakować i ogarnąć jakoś pokój do mojego powrotu, a to nie będzie łatwe.

Mam małego stresa, bo jadę na obóz językowy do Anglii. Nie znam nikogo z ludzi, którzy też tam będą i boję się, że będę miała najmniejszy zasób słów. Przepraszam, że piszę o tym tutaj, ale gdzieś musiałam wylać swoje "żale".

Jutro jest wątpliwe, żebym miała czas coś dodać, także następna odsłona dopiero we wrześniu. Najprawdopodobniej pierwszego. Liczę, że nie zapomnicie o mnie przez ten długi czas i kiedy wrócę znowu będziecie czytać moje bazgrołki ;)

Cheers, K ;*

czwartek, 15 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 4




Zbyszek:
      Pewnym krokiem wszedł na Podpromie i skierował się do szatni. Starał się skupić myśli na tym co powinien dopracowywać na dzisiejszym treningu, lecz jego myśli wciąż krążyły wokół poranka.
       Asia leżała tak blisko, że czuł zapach jej skóry. Tak znajomo brzoskwiniowy. Zatopił palce w jej gładkich włosach. Zawsze wydawało mu się, że jeżeli już pojawi się kobieta, która ujarzmi jego zapędy do podrywania każdej kobiety jaka mu się nawinie, to nie będzie miał żadnych wątpliwości i będzie ona tą jedyną. no bo kto jak nie ta, która czyni go lepszym każdego dnia? Westchnął głęboko i pogłaskał ją po policzku. Kobieta otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego uroczo. Pierwszy raz od dawna jego serce nie zabiło na ten widok szybciej. Czegoś mu w tym uśmiechu brakowało. Kiedy poczuł jej usta na swoich odpowiedział pocałunkiem, ale nie czuł podniecenia. Był zupełnie obojętny.
     - Co tam, Zbyszku? - niespodziewanie koło niego znalazł się Igła, przerywając jego rozmyślania.
- W porządku - odparł i wszedł do szatni. Szybko się przebrał, nie biorąc udziału w wygłupach kolegów i popisach karaoke Lotmana, i jako jeden z pierwszych udał się na salę. Nie miał na stroju na rozmowy i żarty.
Był już przed wejściem na halę, kiedy dostrzegł siedzącą pod ścianą Klaudię. Wydawała się być smutna. Przez chwilę się wahał. Przecież tak naprawdę to w ogóle się nie znają. W końcu jednak ostrożnie się do niej przysiadł.
- Coś się stało? - zapytał łagodnie.
Spojrzała na niego, a on po raz kolejny utonął w głębi jej oczu.
- Nic takiego - odpowiedziała cicho, odwracając wzrok i prawie niedosłyszalnie pociągając nosem.
- Odnoszę wrażenie, że coś cię gnębi - przyglądał się jej uważnie. Była taka drobna. Przy jego wzroście i budowie ciała zdawała się być wręcz małą dziewczyneczką.
- Po prostu się boję - jej broda zaczęła leciutko drżeć. Dziewczyna uparcie wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
- Czego? - dotknął delikatnie jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi. Sam nie wiedział skąd u niego takie odruchy współczucia.
- Że nie dam rady - znów na niego spojrzała, a w jej oczach szkliły się łzy. - Że tego nie udźwignę. A co jak okażę się być beznadziejną siatkarką? Przecież ja nigdy tak naprawdę nie trenowałam. Nie mam pojęcia jak to jest być prawdziwym sportowcem - jej głos się załamał.
- Hej, dasz radę - mówiąc to patrzył jej prosto w oczy i ciaśniej splótł ich dłonie. - Gdybyś nie była naprawdę dobra to by cię nie wybrali. Zobaczysz, że jeszcze wszystkim pokażesz jak znakomita jesteś i będą ci zazdrościli.
- Ale ja mam niedopracowaną podstawową technikę, a czasu jest tak mało...
- Pomogę ci - zaoferował, a w jej spojrzeniu pojawiła się nadzieja. - Będę z tobą dodatkowo trenował i niedługo wszystko nadrobisz.
- Naprawdę chcesz mi pomóc? - Klaudia nie odwracała od niego wzroku.
- Pewnie. W końcu gramy na tej samej pozycji, a ja muszę kształcić kolejne pokolenia - wyszczerzył się.
- Dziękuję - delikatnie pocałowała go w policzek.
Uśmiechnął się, czując przyjemne ciepło w okolicach serca. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Jego serce zaczęło bić z niesamowitą prędkością i miał wrażenie, że za chwilę wyskoczy mu z piersi.
- Zbyszek, idziesz już? - rozległ się głos Wojtka Grzyba.
Mężczyzna natychmiast powrócił do rzeczywistości. Wstał szybko i pociągnął za sobą dziewczynę.
- To widzimy się o 19 tutaj w hali - uśmiechnął się i poszedł na trening, starając się pojąć co się przed chwilą u licha stało.





Patrycja:
      Przyjemne strużki ciepłej wody spływały po jej ciele i rozluźniały mięśnie. Dziewczyna odczuwała miłe zmęczenie po wymagającym treningu. Dziś zapoznała się z resztą drużyny. Wszyscy byli w mniej więcej tym samym wieku. Do tej pory grali w pobocznych klubach, a teraz mieli szansę zabłysnąć w świecie siatkówki. Każdy był zdeterminowany, aby osiągnąć swój cel. Wszyscy wkładali w trening całe swoje serce, nie zważając na jakiekolwiek zmęczenie.
      Patrycja zakręciła wodę i okryła się ręcznikiem. Grupę tworzyło czternaście osób. Dziesięciu chłopaków i cztery dziewczyny. Z dwoma z nich miała styczność we wczesnych latach grania. Były to Marta i Pola. Nastka, czyli Anastazja, była dla niej kompletną zagadką. Poza przedstawieniem się i powiedzeniem paru słów o sobie cały czas była milcząca. Grała na pozycji libero, więc całą swoją uwagę skupiała na odbiorze piłek. Chłopcy, a właściwie młodzi mężczyźni, sypali żartami jak z rękawa i tworzyli przyjemną atmosferę w drużynie. Kilku z nich było nawet przystojnych. Szczególnie Marek. Miał dwadzieścia cztery lata i dotąd grał w podrzędnych, nic nie znaczących klubach, a jego największym sukcesem było dostanie się do składu AZS-u Częstochowy. To właśnie tam został "wyłapany" przez łowcę talentów siatkarskich i powołany do drużyny Delecty. Jego głos przyprawiał o dreszcze, a uśmiech sprawiał, że serce zaczynało jej szybciej bić. Miał kruczoczarne włosy i przeszywające błękitne oczy.
     Dziewczyna włożyła na siebie dres i ruszyła w stronę wyjścia. Coraz mocniej czuła, że dobrze zrobiła, wracając do Polski i była z tego zadowolona.
- Witam, koleżankę - od razu rozpoznała ten głos.
- Cześć, Andrzej - od czasu felernego spotkania w szatni już się nie widzieli.
- Słyszałem, że dzisiaj mieliście pierwszy trening - uśmiechnął się, a jej zrobiło się cieplej na sercu. Miał takie przyjemne usposobienie, że nie sposób było go nie lubić.
- Tak, było całkiem fajnie - spojrzała w jego wesołe oczy  i miała wrażenie, że może dosięgnąć jego duszy.
- Może wstydu nam nie przyniesiecie - zaśmiał się za co zarobił od niej sójkę w bok.
- Niedługo to my was przyćmimy naszą grą - powiedziała z dumą.
 - Ale masz marzenia - zrobił zabawną minę, czym zupełnie ją rozśmieszył.
- Powinieneś już iść - odezwała się, gdy wreszcie się uspokoiła. - Inaczej znowu się spóźnisz.
- Pójdę, ale pod jednym warunkiem - spojrzenie Andrzeja stało się przeszywające i miała wrażenie, że widzi on teraz jej myśli.
- Jakim? - wydukała.
- Dasz się zaprosić na kawę - jego twarz rozjaśniła się od uśmiechu, który nadawał mu wygląd słodkiego dzieciaka-urwisa.
- W porządku - odwzajemniła ten gest.
- W takim razie widzimy się o jutro o pierwszej pod halą - obdarzył ją przeciągłym spojrzeniem i udał się w kierunku szatni, nie chcąc znowu biegać karnych kółek.





Bartek:
      Wrócił do mieszkania po treningu, na którym dostał niezły wycisk. Rzucił torbę na kanapę i udał się do kuchni, skąd dochodziły go smakowite zapachy. Natalia właśnie smażyła coś na patelni. Podszedł i przytulił ją od tyłu, opierając brodę o jej ramię. Lubił jej ciepło, które przynosiło mu ukojenie.
- Jak było na treningu? - zapytała z uśmiechem.
- Ciężko - westchnął, całując ją w policzek. - Cieszę się, że już jestem  z powrotem.
- Ja też - obróciła się tak, że stała teraz przodem do niego. Sięgała mu ledwo do ramienia, więc musiała mocno zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy. Stanęła na palcach i oplotła jego szyję ramionami. Od razu zrozumiał i pochylił się, żeby złożyć na jej ustach pocałunek. Spalał go wewnętrzny płomień. Uwielbiał to uczucie, gdy drażniła się z jego pożądaniem i stawiała go na krańcu wytrzymałości. Całkiem stracili poczucie rzeczywistości, aż doszedł ich smród spalenizny.
- O Boże! - Natala szybko zgasiła ogień pod zniszczoną już patelnią. - To miał być nasz obiad - jej głos stał się płaczliwy.
- Nic się nie stało - przytulił ją i pocałował w skroń.
- A właśnie, że tak! - wykrzyknęła i odepchnęła go od siebie. - Jestem do niczego!
- Kochanie, co ty opowiadasz? - Bartek starał się ją znowu przytulić, ale wyminęła go i pobiegła do sypialni, trzaskając drzwiami.
    Został sam, kompletnie nie rozumiejąc co się przed chwilą wydarzyło. W jednej chwili się całowali, a w drugiej Natala była na niego wściekła. Przecież nic takiego się nie stało. To tylko głupia patelnia z obiadem. Mogą zawsze sobie coś zamówić, a naczynie kupić w każdej chwili. Siatkarz ze znużeniem opadł na kanapę i zamknął oczy. Liczył, że sen złagodzi jego skołatane nerwy.





Michał:
     Nałożyła na jego talerz ziemniaki, kotlety i surówkę, nawet na niego nie patrząc. Skinął głową i zabrał się za jedzenie. Dagmara zaczęła zmywać naczynia. Dopiero wczoraj zauważył, że zmywarka się zepsuła, a to dlatego, że o niczym mu nie powiedziała. Postanowił, że dopóki go nie poprosi to nic z tym nie zrobi. Wiedział, że zachowuje się jak szczeniak, ale nie mógł nic na to poradzić. To było silniejsze od niego.
     Gdy skończył bez słowa położył talerz i sztućce koło innych brudnych naczyń i poszedł do salonu. Miał jeszcze trochę czasu do treningu. Włączył telewizor. Akurat leciał jakiś smętny film o nieszczęśliwym małżeństwie. "Co za ironia losu", pomyślał. Ostatnio zastanawiał się dlaczego jego związek się sypie, a Mariusza wręcz kwitnie. Co takiego miał w sobie jego przyjaciel, że wszystko mu wychodziło? Nie ukrywał, że zawsze chciał być taki jak on. Silny, zdecydowany, potrafiący przyznać się do błędu i całkowicie oddany rodzinie. Wspaniały mąż i ojciec. Michałowi dużo s niego brakowało i to chyba bolało go najbardziej. Ta wiedza, że nigdy nie będzie tak idealny jak tego chciał.




__________________________________________________________________

No i udało mi się dodać czwóreczkę ;)
Wiem, że jeszcze się wam pewnie wszystko miesza, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak temu zaradzić i liczę, że po prostu z czasem samo się wam wszystko poukłada w głowach kto kim jest i co ma z kim wspólnego.
Następny rozdział już jutro i być może również w sobotę jak zdążę. Dodaję je tak masowo,bo w sobotę wyjeżdżam do końca wakacji i nie będę miała jak tego robić, dopóki nie wrócę.

I taka rada ode mnie. Sprawdzajcie co macie za łóżkami ;) Dzisiaj z mamą znalazłam za łóżkiem brata talerz z ciastem sprzed dwóch tygodni. Widok był co najmniej obrzydliwy i jeszcze trzeba było ścianę czyścić.

Pozdrawiam Was z tym jakże optymistycznych akcentem ;D K.

środa, 14 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 3

Klaudia:
      Obudził ją hałas w kuchni. Przetarła dłonią oczy i spojrzała na zegarek. Ósma rano. Świetnie. Po prostu cudownie. Zrezygnowana wstała i w piżamie poszła zrobić sobie śniadanie. W kuchni Dominik z Kamilem starali się zrobić sobie jajecznicę. Z marnym rezultatem.
- Musicie się tak tłuc z samego rana? - spytała, wyciągając z lodówki mleko.
- Nie chcieliśmy was budzić, ale strasznie zgłodnieliśmy - wyjaśnił Kamil, zeskrobując coś czarnego z patelni do kosza na śmiecie. Wolała nie wiedzieć cóż to takiego.
- Wystarczyło zrobić sobie kanapki, geniusze - zaśmiała się.
- Nie ma chleba - westchnął Dominik.
- Cześć, wam! - do pomieszczenia weszła uśmiechnięta Ania w krótkich spodenkach i błękitnej koszulce bez rękawów, dzierżąc w ręce torbę z bułkami.
- Spadłaś nam z nieba - Kamil zaczął ściskać ją jak szalony. W tym samym czasie Dominik wyrwał jej torbę z rąk i zabrał się za przekrajanie bułek.
- Gdzie byłaś tak wcześnie? - spytała Klaudia, zajadając się płatkami.
- Poszłam się przejść. Nie mogłam spać - nalała sobie soku do szklanki. - Zauważyłam też, że nie ma już chleba, więc przy okazji zaszłam do piekarni.
- I chwała ci za to - wyszczerzył się w jej stronę Kamil.
- Co robimy przed treningiem? - zapytał Dominik.
- Może pójdziemy do parku?




Zbyszek:
     Biegł oddychając miarowo. W uszach rozbrzmiewał mu rap Peji ustawiony na maksimum głośności. Pogoda była w sam raz do biegania, dlatego niewiele myśląc wyszedł z mieszkania po cichu, żeby nie obudzić Asi. Bieganie zmuszało jego mięśnie do wysiłku, a umysł do skupienia się tylko na trudzie.
     Zatrzymał się i oparł o murek, wyłączając muzykę. Strużki potu spływały mu potwarzy. Znów miał to uczucie, że popełnia błąd i wwiercało się ono w jego wnętrzności, sprawiając dotkliwy ból. Skąd brało się to odczucie? Wydawała się być taka jaką sobie wymarzył. Idealna kobieta na towarzyszkę życia. Czasami sobie tylko żartował, że gdyby przefarbowała włosy na ciemny kolor byłaby już skończoną doskonałością. Mimo to, gdy zostawał sam ogarniał go ten straszliwy niepokój. Czy to możliwe, że po prostu obawiał się ślubu? W końcu kiedyś był niepoprawnym podrywaczem, który nie przepuścił żadnej pannie, a teraz miał się ustatkować. Czyżby obawiał się utraty wolności? Nie... To nie o to chodziło. Czuł się gotowy na założenie  rodziny. Tylko... Czy Asia była właściwą kobietą? Sam już nie wiedział co myśleć, a mętlik w głowie doprowadzał go do szału.
    Chciał ponownie zacząć biec, lecz poczuł, że ktoś gwałtownie się od niego odbija. Spojrzał w dół i zobaczył śliczną nastolatkę. Miała na sobie dżinsowe spodenki i zielony top. Ciemne włosy opadały jej na ramiona. Kiedy uniosła głowę, utonął w jej niebieskim spojrzniu.
- Zbyszek? - jej głos lekko drżał. Słysząc go dopiero skojarzył, że przecież ją zna.
- Klaudia? - z uśmiechem podał jej dłoń i pomógł wstać. - Co tutaj robisz?
- Poszliśmy się przejść i tak się zagapiłam, że zgubiłam przyjaciół, a kompletnie nie wiem gdzie jestem - zaśmiała się niepewnie.
- Chcesz żebym cię odprowadził? - przyjrzał jej się uważnie. Wydawała się być lekko poddenerwowana.
- Jeśli możesz - spojrzała na niego nieśmiało. - Zaoszczędziłoby mi to czasu na szukanie drogi.
- Więc chodźmy.
Podała mu adres i Zbyszek ruszył w odpowiednim kierunku. Szli obok siebie w milczeniu. Zerkał na nią co jakiś czas. Uparcie patrzyła przed siebie. Widział, że jej dłonie lekko drżą. Nie rozumiał czym się tak denerwuje, jednak nie miał siły się nad tym zastanawiać. Własne poczucie bezradności i zagubienia dostatecznie go dobijało. Nie pojmował co jest z nim nie tak. Żył u boku z piękną kobietą, która bezgranicznie go kochała i nie potrafił być szczęśliwy. 
- To tutaj - usłyszał cichy głos dziewczyny. Tak się zamyślił, że zupełnie zapomniał o jej towarzystwie. Spojrzał na nowoczesny blok przed nimi. Widać było, że klub nie szczędził pieniędzy na nowych zawodników.
- Dziękuję za odprowadzkę - uśmiechnęła się, a on poczuł, że coś w jego wnętrzu pęka. - Do zobaczenia.
       Odeszła, a on pozostał sam na sam z przeczuciem, że nic już nigdy nie będzie takie samo.




Michał:
    - I żyli długo i szczęśliwie - zamknął książeczkę i położył na półce. Spojrzał na śpiącego już Oliwiera i uśmiechnął się. Chłopiec zawsze usypiał w połowie historii, a Michał mimo to zawsze doczytywał ją do końca. Sam nie wiedział dlaczego. Po prostu sprawiało mu to przyjemność.
     Wstał i zgasił lampkę, uprzednio całując syna w czółko. Wyszedł i skierował się w stronę sypialni. Rozebrał się i położył na łóżko. Chciało mu się wyć i płakać. Ze złością uderzył pięścią w poduszkę. powoli zaczynał tracić nadzieję na to, że jeszcze kiedykolwiek będzie lepiej. Nie wierzył, że będzie jeszcze w pełni szczęśliwy i spełniony.  Teraz żył jedynie dla syna. On był najważniejszy. Z Dagmarą w ogóle już nie rozmawiał, wręcz jej unikał. Mariusz twierdził, że powinien zrobić wszystko, aby znowu było tak jak przedtem. Powinien walczyć o żonę.
      Prawda była taka, że już od dawna nie chciał o nią walczyć. Nie odczuwał już pragnienia bycia przy niej. Teraz się nią brzydził.



Kinia:
     Ciepły wiaterek otulał jej ramiona, a słońce pieściło twarz. W oddali słychać było czyjś śmiech, szczekanie psa i popową muzykę.  Z uśmiechem spojrzała na swojego towarzysza, który wyjmował z torby owoce i kanapki. Zdziwiła się, kiedy po treningu zadzwonił, że ma niespodziankę. Okazało się, że zabiera ją na piknik. Bardzo spodobał jej się ten pomysł. Nigdy dotąd nie była na pikniku.
- Na co masz ochotę? - zapytał Emil.
- Może być winogron - chwyciła kiść i zaczęła jeść. Czuła, że chłopak nie spuszcza z niej wzroku. Peszyło ją to trochę.
- Masz kogoś? - zapytał niespodziewanie.
Zadrżała. Powiedzieć mu? A co jeśli nie będzie chciał już się z nią spotykać?
- Nie - odpowiedziała, nie patrząc mu w oczy.
- Cieszę się - Emil zbliżył się do niej i objął ramieniem. Uśmiechnęła się lekko i oparła głowę o jego ramię. Złożył delikatny pocałunek na jej skroni. Odwróciła twarz w jego stronę i zatopiła usta w jego ciepłych wargach.
     Wiedziała, że wyrzuty sumienia dadzą o sobie niedługo znać.




Łukasz:
    Leżał na kanapie i oglądał jakiś rosyjski serial. Mimo iż potrafił posługiwać się tym językiem, połowy kwestii aktorów nie rozumiał. Poza tym fabuła w ogóle go nie interesowała. Wciąż nie mógł się pozbierać. Dzisiaj zadzwonił do niego jego agent, informując go, że Agnieszka złożyła papiery rozwodowe. Zacisnął dłonie w pięści. To takie niesprawiedliwe! Przecież tak się starał! Co takiego się stało, że jego małżeństwo nie wypaliło? Czy był aż tak do niczego?
   Wstał i poszedł do sypialni, zapominając o wyłączeniu telewizora. Wyciągnął z szafki nocnej małe pudełko. Położył je na łóżku i zaczął przeglądać jego zawartość. Ich pierwsze wspólne zdjęcie. Byli wtedy na imprezie u znajomych. Oboje uśmiechali się szeroko. Byli tacy szczęśliwi! Ich przysięga małżeńska spisana na pięknym, ozdobnym, śnieżnobiałym papierze. Spojrzał na swoją złotą obrączkę, nadal spoczywającą na jego serdecznym palcu. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Przecież przysięgali! Mieli być ze sobą na dobre i na złe! W zdrowiu i w chorobie! Pokonywać wszelkie przeciwności losu! Dlaczego im się nie udało?
    Mały brązowy miś, którego od niej dostał, gdy zdobyli brąz na Mistrzostwach Europy. Na jego brzuszku pochyłymi literami było napisane:

Jestem z ciebie dumna. Kocham cię.

Po jego policzkach spłynęły kolejne łzy. Nie miał już siły udawać, że wszystko jest w porządku. Chciał uciec. Uciec jak najdalej i schować się przed całym światem...






____________________________________________________________________

Rozdział  miał być wczoraj, ale się nie wyrobiłam. Ostatnio mam zbyt dużo na głowie. Mam nadzieję, że spodoba wam się ta odsłona. Jeszcze przez jakiś czas będzie przygnębiająco, ale niedługo u niektórych bohaterów będzie weselej ;)

Myślę, że jutro dodam kolejny rozdział, jeśli nic mi nie wyskoczy.
Pozdrawiam, K :)

niedziela, 11 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 2


http://www.youtube.com/watch?v=7-1lcoBxmF8

Andrzej:
      Spóźniony wbiegł do szatni. Wczoraj zapomniał nastawić sobie budzik i teraz miał 20 minut spóźnienia. Nie cierpiał tego. Nie cierpiał się spóźniać. W pośpiechu ściągnął białą koszulkę polo i dżinsowe spodnie. Zrzucał z siebie właśnie trampki, gdy ktoś wparował do środka.
- O Boże! Przepraszam - dziewczyna spłonęła rumieńcem. - Myślałam, że tu już nikogo nie ma.
Zorientował się, że stoi przed nią w samych brązowych bokserkach. Włożył na siebie szybko klubowe spodenki.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się w kierunku wyraźnie speszonej dziewczyny. - Co cię tu sprowadza?
- Chciałam zobaczyć jak wygląda szatnia - zdziwiony uniósł jedną brew. - Będę tu grała - wyjaśniła.
- Nie ma tu sekcji żeńskiej - Andrzej zawiązywał teraz buty.
- Wiem. Ja będę w tej mieszanej.
Uniósł głowę i uważnie się jej przyjrzał. Miała jasne blond włosy związane w kucyk. Błękitne oczy otoczone były przez długie jasne rzęsy. Miała na sobie białą koszulkę z dużym napisem I love New York i krótkie spodenki. Na stopach widniały wyraźnie zużyte już trampki, a przez ramię zwisała jej kremowa torba. Dziewczyna musiała mieć nieco ponad 180 cm.
- Czemu mi się tak przypatrujesz? - spytała.
- Lubię patrzeć na piękne kobiety - wyszczerzył się.
Zaskoczona uniosła do góry brwi.
Nagle zorientował się jak późno już jest. Trener go zabije!
- Wybacz, ale muszę już lecieć - podniósł się szybko i ruszył w kierunku drzwi.
- Zapomniałeś czegoś - dziewczyna śmiała się do rozpuku.
Obrócił się i zobaczył, że stoi z jego klubową koszulką w ręce. Szybko ją odebrał i wciągnął przez głowę.
- A tak w ogóle to Patka jestem - uśmiechnęła się.
- Andrzej - odwzajemnił gest i czym prędzej pobiegł w kierunku sali.



Patrycja:
      Została sama w szatni. Z uśmiechem rozejrzała się po pomieszczeniu. Na ścianach wisiały drewniane wieszaki na ubrania, a pod nimi stały ławki w tym samym kolorze. Ściany były barwy czystej bieli. Na środku szatni stał kwadratowy stół, który był cały zawalony plecakami i ubraniami, na których szczycie leżała Mikasa. Każdy wieszak był zajęty, jak i miejsce pod nim. Po prawej stronie znajdowały się dębowe drzwi. Otworzyła je i jej oczom ukazała się biała, kafelkowa łazienka. W rzędzie obok siebie stało osiem pryszniców odgrodzonych od siebie ściankami. Po lewej stronie było tyle samo ubikacji i zlewów. Nad każdym zlewem wisiało lustro, koło którego znajdował się ręczniczek.
Zadowolona z tego co zastała wyszła na korytarz i skierowała się do windy.
       Powrót do Polski wiązał się dla niej z powrotem bolesnych wspomnień. Bała się tu przyjechać, ale FIVB dało siatkarzom takim jak ona niepowtarzalną szansę wybicia się. Wychowała się w Częstochowie i tam też stawiała swoje pierwsze siatkarskie kroki. Zachęcała ją do tego babcia, która wraz z dziadkiem zajmowała się nią po śmierci rodziców. Jej tata był kardiologiem, a mama nauczycielką chemii w liceum. Pasją obojga było żeglarstwo. Zginęli podczas sztormu w czasie wakacji, gdy miała trzy latka. Zostawili ją wtedy u dziadków, bo była za mała na takie eskapady. Nie pamiętała już jacy byli, jak się zachowywali. Znała ich jedynie z opowieści babci. Dziadek zmarł dwa dni po jej szesnastych urodzinach. Babcia była silną kobietą i uporała się z jego śmiercią. Pomagała Patrycji w karierze sportowej i cała się dla niej poświęcała.
       Gdy dziewczyna zdała maturę otrzymała propozycję grania we włoskiej lidze. Długo się wahała, gdyż nie chciała zostawiać babci samej. Ta jednak nakazała jej żyć własnym życiem. Poza tym uważała, że to jej pomoże zapomnieć o tamtym. Tak więc wyjechała i wróciła dopiero w te wakacje. Propozycję zagrania w Delekcie otrzymała w dniu swoich dwudziestych pierwszych urodzin. Może to i nie był jeden z czołowych klubów siatkarskich w Polsce, ale przecież to przedsięwzięcie jest czymś zupełnie nowym i nie ma jeszcze żadnego lidera. Każda drużyna jest sobie równa. Jednak rzeczywiście większy szum powstaje wokół tych utworzonych przez Skrę, Zaksę czy Resovię. Plusem mieszanych drużyn było tymczasem to, że nikt tak naprawdę nie wiedział czego się można po nich spodziewać.



Andrzej:
      Biegł już kolejne okrążenie, a każdy jego mięsień błagał o litość.  Trener Makowski był nieprzejednany i kazał mu do końca odbyć karę. Wszyscy gracze już wyszli i hala była pusta. W głowie chłopaka bez przerwy pojawiał się obraz dziewczyny z szatni - Patki. Uśmiechnął się na samą myśl o niej. Różniła się od wszystkich znanych mu dziewczyn i to mu się podobało.
- Dobra, możesz już iść do szatni - krzyknął trener, zabrał swoje notatki i wyszedł.
Andrzej wykończony padł na parkiet. Starał się uspokoić oddech i rozluźnić mięśnie. Sport był jego żywiołem od zawsze. Od małego zawsze musiał być w ruchu. Od początku wiedział, że zostanie sportowcem i tak się jakoś złożyło, że to siatkówka go pochłonęła. Uprawianie sportu zawodowo kosztowało go wiele wyrzeczeń, ale niczego nie żałował. Kochał to co robił. Nie osiągnął jednak jeszcze wszystkiego. Marzył, aby dostać się do reprezentacji. Zdawał sobie sprawę z tego, że aby tego dokonać musi naprawdę ciężko pracować. To mu nie przeszkadzało. Kochał wyzwania. Był też ambitny i zamierzał osiągnąć swe cele.




Bartek:
      Przechadzał się samotnie ulicami Moskwy. Wszystko tutaj było takie szare. Ludzie zajęci sobą nie zwracali na niego uwagi, mógł więc w spokoju pomyśleć. A miał o czym.
      Wczoraj pokłócił się z Natalią. Była zła, że zamiast pójść na zakupy musiała towarzyszyć mu na hali w czasie jakiejś oficjalnej uroczystości. Rozumiał, że chciała inaczej spędzić swój wolny czas, jemu też do gustu nie przypadła ta sprawa, zwłaszcza, że nic nie rozumiał, bo nie znał rosyjskiego. Potrzebował Natalii, jej bliskości i wsparcia. Ona jednak przez cały czas siedziała naburmuszona, a gdy wrócili do mieszkania rozżalona się na nim wyżyła. Kłótnie z ukochaną wcale nie ułatwiały mu asymilacji w nowym kraju.
      Wszedł do piekarni i po długiej męczarni, za pomocą języka migowego, kupił bułki. Wrócił do mieszkania, mając nadzieję, że Natalii złość już przeszła. Zaniósł bułki do kuchni i skierował się do sypialni. Na szafce koło łóżka znalazł karteczkę.
"Wyszłam na spacer. Nie wiem kiedy wrócę. N."
A więc kolejne godziny spędzi samotnie.



Zbyszek:
      Szykował właśnie obiad, kiedy Asia weszła do mieszkania.
- Cześć, kochanie - pocałowała go na powitanie, a potem poszła pogłaskać Bobka, który nigdy pierwszy nie przybiegał się z nią przywitać.
- Co gotujesz? - spytała.
- Zwykłe spaghetti - odparł. - Jakoś nie mam dzisiaj weny.
- Nic nie szkodzi - przytuliła się do jego pleców, a pn dalej szykował potrawę.
- Wiesz, znalazłam idealną suknię ślubną - mówiła z zachwytem. - Jutro pójdę z mamą na przymiarkę.
Obrócił się w jej stronę delikatnie, żeby przypadkiem nie zrobić jej krzywdy.
- Cieszę się - powiedział i pocałował ją czule na co zachłannie odpowiedziała. Już po chwili ogarnął ich żar. Ich usta smakowały się nawzajem. Kobieta ściągnęła z niego koszulkę i przejechała dłońmi po jego torsie, aż dotarła do paska od spodni.
- A obiad? - oderwał się od niej na chwilę.
- Poczeka - z uśmiechem wpiła się w jego usta.
Zaniósł ją do sypialni i  pozbawił ubrań. Dotykał jej ciała z żądzą w oczach, a ona cała mu się poddawała. W tym momencie miał ochotę na gwałtowny, szybki seks, bez zbędnych czułości. Taki jaki kiedyś stale gościł w jego życiu. Wbił się w nią mocno i w ekstazie poruszał biodrami, a ona jęczała z rozkoszy. Wbijała paznokcie w jego plecy. Poruszał się coraz szybciej, aż w końcu wydał z siebie zwierzęcy ryk i opadł na poduszki. Czuł jak cała pod nim drżała, więc przyciągnął ją do siebie ramieniem. Wtuliła się w niego, a on gładził dłonią jej udo.
- Kocham cię - szepnęła i pocałowała go w klatkę piersiową. W odpowiedzi ucałował czubek jej głowy. Po chwili już spała w jego ramionach zmęczona siłą z jaką odbył się ich stosunek.
       Mężczyzna leżąc w bezbrzeżnej ciszy, zdał sobie sprawę, że wypełnia go jedynie pustka. Nie czuł niczego co przez ostatnie miesiące nadawało sens temu związkowi. Jego serce było bryłką lodu, a ciało tylko z przyzwyczajenia zachowywało się tak jak wcześniej. A w środku, tam najgłębiej, gdzie nikt nigdy nie zagląda, tworzyło się jezioro łez. Łez spowodowanych fałszywą miłością.







________________________________________________________________________

To już ostatni "nowi" bohaterowie. Teraz już wszystko będzie się toczyło wokół postaci, które się do tej pory pojawiły. Oczywiście będę przedstawiała różne aspekty funkcjonowania mieszanych drużyn, ale nie jest to najważniejszy wątek opowiadania, więc nie będę poświęcać mu najwięcej czasu.

Jeśli możecie to dajcie znać w komentarzach czy taka długość rozdziałów jest odpowiednia czy lepsze są krótsze, a może dłuższe. Bardzo by mi to pomogło.

Pozdrawiam, K ;)

piątek, 9 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 1

https://www.youtube.com/watch?v=6OlFF11yjuo 

Klaudia:
        Stała podekscytowana przed halą Podpromie. Wciąż nie mogła w to wszystko uwierzyć. FIVB postanowiło poszerzyć skalę siatkówki i stworzyć ligę drużyn mieszanych.Kobiety i mężczyźni mieli grać w tych samych zespołach. W każdej grupie muszą być przynajmniej dwie osobniczki płci żeńskiej w tym samym czasie na boisku, tak aby trenerzy nie decydowali się zawsze na chłopaków. Pomysł mieszanych drużyn wzbudził mieszane uczucia u pasjonatów siatkówki na całym świecie. Jedni uważali, że to cudowna sprawa i kolejny krok na przód w rozwoju tego sportu. Zaś inni traktowali to jak kompletną głupotę i stratę czasu. Nie mniej jednak w całej Polsce odbyły się tzw. "przesłuchania". Poszukiwano nowej krwi i nowych talentów. W taki oto sposób dostałą swoją szansę. Nigdy dotąd nie trenowała, ponieważ w tam gdzie się wychowała nie miała ku temu warunków. Dlatego też szansę od FIVB potraktowała jak dar od niebios i postanowiła w pełni ją wykorzystać. Udało jej się dostać do zespołu tworzonego przez Mistrza Kraju - Asseco Resovię Rzeszów, co było dla niej ogromnym zaskoczeniem. Otrzymała pozycję atakującej, była więc fenomenem wśród nowych drużyn, gdyż w żadnej innej drużynie dziewczyna nie pełniła takiej funkcji. Była zdeterminowana, aby pokazać wszystkim, że na to zasłużyła.
- Już jesteśmy! - krzyknęła do niej nadbiegająca blondynka. To była Ania, która miała grać na pozycji libero, jak większość dziewczyn w nowej lidze. Za nią szli Dominik i Kamil - przyjmujący. Wszyscy poznali się podczas "przesłuchań", kiedy to razem dostawali się na coraz to wyższe etapy. Zaprzyjaźnili się ze sobą i wybrali ten sam klub do grania.
- Cieszę się, że was widzę - uśmiechnęła się Klaudia i uściskała każdego po kolei.
- Chodźmy już i rozejrzyjmy się po  hali - powiedział Dominik.
Miał kruczoczarne włosy i niebieskie oczy, których barwa przypominała głębię oceanu, w którym można było zatonąć. Miał 19 lat i był jedynakiem. Jego tata też był siatkarzem. Zaczynał w Częstochowie, lecz prawie przez całe życie grał we Francji, dlatego Dominik świetnie operował tym językiem. Jego mama była dziennikarką sportową i podczas jednego z wywiadów poznała jego tatę. Dominik dotąd trenował we Francji w męskiej lidze juniorów. Ma już na koncie Mistrzostwo Francji i kilka statuetek MVP. Studiował korespondencyjnie na Uniwersytecie Warszawskim dziennikarstwo. Odziedziczył więc pasję po obojgu rodziców. Kiedy usłyszał o nowym projekcie FIVB zaryzykował i przyjechał do Polski. Na razie mu się to opłaciło bo jest w zespole Mistrza Kraju.
         Po wejściu przez główne drzwi natknęli się na siwego pana po pięćdziesiątce - ochroniarza.
- Dzisiaj wstęp wzbroniony - oznajmił stanowczym tonem.
- My z nowego zespołu jesteśmy - odezwał się Kamil.
- Tego mieszanego - uzupełniła Klaudia.
Przyjrzał im się uważnie i w końcu machnął ręką.
- Dobra, idźcie. Obyście nie kłamali - pogroził im palcem.
Uradowani pobiegli szerokim korytarzem, aż w końcu podeszli pod drzwi sali. Były lekko uchylone i dobiegał zza nich odgłos piłek uderzających o parkiet.
- Chyba ktoś ma trening - Ania niepewnie spoglądała na drzwi.
- Nie cykajcie - roześmiał się Dominik. - W końcu jesteśmy już pełnoprawnymi członkami Resovii. Podpisaliśmy umowy.
Pewnym ruchem otworzył szeroko drzwi i ruszył przodem. Nieśmiało podążyli za nim.
Klaudia rozglądała się wokoło z zapartym tchem. Czy to nie ironia, że nigdy dotąd nie udało jej się obejrzeć żadnego meczu siatkówki na żywo, a teraz sama miała grać na tak wielkiej hali przed tyloma ludźmi? Dostrzegła Andrzeja Kowala siedzącego na ławeczce i piszącego coś zamaszyście po kartce. Cała drużyna rozciągała się teraz na parkiecie bądź odbijała między sobą piłkę.
          Nagle drzwi za ich plecami trzasnęły z hukiem i wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w ich kierunku.
- Cześć wam - zawołał Dominik, który jak zwykle był bardzo pewny siebie. Ze swoją czerwoną koszulką na krótki rękawek wcale aż tak bardzo nie wyróżniał się na tle Pasiaków.
- Kim jesteście? - zapytał Kowal, wstając z ławki. - To zamknięty trening.
"No pięknie się zaczyna", pomyślała Klaudia.
- Jesteśmy nowi - oznajmił Kamil i całą czwórką zbliżyli się do parkietu. - Będziemy grać w mieszanej drużynie.
- Trzeba było tak od razu! - Ignaczak podskoczył entuzjastycznie. - Gdzie to ja podziałem swoją kamerę?
- Witamy w Resovii - odezwał się z rosyjskim akcentem Achrem.
- Grać w jednej drużynie z babami, tez coś - usłyszeli czyjś głos lecz nie potrafili określić do kogo on  należał.
- Mam! - krzyknął radośnie Igła i podbiegł do nich ze swoją zabawką. - Drodzy państwo a oto nowe nabytki Asseco Resovii - przeleciał kamerą tuż przed ich twarzami.
- Przestań, Krzysiu, bo jeszcze ich przestraszysz - zaśmiał się Łukasz Perłowski.
Cała drużyna zaczęła się z nimi witać. Wszystko działo się tak szybko, że Klaudia nie wiedziała kto ją w danej chwili ściska.
- To jakie pozycje obstawiacie? - podniosła szybko głowę i zauważyła, że pytanie zadał Zbyszek Bartman - nowy nabytek Asseco Resovii. Stał zaledwie parę kroków od niej i nie mogła oderwać od niego wzroku. Na żywo jest jeszcze przystojniejszy!
- My jesteśmy przyjmującymi - Dominik wskazał na siebie i Kamila. - Najlepszymi ma się rozumieć - zabawnie poruszył brwiami, a wszyscy się roześmiali.
- Ja jestem libero - wyszczerzyła się Anka.
- O, to będę miał kogo przyuczać - ucieszył się Ignaczak.
- Ty się lepiej skup na sobie - zgasił go Zibi.
- A ty? - zwrócił się do Klaudii po czesku Tichacek.
Spojrzała na nich wszystkich niepewnie. Ludzie zawsze dziwnie reagowali, kiedy mówiła im o swojej pozycji. Bała się, że tym razem będzie tak samo.
- Jestem atakującą - powiedziała cicho.
Zaległa cisza. Wszyscy starali się wzrokiem ocenić jej wzrost i budowę ciała. Nic dziwnego. W świecie takich wielkoludów uchodziła za kurdupla ze swoimi 168cm wzrostu. Poza tym wyglądała przy nich na chucherko.
- Więc to ty jesteś tym ewementem - odezwał się Achrem.
- Ewenementem jak coś, Alku - roześmiał się Krzysiek czym rozluźnił atmosferę.
- W takim razie musi być w tobie coś wyjątkowego - powiedział Paul Lotman, świdrując ją wzrokiem. Tylko jak on kurde zrozumiał o czym oni tutaj mówili?
- Ej, ty masz żonę - szturchnął go Kovacevic, a wszyscy ponownie się roześmiali.
- No dobrze, chłopcy koniec tych pogaduszek - wtrącił się trener. - Wracajcie do treningu .
Kiedy wszyscy się rozeszli odwrócił się w stronę czwórki nastolatków.
- A wy jak chcecie to możecie dzisiaj popatrzeć.
Rozsiedli się więc wygodnie na krzesełkach i z uwagą obserwowali poczynania starszych kolegów.



Łukasz:
     Obudziły go pierwsze promienie słońca. Przetarł twarz dłonią i powoli podniósł się z łóżka. Był zmęczony. Nie  wyspał się jeszcze wystarczająco po podróży. Niestety dzisiaj miał badania w nowym klubie, więc nie mógł sobie pozwolić na dłuższe lenistwo. Poszedł pod prysznic. Gorące strużki wody zmywały z niego resztki snu. Rześki i pełen zapału ubrał się w dres i przeszedł do kuchni. Na śniadanie zrobił sobie jajecznicę i zjadł ją czytając nowinki ze świata siatkarskiego. Nowy pomysł FIVB na mieszane drużyny wydał mu się ciekawy i obiecał sobie, że będzie oglądał polskie rozgrywki. W końcu to coś nowego i może być bardzo interesujące.
     Nagle rozdzwonił się jego telefon. Zerknął na wyświetlacz. Sylwia - jego siostra. Nie miał ochoty z nią teraz rozmawiać. Od razu zorientowałaby się, że coś jest nie tak. Przecież zna go nie od dziś. A jako starsza siostra poczułaby się zobowiązana do przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie - oczywiście dla jego dobra. Nie chciał na razie nikomu mówić o Agnieszce. Najpierw sam musiał się z tym uporać.
Dopił do końca herbatę i udał się na badania.



Michał:
      Jak dobrze było znów wejść do szatni i zobaczyć się ze wszystkimi! Jego przyjaciel, Mario, jak zwykle zrobił wokół siebie bałagan. Po podłodze walały się skarpetki, ochraniacze, bandaże i plastry. Sam atakujący stał nieopodal, śmiejąc się z czegoś razem z Pawłem Woickim.
- Cześć wszystkim - przywitał się Michał, na co koledzy odpowiedzieli bardzo entuzjastycznie.
Michał Bąkiewicz podszedł i poklepał go po ramieniu. Kłos z szerokim uśmiechem na twarzy strzelił mu fotkę.
- Wrzucę na fejsa - ucieszył się.
Winiarski pokręcił tylko z niedowierzaniem głową i zaczął się przebierać.
- Jak tam w domu? - przysiadł się do niego Pliński.
- W porządku - odpowiedział zakładając koszulkę z numerem 13. Nikt oprócz Wlazłego nie wiedział o jego kłopotach z Dagmarą.
- To dobrze - uśmiechnął się Daniel. - W sobotę robię u siebie grilla. Zaprosiłem wszystkich chłopaków. Wpadnij z Dagą i małym.
- Zobaczymy - zbył go siatkarz i ruszył do wyjścia. Wiedział, że nie uda mu się długo ukrywać swoich problemów. Był w końcu sezon ligowy i właśnie w tym czasie spędzali wszyscy razem czas w towarzystwie swoich drugich połówek czy rodzin. Nie będzie mógł wiecznie wymyślać wymówek dlaczego nie przyjdą z żoną. Nie zabierze jej też do chłopaków, bo nie miał ochoty na jej towarzystwo.
Ze złością uderzył pięścią w ścianę. Dlaczego wszystko musiało się tak pokomplikować?



Kinia:
     - Tak więc witamy w PGE Skrze Bełchatów - prezes Konrad Piechocki z entuzjazmem uścisnął dłoń dziewczyny.
- Dziękuję - odwzajemniła uścisk.
- Jeżeli chcesz możesz teraz obejrzeć Energię - z ojcowskim uśmiechem skierował ją w stronę drzwi. - Jakbyś miała jakieś pytania to jestem do twojej dyspozycji.
Podziękowała i ruszyła korytarzem.
- Też nowa Skrzatka?
Odwróciła się i zobaczyła stojącego pod ścianą chłopaka. Uśmiechał się zawadiacko. Jego bursztynowe oczy przyciągały ją niczym magnes. Głos miał zmysłowy i lekko zachrypnięty. Miał na sobie beżową koszulę z długom rękawem i jasne dżinsy.
- Tak - odpowiedziała. - A ty?
- Nowy przyjmujący - wyprostował się i wyciągnął w jej stronę dłoń.
Roześmiała się lekko i ją uścisnęła.
- Również przyjmująca - oznajmiła.
Chłopak uniósł do góry brwi w geście zaskoczenia, lecz po chwili się opanował.
- Emil jestem - jego oczy ją hipnotyzowały.
- Kinga - odparła. - Dla przyjaciół Kinia.
- Dasz się zaprosić na jakiś deser, Kinia? - położył szczególny nacisk na ostatnie słowo.
Z uśmiechem przytaknęła.
     Udali się do małej kawiarenki leżącej ulicę od hali Energia. Emil jak na dżentelmena przystało przepuściłją w drzwiach. Zajęli miejsca przy stoliku przy oknie. W pomieszczeniu nie było wielu ludzi. Jakaś rodzina zajadała się słodkościami, opowiadając coś sobie nawzajem. Dwie kobiety z poważnymi minami popijały kawę. Nieco dalej zapatrzona w siebie para jadła deser lodowy.
- Co zamawiasz? - zapytał chłopak, spoglądając na  nią znad menu.
- Szarlotkę - uśmiechnęła się.
Podeszła do nich młoda kelnerka. Jej szminka była krwistoczerwona, tak samo jak jej długie paznokcie, które stukały znudzone o notes.
- Co państwo zamawiają? - spytała ze znużeniem.
- Dwie szarlotki.
- Co do picia? - kobieta wyglądała jakby miała zaraz ziewnąć.
Emil spojrzał na dziewczynę pytająco.
- Poproszę mrożoną herbatę - odezwała się.
- Dwie mrożone herbaty - podsumował chłopak.
Kelnerka odeszła wolnym krokiem.
- Opowiedz mi coś o sobie - Kinia spojrzała na swojego towarzysza.
- Hmm... - zastanowił się. - No więc gram w siatkówkę odkąd skończyłem 12 lat. Urodziłem się w Łodzi i tam też trenowałem. Przez dwa ostatnie lata grałem w AZS Nysie, ale nie mogłem się wybić. Dlatego postanowiłem spróbować czegoś nowego - drużyny mieszanej.
- Ktoś w twojej rodzinie też jest sportowcem? - spytała.
- Mój wujek był tyczkarzem. Tata jest instruktorem tenisa, a mama fitnessu. Także chęć ruchu mam po nich - roześmiał się. - Poza tym mój brat Łukasz uprawia sztuki walki. Był mistrzem Polski, a teraz walczy o Mistrzostwo Europy. Wiem, że nie powinienem się chwalić, ale...
- Żadnych ale - przerwała mu. - Po prostu jesteś dumny z brata.
- To prawda - uśmiechnął się. - A jak jest u ciebie?
- Moja cała rodzina to pasjonaci piłki ręcznej, także jestem czarną owcą w rodzinie - roześmiała się, a one jej zawtórował.
W tym samym momencie przyszła kelnerka z ich zamówieniem.
- Mmm... Jakie to pyszne! - zachwyciła się Kinia, przełykając ciasto. - Chyba stanę się stałą bywalczynią tego miejsca.
- Będę wiedział gdzie cię szukać - powiedział Emil.
Ich spojrzenia się skrzyżowały, a jej natychmiast zrobiło się gorąco. Zarumieniła się i wróciła do jedzenia.
- Dlaczego zdecydowałaś się na Skrę? - zapytał.
- Bo tu gra mój idol, Mariusz Wlazły - wyszczerzyła się .
- A więc będę miał rywala - chłopak pokiwał głową z udawaną powagą.
- On ma żonę i dziecko, głupku - roześmiała się.
- A więc mam czysty teren - uśmiechnął się zadowolony.
Delikatnie pogłaskał ją po policzku, a ona zadrżała pod wpływem jego dotyku.
         Gdyby tylko wiedział...




____________________________________________________________________________

A oto i pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że nie jest za długi ani za nudny. Nie lubię pisać początków opowiadań, bo zawsze trzeba robić te wszystkie wprowadzenia, dlatego liczę, że szybko przez to przebrnę.
Liczę też, że pomysł z mieszanymi drużynami nie jest rażąco naciągany  i da się go przeżyć ;)

Przepraszam, jeśli przynudzałam. A tobie Zołzo jak widzisz uległam i nazwałam bohaterki tak jak chciałaś ;p

czwartek, 8 sierpnia 2013

PROLOG

https://www.youtube.com/watch?v=LVsrP9OJ6PA 

Zbyszek:
  Siedział na łóżku i patrzył na pogrążoną we śnie kobietę. Wokół panowała idealna cisza. Tylko w jego głowie burza myśli nie dawała mu spokoju. Blask księżyca odbijał się od drogiego kamienia szlachetnego spoczywającego na jej serdecznym palcu. Byli zaręczeni. Mieli plany. A jednak w chwilach takich jak ta zastanawiał się, gdzie to wszystko zmierza i czy ma jakikolwiek sens.
   Potarł dłonią swe czoło i głęboko westchnął. Wydawało mu się, że ją kocha, i że to ta jedyna. Przecież traktował ją tak jak jeszcze nigdy żadnej kobiety przedtem. Szanował ją i ani myślał o tym by ją zdradzić. Mimo to głęboko w sobie skrywał uczucie, które dawało mu niejasne przeczucie, że wcale jeszcze nie odnalazł swego miejsca na ziemi.
    A co najważniejsze, że gdzieś tam jest ktoś kto mu te miejsce wskaże...


Bartek:
    Noc w Rosji była wyjątkowo ciepła. Siedział na balkonie i patrzył na pogrążone we śnie miasto. Nie czuł się tu jeszcze dobrze, ale miał nadzieję, że będzie lepiej. W końcu zawsze potrzeba czasu, żeby się zaaklimatyzować.
    Sięgnął po szklankę z wodą i upił łyk. Znów nawiedziło go wspomnienie porażki na olimpiadzie. Dłonie zaczęły mu się pocić. Serce gwałtownie zabiło, a w gardle go zakuło. Wiedział, że potrzebuje czasu, aby pogodzić się z tą porażką. Czasu i cierpliwości. Nie da się bowiem z dnia na dzień uspokoić bólu serca i duszy. Zwłaszcza gdy ten ból siedzi głęboko w twojej głowie.
     Miał nadzieję, że ten sezon ligowy zaliczy do udanych. Bardzo tego potrzebował. Chciał znowu grać na swoim najwyższym poziomie i wygrywać każde kolejne spotkanie. Moskwa była dla niego dużym wyzwaniem, dlatego cieszył się, że towarzyszy mu tutaj ukochana - Natalia.
      Dzięki niej nie był aż tak samotny.


Michał:
   Stał w progu pokoju Oliwiera - swojego synka. Malec spał jak zabity po całym dniu spędzonym na harcach na dworze z synem Mariusza Wlazłego - Arkiem. Michał nigdy nie mógł do końca nacieszyć się swoim dzieckiem. Ciągłe wyjazdy powodowały, że bardzo za nim tęsknił. Starał się być dobrym ojcem. Opiekuńczym, ale też stanowczym. Kiedy tylko był w domu spędzał z Olim jak najwięcej czasu i poświęcał mu całą swoją uwagę.
   Do niedawna myślał, że jest ogromnym szczęściarzem. Miał zawód, który był jego pasją, i w którym się spełniał. Wybudował piękny dom z ogródkiem, w którym mieszkał wraz z ukochaną żoną i synkiem. Niestety ostatnio coś zaczęło się psuć. Między nim a Dagmarą. Bezustannie się kłócili odkąd wrócił z Londynu. Nawet podczas wakacji, które miały ukoić jego skołatane nerwy. Wiedział, że on też jest po części temu wszystkiemu winien. Po porażce na olimpiadzie wyżywał się na swojej żonie i był strasznie humorzasty. W końcu mu jednak przeszło i liczył, że dojdą z Dagą do porozumienia. Ona jednak zaparła się i stała kompletnie obojętna na jego jakiekolwiek tłumaczenia. Przestała z nim rozmawiać i przeniosła się do pokoju gościnnego.
   Bywały dni kiedy Michał pragnął spakować walizkę i wynieść się z tego domu jak najdalej. Nie potrafił tego zrobić ze względu na synka. To on był powodem, dla którego się starał i wstawał każdego dnia.


Łukasz:
   W samolocie panowała cisza. Niektórzy spali, a inni mieli założone słuchawki i słuchali muzyki, bądź też oglądali filmy. On nie mógł się na niczym skupić. Wpatrywał się tępo w ciemność za oknem, a w głowie huczały mu jej słowa: "To już nie ma sensu. My nie mamy sensu.". Kiedy to się stało? Kiedy ją stracił? To prawda, że w ciągu roku rzadko się widywali, jednak nigdy im to nie przeszkadzało. On miał swoją karierę, a ona swoją. Zawód modelki był bardzo wymagający, tak samo jak siatkarza. Wiedzieli jednak na co się piszą. Nie miał żadnych wątpliwości, że ją kocha. Tylko ona liczyła się w jego życiu. Ona i siatkówka.
  Teraz została mu tylko ta druga...





___________________________________________________________________________________

No i jest prolog ;) Mam nadzieję, że nie był najgorszy i da się przeczytać. Wiem, że jest raczej przygnębiający, ale tak się właśnie zaczynają historie tych bohaterów i będą musieli oni trochę pocierpieć ;)

BOHATEROWIE

Zbyszek Bartman, 25lat, siatkarz, atakujący Asseco Resovii Rzeszów. Ma narzeczoną Asię, ale ostatnio waha się czy to ta jedyna.



Bartek Kurek, 24 lata, siatkarz, przyjmujący Dynamo Moskwa. Ma dziewczynę Natalię, jednak coś się między nimi popsuje.




Michał Winiarski, 29 lat, siatkarz, przyjmujący Skry Bełchatów. Ma żonę Dagmarę i synka Oliwiera. Jego małżeństwo wisi na włosku.




Łukasz Żygadło,  33 lata, siatkarz, rozgrywający Fakiełu Nowy Urengoj. Ma żonę Agnieszkę, lecz czy aby na pewno?




Andrzej Wrona, 24 lata, siatkarz, środkowy Delecty Bydgoszcz. Wciąż czeka na tą jedyną.






 

WSTĘP

   No cóż, piszę to opowiadanie przede wszystkim dla siebie, żeby udowodnić sobie, że potrafię i jeśli coś zacznę to również będę mogła dotrwać do końca i to dokończę. Wiadomo, że miło by mi było gdyby ktoś to czytał i zostawiał po sobie komentarze, zwłaszcza, że to mój pierwszy blog, ale nie chcę nikogo do niczego zmuszać. Jak będziecie chcieli to zostawicie jakiś ślad po sobie, a jak nie to nie i nie będę robić z tego wielkiej sprawy.

  Także tym co zechcą mnie czytać życzę miłej i przyjemnej lektury ;) Mam nadzieję, że będzie was chociaż parę ;)

Pozdrawiam, K.