ROZDZIAŁ 4
Zbyszek:
Pewnym krokiem wszedł na Podpromie i skierował się do szatni. Starał się skupić myśli na tym co powinien dopracowywać na dzisiejszym treningu, lecz jego myśli wciąż krążyły wokół poranka.
Asia leżała tak blisko, że czuł zapach jej skóry. Tak znajomo brzoskwiniowy. Zatopił palce w jej gładkich włosach. Zawsze wydawało mu się, że jeżeli już pojawi się kobieta, która ujarzmi jego zapędy do podrywania każdej kobiety jaka mu się nawinie, to nie będzie miał żadnych wątpliwości i będzie ona tą jedyną. no bo kto jak nie ta, która czyni go lepszym każdego dnia? Westchnął głęboko i pogłaskał ją po policzku. Kobieta otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego uroczo. Pierwszy raz od dawna jego serce nie zabiło na ten widok szybciej. Czegoś mu w tym uśmiechu brakowało. Kiedy poczuł jej usta na swoich odpowiedział pocałunkiem, ale nie czuł podniecenia. Był zupełnie obojętny.
- Co tam, Zbyszku? - niespodziewanie koło niego znalazł się Igła, przerywając jego rozmyślania.
- W porządku - odparł i wszedł do szatni. Szybko się przebrał, nie biorąc udziału w wygłupach kolegów i popisach karaoke Lotmana, i jako jeden z pierwszych udał się na salę. Nie miał na stroju na rozmowy i żarty.
Był już przed wejściem na halę, kiedy dostrzegł siedzącą pod ścianą Klaudię. Wydawała się być smutna. Przez chwilę się wahał. Przecież tak naprawdę to w ogóle się nie znają. W końcu jednak ostrożnie się do niej przysiadł.
- Coś się stało? - zapytał łagodnie.
Spojrzała na niego, a on po raz kolejny utonął w głębi jej oczu.
- Nic takiego - odpowiedziała cicho, odwracając wzrok i prawie niedosłyszalnie pociągając nosem.
- Odnoszę wrażenie, że coś cię gnębi - przyglądał się jej uważnie. Była taka drobna. Przy jego wzroście i budowie ciała zdawała się być wręcz małą dziewczyneczką.
- Po prostu się boję - jej broda zaczęła leciutko drżeć. Dziewczyna uparcie wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą.
- Czego? - dotknął delikatnie jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi. Sam nie wiedział skąd u niego takie odruchy współczucia.
- Że nie dam rady - znów na niego spojrzała, a w jej oczach szkliły się łzy. - Że tego nie udźwignę. A co jak okażę się być beznadziejną siatkarką? Przecież ja nigdy tak naprawdę nie trenowałam. Nie mam pojęcia jak to jest być prawdziwym sportowcem - jej głos się załamał.
- Hej, dasz radę - mówiąc to patrzył jej prosto w oczy i ciaśniej splótł ich dłonie. - Gdybyś nie była naprawdę dobra to by cię nie wybrali. Zobaczysz, że jeszcze wszystkim pokażesz jak znakomita jesteś i będą ci zazdrościli.
- Ale ja mam niedopracowaną podstawową technikę, a czasu jest tak mało...
- Pomogę ci - zaoferował, a w jej spojrzeniu pojawiła się nadzieja. - Będę z tobą dodatkowo trenował i niedługo wszystko nadrobisz.
- Naprawdę chcesz mi pomóc? - Klaudia nie odwracała od niego wzroku.
- Pewnie. W końcu gramy na tej samej pozycji, a ja muszę kształcić kolejne pokolenia - wyszczerzył się.
- Dziękuję - delikatnie pocałowała go w policzek.
Uśmiechnął się, czując przyjemne ciepło w okolicach serca. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Jego serce zaczęło bić z niesamowitą prędkością i miał wrażenie, że za chwilę wyskoczy mu z piersi.
- Zbyszek, idziesz już? - rozległ się głos Wojtka Grzyba.
Mężczyzna natychmiast powrócił do rzeczywistości. Wstał szybko i pociągnął za sobą dziewczynę.
- To widzimy się o 19 tutaj w hali - uśmiechnął się i poszedł na trening, starając się pojąć co się przed chwilą u licha stało.
Patrycja:
Przyjemne strużki ciepłej wody spływały po jej ciele i rozluźniały mięśnie. Dziewczyna odczuwała miłe zmęczenie po wymagającym treningu. Dziś zapoznała się z resztą drużyny. Wszyscy byli w mniej więcej tym samym wieku. Do tej pory grali w pobocznych klubach, a teraz mieli szansę zabłysnąć w świecie siatkówki. Każdy był zdeterminowany, aby osiągnąć swój cel. Wszyscy wkładali w trening całe swoje serce, nie zważając na jakiekolwiek zmęczenie.
Patrycja zakręciła wodę i okryła się ręcznikiem. Grupę tworzyło czternaście osób. Dziesięciu chłopaków i cztery dziewczyny. Z dwoma z nich miała styczność we wczesnych latach grania. Były to Marta i Pola. Nastka, czyli Anastazja, była dla niej kompletną zagadką. Poza przedstawieniem się i powiedzeniem paru słów o sobie cały czas była milcząca. Grała na pozycji libero, więc całą swoją uwagę skupiała na odbiorze piłek. Chłopcy, a właściwie młodzi mężczyźni, sypali żartami jak z rękawa i tworzyli przyjemną atmosferę w drużynie. Kilku z nich było nawet przystojnych. Szczególnie Marek. Miał dwadzieścia cztery lata i dotąd grał w podrzędnych, nic nie znaczących klubach, a jego największym sukcesem było dostanie się do składu AZS-u Częstochowy. To właśnie tam został "wyłapany" przez łowcę talentów siatkarskich i powołany do drużyny Delecty. Jego głos przyprawiał o dreszcze, a uśmiech sprawiał, że serce zaczynało jej szybciej bić. Miał kruczoczarne włosy i przeszywające błękitne oczy.
Dziewczyna włożyła na siebie dres i ruszyła w stronę wyjścia. Coraz mocniej czuła, że dobrze zrobiła, wracając do Polski i była z tego zadowolona.
- Witam, koleżankę - od razu rozpoznała ten głos.
- Cześć, Andrzej - od czasu felernego spotkania w szatni już się nie widzieli.
- Słyszałem, że dzisiaj mieliście pierwszy trening - uśmiechnął się, a jej zrobiło się cieplej na sercu. Miał takie przyjemne usposobienie, że nie sposób było go nie lubić.
- Tak, było całkiem fajnie - spojrzała w jego wesołe oczy i miała wrażenie, że może dosięgnąć jego duszy.
- Może wstydu nam nie przyniesiecie - zaśmiał się za co zarobił od niej sójkę w bok.
- Niedługo to my was przyćmimy naszą grą - powiedziała z dumą.
- Ale masz marzenia - zrobił zabawną minę, czym zupełnie ją rozśmieszył.
- Powinieneś już iść - odezwała się, gdy wreszcie się uspokoiła. - Inaczej znowu się spóźnisz.
- Pójdę, ale pod jednym warunkiem - spojrzenie Andrzeja stało się przeszywające i miała wrażenie, że widzi on teraz jej myśli.
- Jakim? - wydukała.
- Dasz się zaprosić na kawę - jego twarz rozjaśniła się od uśmiechu, który nadawał mu wygląd słodkiego dzieciaka-urwisa.
- W porządku - odwzajemniła ten gest.
- W takim razie widzimy się o jutro o pierwszej pod halą - obdarzył ją przeciągłym spojrzeniem i udał się w kierunku szatni, nie chcąc znowu biegać karnych kółek.
Bartek:
Wrócił do mieszkania po treningu, na którym dostał niezły wycisk. Rzucił torbę na kanapę i udał się do kuchni, skąd dochodziły go smakowite zapachy. Natalia właśnie smażyła coś na patelni. Podszedł i przytulił ją od tyłu, opierając brodę o jej ramię. Lubił jej ciepło, które przynosiło mu ukojenie.
- Jak było na treningu? - zapytała z uśmiechem.
- Ciężko - westchnął, całując ją w policzek. - Cieszę się, że już jestem z powrotem.
- Ja też - obróciła się tak, że stała teraz przodem do niego. Sięgała mu ledwo do ramienia, więc musiała mocno zadrzeć głowę do góry, żeby spojrzeć mu w oczy. Stanęła na palcach i oplotła jego szyję ramionami. Od razu zrozumiał i pochylił się, żeby złożyć na jej ustach pocałunek. Spalał go wewnętrzny płomień. Uwielbiał to uczucie, gdy drażniła się z jego pożądaniem i stawiała go na krańcu wytrzymałości. Całkiem stracili poczucie rzeczywistości, aż doszedł ich smród spalenizny.
- O Boże! - Natala szybko zgasiła ogień pod zniszczoną już patelnią. - To miał być nasz obiad - jej głos stał się płaczliwy.
- Nic się nie stało - przytulił ją i pocałował w skroń.
- A właśnie, że tak! - wykrzyknęła i odepchnęła go od siebie. - Jestem do niczego!
- Kochanie, co ty opowiadasz? - Bartek starał się ją znowu przytulić, ale wyminęła go i pobiegła do sypialni, trzaskając drzwiami.
Został sam, kompletnie nie rozumiejąc co się przed chwilą wydarzyło. W jednej chwili się całowali, a w drugiej Natala była na niego wściekła. Przecież nic takiego się nie stało. To tylko głupia patelnia z obiadem. Mogą zawsze sobie coś zamówić, a naczynie kupić w każdej chwili. Siatkarz ze znużeniem opadł na kanapę i zamknął oczy. Liczył, że sen złagodzi jego skołatane nerwy.
Michał:
Nałożyła na jego talerz ziemniaki, kotlety i surówkę, nawet na niego nie patrząc. Skinął głową i zabrał się za jedzenie. Dagmara zaczęła zmywać naczynia. Dopiero wczoraj zauważył, że zmywarka się zepsuła, a to dlatego, że o niczym mu nie powiedziała. Postanowił, że dopóki go nie poprosi to nic z tym nie zrobi. Wiedział, że zachowuje się jak szczeniak, ale nie mógł nic na to poradzić. To było silniejsze od niego.
Gdy skończył bez słowa położył talerz i sztućce koło innych brudnych naczyń i poszedł do salonu. Miał jeszcze trochę czasu do treningu. Włączył telewizor. Akurat leciał jakiś smętny film o nieszczęśliwym małżeństwie. "Co za ironia losu", pomyślał. Ostatnio zastanawiał się dlaczego jego związek się sypie, a Mariusza wręcz kwitnie. Co takiego miał w sobie jego przyjaciel, że wszystko mu wychodziło? Nie ukrywał, że zawsze chciał być taki jak on. Silny, zdecydowany, potrafiący przyznać się do błędu i całkowicie oddany rodzinie. Wspaniały mąż i ojciec. Michałowi dużo s niego brakowało i to chyba bolało go najbardziej. Ta wiedza, że nigdy nie będzie tak idealny jak tego chciał.
__________________________________________________________________
No i udało mi się dodać czwóreczkę ;)
Wiem, że jeszcze się wam pewnie wszystko miesza, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia jak temu zaradzić i liczę, że po prostu z czasem samo się wam wszystko poukłada w głowach kto kim jest i co ma z kim wspólnego.
Następny rozdział już jutro i być może również w sobotę jak zdążę. Dodaję je tak masowo,bo w sobotę wyjeżdżam do końca wakacji i nie będę miała jak tego robić, dopóki nie wrócę.
I taka rada ode mnie. Sprawdzajcie co macie za łóżkami ;) Dzisiaj z mamą znalazłam za łóżkiem brata talerz z ciastem sprzed dwóch tygodni. Widok był co najmniej obrzydliwy i jeszcze trzeba było ścianę czyścić.
Pozdrawiam Was z tym jakże optymistycznych akcentem ;D K.
Chyba najbardziej podoba mi się wątek Michała, przynajmniej na razie. Andrzej i Patka to trochę banalniejsza historia, a przynajmniej na razie się taka wydaje. Chociaż nie mogę ująć Wronie, że nie jest kochany. Bo tutaj zdecydowanie jest :)
OdpowiedzUsuńZ Bartkiem i jego dziewczyną nie wiem o co chodzi. Zibi wydaje się być cholernie miły, ale niestety nie mogę go sobie takiego wyobrazić i tym samym się do niego przekonać...
Buziaki :*
http://nad-przepasciaa.blogspot.com/
Tak szybko dodajesz rozdziały, że aż ciężko nadążyć, ale to dobrze, bo dzięki temu szybciej mi się wszystko porządkuje w postaciach.
OdpowiedzUsuńZbyszek i bezinteresowna pomoc? Cóż, odnoszę wrażenie, że w twoim opowiadaniu wszystko jest możliwe ;) Bardzo podoba mi się wątek Patrycji i Andrzeja, może dlatego, że jest taki lekki w porównaniu z resztą wątków. Za to Michał jest wyraźnie nieszczęśliwy i strasznie mi go szkoda.
Czekam niecierpliwie na kolejny ;)
Pozdrawiam, Aga ;*
P.S.
Ja kiedyś za łóżkiem znalazłam w wakacje kanapki z roku szkolnego i od tego czasu sprawdzam co za nim jest co tydzień ;p
Znalazłam twój blog przypadkiem i bardzo się z tego cieszę :) Twoje opowiadanie jest świetne! Tylu siatkarzy i całkiem nowy pomysł z mieszanymi drużynami. Wątki dają mi dużo do myślenia, co bardzo sobie cenię w opowiadaniach. Czekam jeszcze na jakieś momenty ze szczęśliwą miłością i coś tak sobie myślę, że tak będzie w przypadku Patki i Andrzeja.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam, Sonia
Przepraszam za SPAM, ale po prostu pragnę poinformować o rozpoczęciu mojego niemoralnego projektu - zapraszam na drugi epizod, a pierwszy po wyczekiwanym czasie :)
OdpowiedzUsuńhttp://ich-niemoralna-rzeczywistosc.blogspot.com/
Życzę miłej lektury i udanego weekendu ;*
Miałam nadrobić dzisiaj wszystko, ale nie dam rady i ostatni rozdział zostawiam sobie na jutro. Ogólnie to zupełnie nie ogarniam Natalii. O co jej biega? Aż szkoda gadać. Michał rzeczywiście zachowuje się dziecinnie, ale szczerze mówiąc sama nie wiem co bym robiła na jego miejscu. Zbyszek moim zdaniem zapędza się za daleko. W końcu Klaudia jest nastolatką, a on dojrzałym mężczyzną, w dodatku zajętym. Nie sądze, żeby to się mogło dobrze między nimi potoczyć. Nie ukrywam, że mój ulubiony wątek dotyczy Andrzeja i Patrycji, dlatego proszę o jak największą ilość rozdziałów właśnie z tą dwójką ;)
OdpowiedzUsuńBuźka, Lux ;*