niedziela, 29 września 2013

ROZDZIAŁ 8


KLAUDIA:

           Ciemne chmury spowiły niebo, ale jej to nie przeszkadzało. Siedziała na ławce w parku i wsłuchiwała się w muzykę płynącą ze słuchawek. Potrzebowała chwili samotności. W mieszkaniu bez przerwy coś się działo, a to było dla niej momentami męczące. Lubiła ciszę i spokój.
Poczuła pierwszą kroplę, która spadła na jej policzek. Jej chłód wywołał u niej dreszcze. Zerwała się z miejsca i wcisnęła słuchawki do kieszeni, żeby nie zmokły. Usłyszała grzmot i po chwili na niebie rozbłysła błyskawica, a na ziemię spadła ulewa. Momentalnie zrobiło się wokół szaro i widoczność stała się bardzo ograniczona. Zaczęła biec co sił. Bała się być poza domem w czasie burzy, zwłaszcza gdy wokół nie było żadnej żywej duszy. Woda ściekała jej z włosów i ubrań. W trampkach miała już kałuże. Deszcz padał tak mocno, że nie rozróżniała niczego dokoła. Przestraszyła się już nie na żarty. Zdała sobie bowiem sprawę, że błądzi po omacku, podczas gdy z nieba uderzają coraz mocniejsze błyskawice.
           Po nieskończenie długim czasie dostrzegła małą altankę ukrytą w drzewach. To był prawdziwy cud, że ją zobaczyła przy tak słabej widoczności. Ruszyła w jej kierunku zdeterminowana by się pod nią schronić. Grzmiało coraz głośniej, a na niebie co chwila błyskało. Wbiegła szybko pod dach altanki i poczuła, że uderza w coś twardego. Uniosła głowę i zamarła. Stał nad nią bowiem nie kto inny jak Zbyszek! Szybko pomógł jej się podnieść. Patrzyli na siebie niepewnie. Panowała między nimi niezręczna cisza. To Klaudia pierwsza odwróciła wzrok, by spojrzeć na niebo, które przecięła błyskawica. Podskoczyła, gdy rozległ się kolejny ogłuszający grzmot. Siatkarz bez słowa ją do siebie przytulił i zaczął rozcierać jej ramiona. Był tak samo przemoczony jak ona. Jakim cudem się tu znalazł?  Gdzie był wczoraj? Chciała zadać mu pytania, ale żadne nie przeszło jej przez gardło. Po chwili wahania wtuliła twarz w jego tors. Oparł głowę o zagłębienie jej szyi. Czuła ciepło jego oddechu na swojej nagiej skórze. Raz za razem przechodziły ją dreszcze - tym razem były jednak przyjemne i zmysłowe. Drżała w jego ramionach i wcale nie była już pewna czy to tylko z zimna. Kolejny huk. Jeszcze głośniejszy niż poprzedni. Cała przylgnęła do Zbyszka. Przytulił ją opiekuńczo.
- Jesteś bezpieczna - wyszeptał jej do ucha. - Nie pozwolę, aby cokolwiek ci się stało.
Stali tak, zapominając o całym świecie. Słyszeli tylko szum wody spływającej z nieba i jej stukanie o dach altanki. Co jakiś czas gdzieś uderzała błyskawica. Oni jednak byli świadomi tylko swej bliskości. Ich oddechów i bicia serc.
            W końcu deszcz ustał, a niebo nieco pojaśniało. Zbyszek odsunął się od dziewczyny i wyjrzał poza altankę.
- Możemy już iść - odezwał się.
Chwyciła jego wyciągniętą dłoń - tak dużą w porównaniu z jej - i pozwoliła się prowadzić. Była zmęczona, głodna i zmarznięta. Wiedziała, że to się może skończyć chorobą. Marzyła o ciepłym prysznicu, dużej pizzy i swoim łóżku. Zbyszek odprowadził ją pod blok. Kiedy się zatrzymali spojrzał jej w oczy, a ona zadrżała. Wyglądał tak cholernie seksownie i męsko z tymi mokrymi włosami i w przemoczonym ubraniu. Na twarzy miał lekki zarost, który tylko potęgował to wrażenie. Pozwalając by pokierował nią impuls wspięła się na palce i pocałowała go w usta. Scałowała z nich krople deszczu. Poczuła jak rozchyla wargi i wdziera się językiem w jej wnętrze. Rozpalił ją ogień. Pogłaskała go po policzku, a on wtedy jakby oprzytomniał i odsunął się gwałtownie. Patrzył na nią przez chwilę, a potem odwrócił się odszedł bez słowa.




 KINIA:

           Obudził ją jakiś ruch koło niej. Otworzyła oczy i zobaczyła Emila przecierającego twarz. Co on robi u niej w sypialni? Zaraz... To nie była jej sypialnia! Leżeli nago na jakimś dywanie. Nago?!  Podniosła się szybko i zakryła rękami. Spojrzał na nią ze zdziwieniem. pogłaskał ją delikatnie po udzie i pocałował w szyję.
- Co ja tutaj robię? - zapytała drżącym głosem.
- Siedzisz - zaśmiał się i pocałował ją tym razem w usta.
Wydało jej się, że ma przebłysk jakiegoś wspomnienia. Ich pocałunki, które rozpalały ją do czerwoności. Ich nagie ciała ciasno ze sobą splecione...
- Czy my... - spojrzała na niego niepewnie. - No wiesz?
Kiwnął głową i uśmiechnął się. Jego dłoń z uda powędrowała wyżej.
- Nie pamiętasz? - wpatrywał się w nią intensywnie.
- Coś niecoś pamiętam - przyznała, opadając na plecy pod naporem jego ciała.
- Boli cię głowa? - głaskał ją po pośladku.
- Na razie jakoś nie - jej oddech stał się urywany.
- Więc nic nie stoi na przeszkodzie abym przypomniał ci co zaszło w nocy - wyszczerzył się i wpił w jej usta.
Jego dotyk i ciało wydawało się być znajome, ale coś jej się nie zgadzało. Odpowiadała na jego pocałunki, ale myślami była daleko. Dłonią gładził jej piersi, a drugą kreślił kręgi na podbrzuszu. Cicho westchnęła. Jego język drażnił się z jej językiem. Jej oddech stał się teraz chrapliwy. Niespodziewanie w nią wszedł i wtedy sobie przypomniała.
             Cieleśnie spędziła tę noc z Emilem, ale myślami była z Przemkiem i to Jego widziała, gdy całowała chłopaka. To Jego dłonie czuła na swoim ciele. To z Nim osiągnęła szczyt rozkoszy. Po tylu próbach zapomnienia okazało się, że nic się wcale nie zmieniło. Wciąż Go pragnęła i w chwili upojenia alkoholowego wyobraziła sobie, że jest przy niej, nawet nie rejestrując, że tak na prawdę spędza czas z Emilem. Przerażona tym odkryciem chciała jak najszybciej ubrać się i wyjść, lecz nie pozwalał jej na to fakt, iż Emil wciąż w niej był i składał pocałunki na jej dekoldzie. poruszał się coraz szybciej, a ona tylko odruchowo podążała za nim. Kiedy doszedł krzyknął głośno i zsunął się z niej. Chciała wstać, ale przyciągnął ją do siebie i pocałował w czoło.
- Chyba się w tobie zakochałem, Kinia - te słowa sprawiły, że poczuła się jak najgorsza dziwka na świecie. Brzydziła się sobą i swoimi erotycznymi marzeniami, w których główną rolę grał Przemek. Przez nie jej spokojny świat miał się całkiem zawalić.




ANDRZEJ:

            Kolejka w supermarkecie ciągnęła się w nieskończoność. Co mu strzeliło do głowy, żeby robić dzisiaj zakupy?! Koło niego znerwicowana kobieta kazała uspokoić się swoim dzieciom, które zniecierpliwione stawały się coraz bardziej marudne. Andrzej potarł skronie ze znużeniem. Chciałby być już w domu. Chciałby móc odpocząć i wziąć długą kąpiel. Jednak najbardziej chciał się znów spotkać z Patką. Wciąż rozpamiętywał ich ostatnie spotkanie, od którego minęły dwa dni. Nadal nie wiedział czy jej nie uraził próbą pocałunku. Strasznie się tym zamartwiał. Od małego wpajano mu zasady traktowania kobiet. Zawsze starał się do nich wzorowo stosować. W dodatku ta dziewczyna zaczynała dla niego coraz więcej znaczyć. Miał nadzieję, że coś z tego będzie. Już od dawna nie był nikim zainteresowany. Ostatnia dziewczyna z jaką się spotykał była o niego chorobliwie zazdrosna i to zniszczyło ich związek,a jego zniechęciło do ponownego zaangażowania się. Od tamtego czasu trzymał się z dala od płci pięknej i spędzał wieczory samotnie. Dopiero Patka sprawiła, że zapragnął zmienić ten stan rzeczy. Postanowił, że złapie ją jutro po treningu, żeby wyjaśnić tę sytuację.




ŁUKASZ:

              Patrzył na nią i nie mógł wydobyć z siebie głosu.
- Cieszę się, że przyszedłeś - odezwała się pierwsza. Mężczyzna, który otworzył mu drzwi stanął koło niej.
- Więc dlatego chcesz rozwodu - Łukasz zdołał wreszcie coś z siebie wykrztusić,
Spojrzała na niego niepewnie, jakby badała jego reakcję.
- Martin i ja chcemy razem zamieszkać - złapała mężczyznę za rękę. - Poza tym chciałabym zostać jego żoną, więc sam rozumiesz...
- Żoną?! - wykrzyknął siatkarz. - Przecież jesteś moją żoną do cholery!
Martin spojrzał na niego groźnie, ale nie dbał o to.
- Od jak dawna to trwa? - zapytał, zaciskając dłonie w pięści.
- Znamy się od czterech lat, ale jesteśmy razem od dwóch lat - odpowiedziała.
- Jesteście razem?! Nazwijmy to po imieniu! Macie romans! Temu twojemu kochasiowi nie przeszkadzało, że jesteś mężatką?! Dwa lata! Zdradzasz mnie od dwóch lat! Jak możesz patrzeć każdego dnia w lustro?!
- Łukasz...
- A w wakacje?! Mówiłaś, że mnie kochasz! Że jesteś szczęśliwa! Łgałaś mi prosto w oczy! Czy ten twój Martin wie, że zaledwie trzy miesiące temu się ze mną pieprzyłaś?! Musiałaś już być wtedy z nim w ciąży!
Po twarzy Agnieszki spływały łzy. Skuliła się jakby ktoś miał ją za chwilę uderzyć. Martin stał czujnie wpatrując się w Łukasza i każdy jego ruch.
- Możesz być spokojna - warknął. - Po tym co zobaczyłem nie mam zamiaru upierać się, aby nie doszło do rozwodu. Brzydzę się tobą!
Odwrócił się zamaszyście i ruszył w kierunku wyjścia. Dogoniła go w drzwiach i włożyła mu do ręki obrączkę. Tę samą, którą wsunął jej na palec dziesięć lat temu. Był wtedy młody i najwyraźniej naiwny, wierząc, że to już na zawsze.
- Przepraszam - wyszeptała z oczami pełnymi łez.
Poczuł, że jego serce pęka na miliony maleńkich kawałeczków. Mimo tego, że był na nią taki wściekły, to miał ochotę porwać ją w ramiona i powiedzieć, że wszystko jej wybaczy byleby z nim została.
               Na to było jednak za późno. Nosiła w swoim łonie dziecko obcego mężczyzny. Należała już do kogoś innego.




BARTEK:

              Wyszedł z hali i zatrzymał się. Zdał sobie sprawę, że z przyzwyczajenia śpieszy się do mieszkania, żeby zobaczyć się z Natalą, żeby nie czuła się już dłużej samotna. Zacisnął mocno szczęki i udał się do samochodu. Sam nie wiedział jak, ale nagle znalazł się przed barem. Po chwili wahania wszedł do środka. Bez rozglądania się usiadł przy barze i zamówił wódkę. Wiedział, że jeżeli ktoś go przyłapie będzie miał ogromne kłopoty, ale nie dbał o to teraz.
               W jego przełyku zniknęła zawartość piątego kieliszka (a może siódmego?), kiedy zorientował się, że niedaleko niego siedzi seksowna blondynka. Miała mocny makijaż i bardzo krótką, czerwoną sukienkę. Szpilki uwydatniały zgrabność jej nóg. Rzuciła mu zalotne spojrzenie. Odpowiedział jej zdawkowym uśmiechem. Po chwili stała obok niego i głaskała go po ramieniu. Mówiła coś po rosyjsku, ale nic nie rozumiał. Zaczęła składać pocałunki na jego szyi. Nie wiedział co ma zrobić. W końcu nie zakończyli z Natalią definitywnie ich związku. Czuł jednak, ze na to się zanosi. Dlaczego więc miałby odmówić sobie przyjemności?
                Złapał kobietę za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Milczeli przez całą drogę do mieszkania. Na miejscu przyparł ją do ściany i zaczął całować bez opamiętania. Ich oddechu stały się urywane. Blondynka rozpięła jego spodnie i wsadziła rękę w jego bokserki. Jęknął i zdarł z niej sukienkę. Ze zdumieniem zaobserwował, że nic pod nią nie miała. Uniósł ją tak, że oplotła nogami jego biodra. Językiem kreśliła kółka na jego szyi, doprowadzając go tym do szaleństwa. Wbił się w nią szybko i gwałtownie. Krzyknęła i wbiła paznokcie w jego ramiona. Wykonywał agresywne ruchy, a przy każdym z nich kobieta uderzała plecami o ścianę. Nie dbał o to. Miał gdzieś czy ją to boli czy nie. W końcu poczuł rozkosz oblewającą jego ciało i zsunął się na podłogę szczęśliwy, że choć przez chwilę było mu dobrze. Blondynka oparła głowę o jego ramię i szepnęła mu coś do ucha, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi.
                 Dla niego ta kobieta była nikim.







__________________________________________________________________
No to jestem z 8 ;)

Trochę mi z tym zeszło. Jednak tydzień temu były mecze i nie miałam czasu na nic innego. W końcu klasa maturalna to nie przelewki i trudno wygospodarować czas na więcej spraw. W dodatku w tym tygodniu złapało mnie jakieś choróbsko. Nienawidzę tego :/ Jeszcze mnie w piątek lekarz w przychodni olał, bo stwierdził, że ma za dużo pacjentów, a skoro nie miałam gorączki to przeżyję. Tak właśnie się o nas troszczą w tym kraju.

Staram się nadrabiać wasze opowiadania w miarę możliwości, ale jeszcze troszkę zaległości mi zostało. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu będę na bieżąco ;)

Pozdrawiam, K ;*

poniedziałek, 16 września 2013

WAŻNE



Dziś jest ósma rocznica śmierci wspaniałego siatkarza Arka Gołasia. Wielka szkoda, że zmarł nim zdążył osiągnąć naprawdę wielkie rzeczy. Możemy jedynie liczyć, że spełnia się w drużynie Boga. Mimo iż przecież nie znałam go osobiście i byłam mała kiedy zginął w tragicznym wypadku, to wciąż mnie to rusza. Ryczę jak głupia oglądając filmiki o nim i zastanawiając się co by było gdyby...

Dzisiejszy dzień jest z pewnością również trudny dla naszego ukochanego libero - Krzysztofa Ignaczaka, który przyjaźnił się z Gołasiem. Oby serce zbyt mocno go dziś nie bolało.



piątek, 13 września 2013

ROZDZIAŁ 7



Michał:
       Patrzył przez okno jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Jedzie do rodziców. Tak mu powiedziała. Może by jej uwierzył, gdyby nie fakt, że wczoraj niechcący podsłuchał jej rozmowę telefoniczną. "Też za tobą tęsknię. Nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę".  Te słowa wciąż dźwięczały mu w głowie, lecz przyjmował je z dziwną obojętnością. Zupełnie jakby nic go to nie obchodziło, że żona go zdradza. I może rzeczywiście tak było. Może jego serce stało się już tak lodowate, że nie było w stanie odczuwać żadnego żalu, ani nie mógł go rozpalić żar goryczy.
       Podniósł ramkę leżącą na komodzie. Ich zdjęcie ślubne. Stoją uśmiechnięci, szczęśliwi i zakochani.Tego już nie ma. Odeszło, a on już dawno się z tym pogodził. Od paru lat coś między nimi wyglądało inaczej, mimo iż najgorsze nadeszło tego roku. Ich namiętność była przez ostatnie lata spokojna, łagodna. Nie spalały ich płomienie pożądania. Rozmowy też wyglądały inaczej. Nie było w nich żadnej głębi. Zwykłe, proste, codzienne tematy. Nie potrzebował jednak teraz żadnej z tych rzeczy. Znalazł nowy sposób na życie i to mu na razie wystarczało.
      Tylko co jeśli kiedyś to przestanie mu starczać? Co jeśli zapragnie czegoś więcej?




Klaudia:
       Było już w pół do dziesiątej, a jego wciąż nie było. Znudzona oparła się plecami o bandę reklamową. Czy to możliwe, że zapomniał? Żałowała, że nie ma jego numeru. Mogłaby zadzwonić i zapytać co się stało. Po kolejnych trzydziestu minutach spędzonych na zagrywce, stwierdziła, że już nie przyjdzie. Poszła do szatni i przebrała się w coś wygodnego. Rozpuściła włosy i nałożyła delikatny makijaż.
        Wyszła z hali nadal czując rozczarowanie. "Może mu coś wypadło", starała się przekonać samą siebie. Zaufała mu przecież, a przynajmniej w pewnym stopniu. Zabolało ją, że się nie pojawił. Liczyła na niego. Wyglądało jednak na to, że nie miał ochoty dłużej tracić czasu z gówniarą na treningach w swoim wolnym czasie. Mogła to właściwie przewidzieć. Przecież ktoś taki jak Zbigniew Bartman nie zaznajamia się z takim szaraczkiem jak ona.
         Przechodziła przez park, kiedy poczuła silne uderzenie w plecy. Wyłożyłaby się jak długa, gdyby ktoś jej w porę nie złapał.
- Przepraszam bardzo - usłyszała męski głos. - Nic się pani nie stało?
Stał przed nią niezwykle przystojny mężczyzna. Wpatrywał się w nią z nieskrywaną troską.
- Nie, chyba nie - zdała sobie sprawę, że nieznajomy wciąż obejmował ją w pasie. On też to chyba zauważył, bo szybko zabrał ręce.
- Na pewno? - zapytał.
Kiwnęła głową, czując się lekko oszołomiona. Nie było to jednak spowodowane uderzeniem, tylko wrażeniem jakie wywarł na niej mężczyzna.
- Spieszę się do pracy, ale jeśli źle się czujesz to zabiorę cię do lekarza - zaoferował.
Z uśmiechem pokręciła głową.
- Nic mi nie jest. Gdzie pracujesz?
Był elegancko ubrany, ale w jego stroju był pewien luz.
- Jestem nauczycielem - wydawało jej się, że uważniej jej się przyjrzał, jakby coś oceniając.
- Że też w mojej szkole nie ma takich nauczycieli - wypaliła nim zdążyła się ugryźć w język.
Roześmiał się serdecznie i spojrzał na nią przyjaźnie.
- A do jakiej szkoły chodzisz?
- Do liceum w Żarach - wyjaśniła.
Zobaczyła zmieszanie na jego twarzy.
- Nie jesteś stąd? - zapytał.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Przyjechałam tu grać w siatkówkę, ale dalej się uczę w starej szkole - spojrzała na niego zadziornie i dodała - Zaczynam żałować jednak, że nie zdecydowałam się na tutejszą palcówkę.
Nie poznawała samej siebie. Skąd u niej taka bezpośredniość?
- Grasz w jakimś klubie? - nie skomentował końcówki jej wypowiedzi.
- W Asseco Resovii, w mieszanej drużynie - po raz pierwszy poczuła się onieśmielona.
Powoli taksował ją spojrzeniem.
- Musisz być naprawdę dobra skoro grasz u Mistrza Polski - patrzył na nią z uznaniem.
- To się okaże - uśmiechnęła się niepewnie.
- Trzymaj - podał jej karteczkę, którą wyciągnął z portfela. Był na niej rząd cyfr. - Zadzwoń gdybyś potrzebowała pomocy z nauką.
- Dzięki - pomachał jej i odszedł, a ona stała jeszcze przez kilka minut z szerokim uśmiechem na twarzy.




Zbyszek:
        Stał  na parkingu w cieniu rosnącego pochyle buku. Widział jak zmierza ku drzwiom. Ciemne włosy opadały jej na plecy. Miała na sobie koszulę i spodnie, a do tego trampki. Przez ramię miała przewieszoną beżową torbę. Klaudia nie lubiła nosić dużych treningowych toreb, dlatego zawsze upychała wszystko do zwykłych toreb. Zdążył to już zauważyć. Uśmiechała się lekko, śpiewając piosenkę lecącą ze słuchawek, które miała w uszach. Po chwili zniknęła we wnętrzu Podpromia.
        Oparł się o murek, czując jak targają nim coraz silniejsze emocje. Żałował, że nie przyszedł do niej wczoraj. Prawda była taka, że po prostu stchórzył. Bał się swojej reakcji na jej widok. Przez cały ranek siedział w kuchni niezdecydowany, popijając kawę, aż w końcu było za późno, żeby zdążył. Do końca dnia nie miał humoru. Bez przerwy myślał o tym jak się musiała poczuć, gdy wreszcie zrozumiała, że wystawił ją do wiatru. Poczuł wibracje w kieszeni, lecz zupełnie to zignorował. Nie obchodziło go kto ani dlaczego dzwoni. Teraz potrafił myśleć jedynie o Niej - swoim niespełnionym marzeniu. Wiedział, że nie będzie mógł jej wiecznie unikać. W końcu będzie musiał zmierzyć się z rzeczywistością. Nie ucieknie przed samym sobą.
         Ktoś bezustannie dobijał się na jego numer, więc wyjął telefon z kieszeni. Asia. Odrzucił połączenie i wysłał jej sms-a, że nie może teraz rozmawiać. Stał tak, aż nie skończyła treningu. Wyszła z hali w towarzystwie znanej mu już trójki. Blondynka szła pod ramię z Kamilem. Śmiali się z czegoś. Brunet rozmawiał z kimś przez telefon, a Ona szukała czegoś w torbie. Na twarz opadały jej pasma włosów. Miał ochotę je odgarnąć i czule ją pocałować. Podniosła gwałtownie głowę i przestraszył się, że usłyszała jego myśli. A może nawet wypowiedział je na głos? Dziewczyna jednak pomachała tylko komuś po drugiej stronie ulicy i szybko dołączyła do oddalających się przyjaciół.
         Zbyszek potrafił tylko stać i patrzyć jak powoli staje się zupełnie dla niego niewidoczna.




Kinia:
        Zatopiła usta w przyjemnie chłodnej cieczy. Głośna muzyka katowała jej uszy, ale jej to wcale nie przeszkadzało. Tłum na parkiecie bezustannie się poruszał. Patrzyła na to z uśmiechem. Po spotkaniu z rodziną i z Nim musiała jakoś odreagować, a pierwszym co jej do głowy przyszło był  klub nieopodal jej mieszkania.
        Poczuła obejmujące ją znajome ramiona. Obróciła się by go pocałować. Patrzył na nią z zadziornym uśmieszkiem. Ich usta złączyły się w namiętnym tańcu. Zrobiło jej się gorąco. Pociągnął ją na parkiet. Tańczyła, wsłuchując się w muzykę. Ich ciała były bardzo blisko siebie. Oparł dłonie o jej łopatki. Obdarzyła go szerokim uśmiechem i zakołysała biodrami. Czuła się zadziwiająco dobrze i kobieco. Wiedziała, że jego obecność jej pomoże. Po kilkunastu przetańczonych piosenkach usiedli przy barze i zamówili drinki. Obejmował ją w pasie i co jakiś czas całował w płatek ucha, czym powodował u niej przyjemne dreszcze. Jednym długim łykiem wypiła swoje Cranberry Tini, na co wybuchnął zaraźliwym śmiechem, więc po chwili też zaczęła chichotać. Wypił z nią na spółkę swoje Black Cat i zaczął namiętnie ją całować, nie zwracając uwagi na to, że wokół nich są ludzie.
- Wychodzimy? - zapytał, gdy się od niej oderwał.
Kiwnęła głową i zeszła ze stołka. Od razu zaszumiało jej w głowie. Stanowczo za dużo wypiła tego wieczoru.
         Wyszli, trzymając się za ręce. Zamówił taksówkę. Gdy na nią czekali, przyciągnął ją do siebie, by nie zmarzła. Miała na sobie bowiem kusą,czarną sukienkę i szpilki w tym samym kolorze. Oparła głowę o jego ramię, a on gładził jej kark. Mruczała z zadowoleniem. Kiedy podjechała taksówka, wsiedli do niej szybko, żeby dłużej nie marznąć. Podał swój adres, na co nie zareagowała, tylko wtuliła się w jego ramię.
         Nagle zorientowała się, że wisi w powietrzu. Uświadomiła sobie, że niesie ją na rękach. Musiał jej się na chwilę urwać film, bo nie pamiętała momentu wychodzenia z taksówki. Otworzył drzwi do mieszkania i postawił ją na ziemi. Rozejrzała się po wnętrzu z ciekawością. Czuła na sobie jego wzrok. W pewnym momencie mocno ją objął i zaczął całować po dekoldzie. Westchnęła z rozkoszy. Zsunął z niej sukienkę, która bezszelestnie upadła na podłogę. Wyjęła stopy z niewygodnych butów, przez co zrobiła się dużo od niego niższa. Wziął ją więc na ręce. Ich usta się złączyły. Gorące oddechy mieszały się ze sobą. Rozpięła jego koszulę i przejechała dłońmi po jego klatce piersiowej. Zadrżał. Czuła, że pożera ją wzrokiem. Stała przed nim jedynie w czerwonej, koronkowej bieliźnie.  Przypomniało jej się powiedzenie: "Co czerwone to zboczone" i cichutko zachichotała, ale szybko stłumił ten dźwięk, ponownie ja całując. Zdjęła z niego koszulę i rozpięła pasek u spodni, by po chwili one również znalazły się na podłodze. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. Objęła go mocno. Ich języki ściśle ze sobą współpracowały. Odpiął jej stanik i szybko odrzucił w bliżej nieokreślonym kierunku. Przez chwilę pochłaniał spojrzeniem jej piersi., a następnie zaczął je pieścić. Piszczała i skomlała, błagając o więcej. Zerwała z niego bokserki i przejechała dłonią po jego męskości. Zastygł w bezruchu, by po chwili jednym ruchem zdjąć z niej dolną część bielizny. Opadli na dywan. Leżała pod nim i składała pocałunki na jego torsie. Gładził dłonią jej kobiecość. Wiła się pod nim w ekstazie. Nie mogła zebrać myśli. W jej wnętrzu płonął ogromny płomień, którego nic już nie mogło ujarzmić. Przylgnęła ustami do jego warg. W tym samym momencie wszedł w nią głęboko. Jęknęła. Poruszali się w identycznym rytmie. Ich ciała idealnie ze sobą współgrały. Gdy osiągnęli szczyt rozkoszy, wbiła paznokcie w jego plecy. Cali spoceni i przyjemnie wykończeni leżeli na podłodze, mając splecione ze sobą dłonie. Uśmiechnęli się do siebie. Pogładził ją po policzku i delikatnie pocałował. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i przymknęła oczy.
Teraz mogła spokojnie zasnąć...




_______________________________________________________________
No więc jest i 7.

Szczerze mówiąc nie wiedziałam czy w ogóle cokolwiek dodawać po kompletnie znikomym odzewie po ostatnim poście. Jednak obiecałam sobie przecież, że skończę to co zaczęłam.

Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż kilka osób, które będą to stale czytały.

Pozdrawiam, K

piątek, 6 września 2013

ROZDZIAŁ 6




Klaudia:
       Ludzie mijali ją na chodniku, nie zwracając na nią uwagi. Co jakiś czas ktoś ją potrącał albo się z nią zderzał. Nikt jednak nie poświęcił jej więcej czasu niż parę sekund przepraszającego bądź oburzonego spojrzenia. Czuła się taka samotna. Otaczali ją ludzie, ale to były tylko pozory. Za dnia przywdziewała maskę zadowolonej z życia dziewczyny. Uśmiechała się, śmiała, żartowała. Zdawała się otaczać ją otoczka optymizmu. Jednak nocą, gdy nikt nie mógł jej zobaczyć ani usłyszeć, płakała i pozwalała swoim cierpieniom i bólom wypłynąć na wierzch. Zwijała się wtedy w kłębek i cała drżąc poddawała się, nie walczyła już. Zachowywanie pozorów za dnia ją wykańczało.
       Nikogo nie wpuszczała do swojego małego świata. Nie ufała ludziom, choć czasem można było odnieść inne wrażenie. To były tylko pozory. Musiała polegać na samej sobie. Tak jak zawsze. Wiedziała, że paradoksalnie tylko ona jest osobą, na której nigdy się nie zawiedzie. Tu, w Rzeszowie, stała się niezależna i bardziej odpowiedzialna. Robiła się też coraz bardziej dojrzała, dorosła. Jakkolwiek jej wnętrze pozostało takie samo. Delikatne i kruche jak porcelana. Tak łatwo było je stłuc, zniszczyć. Najbardziej na świecie pragnęła czyjejś bliskości. Chciała być przez kogoś bezgranicznie kochana. Chciała by ktoś ją zaakceptował taką jaka jest i nie pragnął jej zmieniać.
       Miłość stała się jej największym pragnieniem a zarazem przekleństwem.




Kinia:
     - Obiad! - wołanie mamy rozniosło się po całym domu. Wstała z łóżka i udała się do kuchni. Ojciec i Paweł już siedzieli przy stole. Wciąż nie wiedziała jak dała się wrobić w ten "rodzinny" obiad.
- Proszę. Gołąbki, twoje ulubione danie - rodzicielka postawiła przed nią talerz i zajęła swoje miejsce.
Podziękowała i zabrała się za jedzenie. Mężczyźni zaczęli rozmawiać, a ich tematem była oczywiście piłka ręczna.
Przygotowała jej ulubione danie? Co tu się działo? Dlaczego byli tacy mili? Nawet ojciec zachowywał się stosunkowo przyjaźnie. Czy powinna coś podejrzewać?
     Po posiłku przeszli do ogrodu. Był on niezwykle imponujący, jednak fakt, że zajmował się nim wynajęty ogrodnik umniejszał jego wartość w oczach Kingi.
- Jak ci się wiedzie w Bełchatowie? - zapytał Paweł rozkładając się na leżaku.
- Świetnie. Naprawdę dobrze się tam czuję - uśmiechnęła się na myśl o Emilu. Dzisiaj rano nie mógł się od niej oderwać, gdy przyjechał się z nią zobaczyć przed jej wyjazdem.
- To dobrze - skwitowała matka i nagle jej twarz rozjaśnił szczery uśmiech. Nie patrzyła jednak na córkę, tylko na coś ponad nią.
Odwróciła się powoli i zamarła. Zbliżała się do niej powoli z uśmiechem na ustach. Wciąż był zabójczo przystojny. Jego ciemnobrązowe włosy były rozwiane przez wiatr. Górny guzik koszuli był rozpięty, więc mogła zobaczyć część jego torsu, który jak pamiętała był pięknie wyrzeźbiony. Ze wstydem zauważyła, że jej serce zabiło mocniej, gdy stanął tuż przed nią i spojrzał jej prosto w oczy. Już po chwili tonęła w jego objęciach. Nie chciała się przyznać do tego sama przed sobą, ale chciała już tak pozostać, chroniona przed całym światem przez jego ramiona.
- Przemek! Tak się cieszę, że przyjechałeś! - Aneta szybko go wycałowała i spojrzała na córkę znacząco.
A więc o to chodziło! Dlatego tak im zależało, żeby przyjechała. Znowu to samo!
- Dobrze cię widzieć, chłopcze - ojciec wymienił z nim uścisk dłoni.
- Pana również - uśmiechnął się szczerze - Cześć, słabeuszu - przywitał się z Pawłem, który wymierzył mu cios w ramię.
- Sądziłam, że jesteś w Rosji - odezwała się Kinia. - Nie grasz przypadkiem w Czechowskije Miedwiedi?
- Owszem - obdarzył ją ciepłym spojrzeniem. - Jednak sezon się skończył, a ja postanowiłem odwiedzić stare śmieci.
- Rozumiem - usiadła na bujanej ławeczce. - Jakieś sukcesy?
- Mistrzostwo i Puchar Rosji - bez skrępowania dosiadł się do niej i zrobiło jej się strasznie ciasno.
- Zawsze coś - uśmiechnęła się niemrawo.
- Słyszałem, że postawiłaś na siatkówkę - czuła, że rodzina bacznie przysłuchuje się ich rozmowie. - W zasadzie to się tego spodziewałem.
No tak, był jedną z niewielu osób, które wiedziały o jej potajemnych treningach. Do dziś zachodziła w głowę dlaczego nie wydał jej przed jej ojcem.
- Trafiłaś do świetnego klubu - kontynuował. - Możecie osiągnąć naprawdę wiele.
- Wiem. Mamy świetną drużynę - odważyła się i podniosła na niego wzrok. - Na długo zostajesz w Polsce?
- Mam nadzieję. Podpisałem kontrakt z Vive Targi Kielce - mówiąc to hipnotyzował ją spojrzeniem i miała wrażenie, że to przed czym uciekała wreszcie ją dopadło.




Zbyszek:
       Odsunął od siebie wspomnienie swojego snu. Wydawał się być taki realny. Otarł dłonią pot z czoła. Serce wciąż nie chciało się uspokoić. Zdawało mu się, że czuje jeszcze Jej usta na swoich. Ciepło Jej ciała wciąż było w jego pamięci. Naga, delikatna skóra. Ona taka ufna i zapatrzona w niego. Oddająca mu się cała.
       Przewrócił się na bok. Asia leżała tyłem do niego. Widział jej nagie plecy. Przed oczami miał obraz jak się kochają. Nie, to nie Asia pod nim leżała. Ona miała ciemne włosy. Była taka drobna. Bał się, że wyrządzi jej krzywdę, a Ona przyciągała go do siebie i łączyła ich usta w namiętnym tańcu pożądania. Czuł jej ciało pod swoim. Tak idealnie do siebie pasowały! Wiła się pod nim, cicho jęcząc.
      Przerażony zerwał się z łóżka. Tracił poczucie rzeczywistości. Ten sen... W głębi duszy marzył, aby się spełnił. Spojrzał na Asię i poczuł wyrzuty sumienia. Była pogrążona w głębokim śnie i nie miała pojęcia, że jej chłopak, narzeczony przed chwilą z radością śnił o tym, że ją zdradza i żałował, że się obudził. Najgorsze było to,że mając przed oczami Jej twarz czuł, że coś ściska go za serce. Chciał ją mocno przytulić. Chciał ją gorąco pocałować. Chciał by naga zasnęła w jego ramionach.
      Poszedł do kuchni i wlał sobie do kubka zimną już kawę. Miał nadzieję, że jej gorzki smak odegna resztki sennych wspomnień. Upił łyk i się skrzywił. Wciąż drżał na całym ciele. Spojrzał w dół i zdał sobie sprawę, że siedzi zupełnie nagi. Westchnął głęboko i wrócił do sypialni. Położył się obok narzeczonej, która, jakby wyczuwając, że jest blisko, uśmiechnęła się lekko. Wyrzuty sumienia ponownie zatruły jego duszę. Ciszę przerywał jedynie odgłos jej miarowego oddechu. Patrzył tępo w sufit, starając się zapomnieć o Jej dotyku i pocałunkach. Przecież to tylko sen! Nic z tego nie zdarzyło się naprawdę.
      Jednak gdzieś bardzo głęboko w sobie starał się zachować Jej bliskość, by wracać do niej w chwilach samotności.




Andrzej:
      Stał przed halą i rozglądał się na boki. Bardzo denerwował się tym spotkaniem. Patka bardzo mu się podobała.
- Cześć  - nawet nie zauważył jak się zbliżyła, tak był przejęty.
- Witaj - uśmiechnął się szeroko. Miała na sobie bladoróżowy top i białą koronkową spódniczkę. Jej włosy były rozpuszczone i ładnie się falowały. Wyglądała zupełnie inaczej niż wtedy w szatni.
- Dokąd idziemy? - zapytała.
- Do mojej ulubionej kawiarni - podał jej ramię i z zadowoleniem zauważył, że je przyjmuje.
Szli powoli, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Bardzo dobrze czuł się w jej towarzystwie. Tak beztrosko i szczęśliwie. Nie mógł oderwać wzroku od jej twarzy. Wyglądała niczym anioł.
- To tutaj - oznajmił, wskazując na małą kawiarenkę.
     Weszli do środka i od razu przywitał ich przyjemny zapach kawy i ciasta. Pomieszczenie było swojskie i przytulne. Zamówili ciasto czekoladowe i cappuccino.
- Gdzie grałaś do tej pory? - zapytał.
- We Włoszech, ale w mało znanych klubach - odpowiedziała. - Dlatego zdecydowałam się wrócić.
- Granie w mieszanej drużynie jest trudniejsze?
Zanim odpowiedziała, chwilę się zastanawiała.
- Właściwie tak, ale to dobrze. Grając z chłopakami mogę być jeszcze lepsza. Zarówno pod względem siły jak i techniki.
- Dogadujecie się? - jego spojrzenie było magnetyczne.
- Tak, myślę, że tak - uśmiechnęła się. - Nie ma żadnych grupek. Na razie wszyscy żyją ze sobą w zgodzie.
- Oby tak zostało - odebrał od kelnerki zamówienie. Zjedli, śmiejąc się i żartując.
- Muszę się już zbierać - Patrycja wstała z miejsca. - Niedługo mam trening, a muszę się jeszcze przebrać.
- W porządku. Miło spędziłem czas - spojrzał jej głęboko w oczy.
- Ja też - odparła, nie odwracając od niego wzroku.
Pochylił się powoli. Ich usta dzieliły milimetry. Zupełnie zapomniał, gdzie się znajdują. Zamknął oczy i wykonał ostateczny ruch.
Ku jego zaskoczeniu zamiast warg napotkał skórę policzka Patki.
- To do zobaczenia - powiedziała cicho i wybiegła z kawiarni.




Bartek:
      Wyszedł spod prysznica i w samym ręczniku wszedł do sypialni. Łóżko było zaścielone, a na nim leżała kartka. Pełen złych przeczuć podniósł ją i przeczytał.

Wracam do Polski. Muszę przemyśleć parę spraw. Nie dzwoń do mnie. Sama się odezwę.
Przepraszam

Zgniótł papier w dłoni. Rzucił się do szafy, ale wiedział już co w niej zastanie. Puste półki i brak jednej walizki.
      Krzyknął z bezsilności i opadł na kolana. Dlaczego? Jedno pytanie, które obijało mu się po głowie i nie dawało spokoju. Zaczął drżeć. Sam nie wiedział czy z zimna, czy z powstrzymywanego szlochu. Trzęsąc się, podniósł się z podłogi i włożył bokserki i koszulkę. Wyszedł na balkon. Zimny wiatr owiał jego twarz. Patrzył w dal, myśląc o tym, gdzie popełnił błąd. Czy poświęcał jej za mało czasu i uwagi? Za mało z nią rozmawiał?
Jego spojrzenie padło na paczkę papierosów leżących na balustradzie. Musiała o nich zapomnieć. Wyciągnął jednego i zapalił leżącą obok zapalniczką. Nigdy nie pozwalał palić jej w domu. Potem wszystko tylko śmierdziało. Zaciągnął się i zakrztusił. Zignorował to i zaciągnął się jeszcze raz. Tym razem głębiej. Po chwili wypuścił dym z ust.
      Nic już nie miało dla niego znaczenia. Kolejny raz się zawiódł. Więcej już nie zniesie.




Łukasz:
      Samolot wylądował szczęśliwie, a on czekał teraz na swój bagaż. Przyleciał do Polski, żeby spotkać się ze swoim prawnikiem. Poza tym miał zobaczyć się również z Agnieszką.
- Łukasz! - przed lotniskiem czekała na niego Sylwia - jego starsza siostra. - Jak dobrze cię widzieć - mocno go wyściskała.
Po otrzymaniu papierów rozwodowych nie mógł już dłużej ukrywać swoich kłopotów małżeńskich i zadzwonił do siostry.
- Ciebie też - odparł. - Chodźmy już.
Udali się do hotelu, ponieważ w Warszawie żadne z nich nie miało mieszkania. Wynajęli pokoje i odświeżyli się. Gdy zjedli obiad w hotelowej restauracji, Łukasz zaczął się zbierać.
- Na pewno nie chcesz, żebym z tobą poszła? - spytała Sylwia.
- Nie, poradzę sobie - mówiąc to starał się przekonać nie tylko ją, ale również siebie.
     W biurze Grzegorza Stanisławicza był punktualnie o szesnastej. Przywitali się uściśnięciem dłoni i usiedli.
- Cieszę się, że przyjechał pan tak szybko - zaczął prawnik. - Przedstawiciel pańskiej żony bardzo nalegał, aby wszystko stało się jak najszybciej.
- Dlaczego? - zapytał siatkarz, marszcząc brwi.
- Tego nie wiem. Pańska żona ma to panu wyjaśnić. A ja muszę wiedzieć... Chce pan tego rozwodu? Zgadza się pan na niego?
To pytanie nie dawało mu spokoju od kilku dni. Nie mógł przez nie spać, ani skupić się na treningach. Prawda była taka, że chciał zatrzymać przy sobie ukochaną za wszelką cenę. Tylko czy jest sens trzymać kogoś w małżeństwie na siłę?
- Szczerze mówiąc - zaczął. - Wolałbym, aby do niego nie doszło.
- Rozumiem - przytaknął Stanisławicz.
Omawiali szczegóły sprawy rozwodowej jeszcze przez półtorej godziny. Następnie Łukasz udał się do mieszkania Agnieszki, które kupiła ze względu na swoje częste wizyty w stolicy.
        Kiedy stanął przed drzwiami, serce zaczęło walić mu jak młotem. Jego palce drżały, gdy sięgał do dzwonka. Po chwili otworzył mu jakiś mężczyzna. Musieli być mniej więcej w tym samym wieku. Gestem zaprosił go do środka. Siatkarz ruszył za nim w głąb mieszkania. Weszli do salonu, który tak dobrze znał. Agnieszka stała tyłem do niego i wyglądała przez okno. Nagle się odwróciła. Jej twarz była wciąż tak samo piękna, a jej spojrzenie elektryzujące. Jej policzki wydawały się być jednak pełniejsze. Ogarnął wzrokiem całą jej sylwetkę i zamarł.
        Boże, ona jest w ciąży!









_____________________________________________________________

No i jestem ;)
Przyznam, że powrót do najłatwiejszych nie należał.

Obóz był niesamowity i rzeczywiście nie chciałam wracać do Polski, tak bardzo mi się podobało ;D Poznałam masę świetnych ludzi i zobaczyłam tyle rzeczy, że wciąż nie mogę w to uwierzyć :)
Potem były moje 18 urodziny i byłam nimi tak zaaferowana, że nie miałam czasu, żeby spojrzeć na bloga. Czasami tylko czytałam wasze opowiadania, żeby nadrobić zaległości. Zaczęła się też szkoła, więc mam też masę roboty już od samego początku. Trzeba jednak zacisnąć zęby i iść do przodu ;)

Mam nadzieję, że rozdział jest wystarczająco długi i się Wam spodoba :) Nie znam się dobrze na piłce ręcznej, więc wybaczcie jeśli coś wyszło źle.

Pozdrawiam Was serdecznie, K ;*